sobota, 17 maja 2014

Twenty-nine

Obudziłam się w południe z ogromnym bólem głowy i zatkanym nosem. Czułam się okropnie, tym bardziej, że zasnęłam nad samym ranem. Moje obmacywanki z Clarkiem skończyły się na tym, że powiedziałam 'nie mogę tak... To dzieje się za szybko'. Nie wiem czy mogę powiedzieć, że tego żałuje. Zrobiłam raczej dobrze. Nie raczej, a na pewno dobrze. On zrozumiał twierdząc, że nic się nie dzieje. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. 
-Jo! Tak w ogóle to czemu nie poszłaś do szkoły?- do mojego pokoju poraz kolejny wpadł tata, trzymając w ręku jakieś papiery i rzucając na mnie dziwne spojrzenia. 
-Tato! Mówiłam ci już, że źle się czuje. Ile razy jeszcze tu przyjdziesz pytając o to samo?- rozdrażniłam się nie mogąc już wytrzymać jego natarczywości.
-Może pojedziemy do lekarza?-spojrzałam na niego z pod oczu kiwając przecząco głową.
-Nie ma mowy. Do jutra mi przejdzie. Przecież to tylko przeziębienie.-powiedziałam z politowaniem i przewróciłam oczami. Zauważyłam, że ojciec mi się przygląda. Jak on dziwnie się zachowywał. Jakby chciał się czegoś dowiedzieć ale nie wiedział jak to zrobić.
-Tato?-zagadnęłam zauważając, że jego wzrok nadal mnie lustruje. To było z lekka przerażające. 
-Tak skarbie?- Boże! Od kiedy on zwracał się do mnie w taki sposób? Nigdy nie byłam dla niego skarbem. Skarbem to były dla niego jedynie broń i kajdanki, a nie ja. 
-Chcesz coś?- zapytałam ostro widząc, że nawet nie ma narazie zamiaru wyjść z mojego pokoju. Coś było nie tak. 
-Chciałem zapytać czy nadal masz jakiś kontakt z tym twoim znajomym?-zapytał poważnie a mnie trochę zbiło z tropu. Jakim znajomym do cholery.
-Tato, mów jaśniej. Jakim znajomym? O co ci chodzi?-zapytałam nieco wkurzona. Nie mógł powiedzieć normalnie, tak żebym zrozumiała. Tylko wymyślał po swojemu i gadaj tu z takim. Spojrzałam na niego w zdenerwowaniu i zauważyłam, że schodzi z jednej nogi na drugą. Był zdenerwowany. Najwidoczniej nie wiedział jak ma do mnie mówić.
-Chciałem zapytać o to czy masz kontakt z Harrym?-zapytał w końcu spoglądając na mnie zniecierpliwiony. 
-Nie, nie mam z nim kontaktu i proszę jak będziesz wychodził to zamknij ze sobą drzwi.-powiedziałam zirytowana jego pytaniem i odwróciłam się na drugą stronę łóżka. Nie chciałam słuchać o Harrym, nie chciałam o nim gadać, ani go widzieć. Skrzywdził mnie tak mocno, że jedna mała myśl o nim sprawiała, że zamiast moje serce sklejać się na nowo, to poraz kolejny rozpadało się na części. 
-Jeśli będziesz chciała...
-Nie, nie będę chciała. Zamknij drzwi.-syknęłam wściekłe. Dlaczego nie posłuchał za pierwszym razem? Czy tak trudno zrozumieć? Obawiam się, że w jego kwestii tak.
-Jesteś straszna.-stwierdził i zatrzasnął za sobą drzwi. Może byłam dla niego ostra ale nie mogłam się powstrzymać. Tak trudno było mu zrozumieć za pierwszym razem...
-Jestem okropna.-zaskomlałam i przykryłam z całych sił głowę poduszką. Czemu zachowywałam się jak ostatnia jędza? Przecież nie tylko mi jest trudno, innym także.
-W końcu się do tego przyznałaś. Brawo słoneczko.-gdy usłyszałam ten głos to momentalnie mnie zamurowało.
-Harry...-ściągłam z głowy poduszkę i spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami. Miałam nadzieję, że wcale go tutaj nie ma. Miałam tylko malutką nadzieję, że tylko sobie wymyśliłam jego obecność. Ale niestety był tu naprawdę. 
-No co ty nie powiesz.-zaśmiał się głupkowato, siadając na kancie mojego łóżka.
-Co ty tutaj robisz? Czego znów chcesz?- zapytałam nie mając pojęcia co mam innego powiedzieć. Miałam go dosłownie dosyć.
-Nie ładnie jest tak skarżyć się mojemu bratu.-jego mina zrobiła się poważna i dopiero wtedy gdy bardziej przyglądałam się jego twarzy zauważyłam, że jego lewe oko jest całkiem sine. Musiał więc ostro oberwać od Clarka.-nie masz zamiaru nic odpowiedzieć?
-Daj mi spokój.-odwarknęłam mając nadzieję, że się odwali.
-Bo co? Bo znów się poskarżysz?-ponownie się zaśmiał, a mnie aż zemdliło.
-To wcale nie jest śmieszne!-Warknąłam nie mogąc uwierzyć, że przychodzi tutaj i jeszcze się ze mnie wyśmiewa. Był chamski i podły.
-Dla mnie jest. Ale nie po to przyszłem.-odpowiedział spokojnie,robiąc nagle poważną minę. Jego bipolarność przekraczała wszelkie granice. 
-Tylko po co?-zapytałam lekko zdezorientowana. Po co tu przylazł? Obawiałam się jego odpowiedzi. Przecież był nieobliczalny, no i po co miałby tu znów przychodzić? Nie sadzę aby miał jakieś dobre zamiary. Może zmieniłabym zdanie gdyby poszedł się leczyć. 
-Przyszlem tu tylko po to aby cię przeprosić. Wiesz, nie chciałem żeby to wszystko potoczyło się w ten sposób. Nie takie miałem zamiary.-wyznał nerwowo przechodząc z jednej nogi na drugą. Spuściłam głowę w dół zaraz ją podnosząc. Harrego ręka przeczesywała swoje włosy w zdenerwowaniu.
-Nie wierzę ci.-stwierdziłam wstając momentalnie z łóżka. On był kłamcą i potrafił to robić, nie chciałam znów być jego ofiarą. A niestety szybko się nią stawałam...
-Tak bardzo przepraszam.-powiedział szeptem zbliżając się w moją stronę. Zaczęłam cofać się w tył, więc za którymś posunięciem zderzyłam się plecami ze ścianą. Mój oddech przyspieszył ale starałam się zachować spokój. Może on się zmienił? Może on przepraszał bo naprawdę tego chciał? Nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Byłam jak zagubione dziecko w centrum ogromnej galerii i to mnie najbardziej przerażało. 
-Dlaczego mam ci wierzyć? Daj mi chociaż jeden powód!-powiedziałam nieco donośniej. 
-Bo mnie kochasz.-odpowiedział totalnie mnie dezorientując. O co mu do cholery chodziło?
-Słucham?-spojrzałam na niego ostro będąc zniesmaczona jego słowami.
-Uwierzysz mi bo mnie kochasz. A jak człowiek kogoś kocha, to zrobi dla tej osoby wszystko.-jego zachrypnięty głos działał na mnie kojąco. Gdy go słuchałam moje serce biło szybciej. Czułam się jak 14-nastolatka w której brzuchu wybucha milion motylków. Czułam się tak bardzo dobrze i pragnęłam czuć się już tak na zawsze.  
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Po prostu w ustach zrobiło mi się sucho. A w gardle utknęła mi wielka klucha której nie dało się przełknąć. Zabrakło mi słów. Głupio mi było tym bardziej, że mówił o tym, że go kocham. Do tego miał racje. Zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko, bez dwóch zdań. Zaczął mnie całować. Delikatnie i wolno. Jak nie Harry. Jego dłonie zaczęły powoli wodzić po moim ciele. Czułam się jak w niebie. Nie myśląc o tym co stanie się dalej, pomogłam Harremu ściągnąć swoją koszulkę a później i jego. Całując się namiętnie ciągle pozbywaliśmy się jakiś części ubrań, aż w końcu zostaliśmy tak jak sam Pan Bóg nas stworzył. Zaciągnęłam go w stronę łóżka. Położył się na plecach zaciągając mnie do siebie. 
To wszystko działo się tak szybko. Jego długie palce jeździły po moim nagim ciele. Wszystko było idealne do czasu kiedy obudziłam się wieczorem. 
Spojrzałam na łóżko i nie zastałam tam Harrego, ale za to zauważyłam kartkę z wiadomością 'ale ty jesteś naiwna:)+nie wiedziałem, że jesteś taka dobra w łóżku' 
-On mnie wykorzystał...
*
Dodaje ten rozdział o wiele szybciej żeby wam wynagrodzić to, że poprzednie rozdziały dodaje w dość dużym odstępie czasowym:) 
 Jeśli chcecie się ode mnie czegoś dowiedzieć to tutaj: http://ask.fm/Patricila

A jeśli macie jakieś pytania do Harrego i Jo to także zapraszam na ich aski:

http://ask.fm/MonsterSyles

wtorek, 13 maja 2014

Twenty-eight

Z perspektywy Clarka;
Jo wydawała się taka naiwna. Przez ten cały czas który poświęcała Harremu. On po prostu zawsze był idotą. Nigdy jego prawdziwe uczucia nie mogły wyjść na światło dzienne, bo uważał to za wstyd. Po prostu zachowuje się kretyńsko od kiedy spowodował ten przeklęty wypadek. Wiedziałem, że cierpiał ale to wszystko było przez jego głupotę. Kto mądry prowadzi po alkoholu? Kto mądry twierdzi, że nie pił skoro to nie jest prawda. Ryzykował życie rodziny i takim sposobem ją zabił. To tylko i wyłącznie jego wina i nikogo innego nie można obwiniać. Zachował się nieodpowiedzialne i nigdy mu tego nie wybaczę, a on dobrze o tym wie. 
Była pierwsza rano. Głowa Jo spoczywała na mojej klatce piersiowej powoli unosząc się i odpadając. Spała jak zabita. Było mi jej piekielnie szkoda, bo była kolejną ofiarą którą szkrzywdził mój brat. Pocałowałem ją delikatnie w usta i wystałem najciszej jak mogłem wychodząc przez taras. Musiałem załatwić kilka spraw, nie mogłem tego tak zostawić.

Z perspektywy Harrego;
Siedziałem w swoim mieszkaniu popijając whisky z colą i oglądając w telewizorze jakiś nudny film. Po malutkim starciu z Jo straciłem poczucie humoru. Przez cały dzień miałem ochotę na dziki seks ale ona tego mi nie dała. Co za nudna idiotka. Jak można nie chcieć takich przyjemności? Nie rozumiem tych dziewczyn. Tym bardziej jak można nie zrobić tego z kimś kogo się kocha? Ha! Ha! To chyba jakiś żart. Nie wie jaką gorącą noc straciła. Nieważne, niech żałuje. Ale niech wie, że seks ze mną jej nie obejdzie, kiedyś w końcu trafi się taka chwila w której sama tego zechce, albo po prostu sam zedrę z niej te niewinne ciuszki. Przysnąłem, ale po chwili obudziło mnie głośne dobijanie się do drzwi. 
-Co jest kurwa?!-Wkurwiłem się kiedy usłyszałem ten huk. Kto jest tak powalony, że dobija się do mnie o tej godzinie? Skierowałam się do drzwi, a  juzpo chwili zaśmiałem się pod nosem widząc kto pod nimi stoi. Clark Styles we własnej osobie. Tego jeszcze nie było. Już miałem go gorąco przywitać kiedy jego pięść wyładowała na mojej twarzy.
-Łoo stary! Co jest do kurwy nędzy...
-Ona nie jest zabawką żebyś mógł ją tak traktował.-syknął Clark popychając mnie na ścianie i po raz kolejny mnie uderzając. Kurwa co za jebany kretyn. Za kogo on się ma myśląc, że może tu tak wejść i doprowadzać do bójki. 
-A co zazdrosny, że to nie ty prawie ją pieprzyłeś?-zaśmiałem się nie mogąc dłużej tego tłumić w sobie.
-Zamknij ryj Harry.-syknął rozdrażniony moimi słowami. Miałem w dupie to co on myśli. Nie obchodził mnie mój brat i nie obchodziło mnie co czuje, ani co mówi. Tak naprawdę to gówno mnie on obchodził. 
-Proszę cię, daj spokój. Lepiej żebyś miał ją na oku bo dawno mnie nikt nie zaspokoił.-powiedziałem wpatrując mu się w oczy i ukazując mały uśmiech na twarzy.
-Uważaj na słowa i na to co robisz bo chyba wiesz do czego jestem zdolny.-odpowiedział opanowany, a ja w tej chwili miałem już dość jego towarzystwa.
-Wypierdalaj z mojego mieszkania, dość tych pogaduszek.-Clark nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ moja zaciśnięta pięść wylądowała na jego wardze. Momentalnie się rozcięła powodując, że od razu zaczął krwawić. We wzroku mojego brata była sama złość. Zawsze był furiatem i gnojkiem. Miał się za niewiadomo kogo a dla mnie był nikim. Kiedy byliśmy jeszcze normlną rodziną, to nigdy tak naprawdę nie przejmował się ani rodzicami, ani swoim rodzeństwem. Miał wszystko w dupie, dbał tylko o siebie i o swoich wiecznie naćpanych kolegów. 
-Jeszcze jedna taka akcja, a potraktuje cię znacznie gorzej bracie.-skrzywił się odpychając mnie na bok i zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
-Idota.-powiedziałem na głos śmiejąc się do siebie...

Z perspektywy Jo;
Spojrzałam na wyświetlacz komórki, wskazywał on godzinę trzecią rano. Wzdrygnęłam się słysząc głośny trzask. Wstałam na równe nogi obawiając się najgorszego. Ale wtedy ujrzałam znajomą sylwetkę. Clark. 
-Przestraszyłeś mnie.-mój oddech przyspieszył. To było czyste zaskoczenie. 
-Przepraszam, nie chciałem.-odburknął kiedy wszedł przez drzwi od tarasu. Zaświeciłam światło i wtedy dojrzałam, że jego dolna warga mocno krwawi.
-Boże. Co ci się stało?-pisnęłam trochę spanikowana.
-Cicho bo obudzisz ojca.-szepnął uspakając mnie. 
-Powiesz mi w końcu co ci się stało?-dalej nalegałam chcąc uzyskać odpowiedzi.
-Kiedy wychodziłem przez taras przewróciłem się...bo nic nie widziałem przez tą ciemność.-odpowiedział co chwila się jąkając.
-Taaa, a ja jestem modelką i zarabiam codziennie miliony.-syknęłam wściekła, że nie potrafi powiedzieć mi prawdy tylko mnie okłamuje. Nienawidziłam kłamstw. 
-Aż tak bardzo nie umiem kłamać?-zaśmiał się a mi wcale nie było do śmiechu. Najwidoczniej to zauważył bo jego mina spoważniała.-co jest Jo?
-Nie lubię kiedy ktoś mi nie mówi prawdy.-moje oczy się zaświeciły a wzrok wlepiał się w podłogę. Czy tak trudno było mi zaufać i powiedzieć prawdę? Czy wszyscy dookoła musieli mnie okłamywać? 
-Jo, przepraszam...
-Po prostu powiedz prawdę, a jeśli dla ciebie jest to takie trudne to...
-Wyszłem od ciebie i poszłem do Harrego i trochę się posprzeczaliśmy. To chyba na tyle.- powiedział tak szybko, że ledwo nadążyłam.
-Uderzył cię? Dlaczego?- zapytałam trochę zdezorientowana ale wcale nie zdziwiona. Harry był impulsywny więc mógł nawet uderzyć kogoś z powodu błahostki.
-Pewnie dlatego, że to ja pierwszy go uderzyłem.
-Uderzyleś go?! Ale dlaczego!- zapytałam nieco wkurzona, że wyszedł ode mnie tylko dlatego żeby pójść do Harrego.
-Dwa razy. Zasłużył, jakby nie potraktował cię w taki sposób to nic by się nie stało.- powiedział Clark ze stoickim spokojem. Ja też musiałam go zachować. Nie odzywając się ani słowem pociągłam go za rękę usadzając go na krześle i opatrując jego ranę. 
-Nieźle oberwałeś.-skrzywiłam się obmywając jego ranę. 
-On nie gorzej. Chyba, że we mnie wątpisz...
-Nie, absolutnie.
Chyba zareagowałam za szybko ponieważ momentalnie się zaśmiał. 
-Mam nadzieję.-uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
-Boli?-zapytałam przyglądając mu się z uwagą.
-Bywało gorzej ale...
-Ale co?-zapytałam zaciekawiona.
-Ale wiem co pomoże. 
Chciałam zapytać co ale nie zdążyłam. Jego usta połączyły się z moimi. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Blondyn podniósł mnie i posadził sobie na kolanach. Objęłam go nogami dalej całując i ponosząc się chwili ...
*
Hej! Jeśli macie do mnie jakieś pytanie to proszę tutaj: http://ask.fm/Patricila

A jeśli macie jakieś pytania do Harrego i Jo to także zapraszam na ich aski:

http://ask.fm/MonsterSyles

http://ask.fm/JoPoolow