środa, 4 grudnia 2013

twenty-two

Wokół panował bezlitosny chaos, nad którym raczej nikt nie mógł zapanować, albo nikt nie chciał. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale od czasu do czasu pomrugiwały kolorowe światełka. Impreza zamiast się kończyć, robiła się coraz bardziej tłoczna. Spojrzałam ostatni raz na obściskujące się pary i obracając się do nich tyłem wyjrzałam przez wielkie okno obcego mi domu, w którym się znajdowałam.Przed moimi oczami pojawiła się zakapturzona postać. Chłopak spojrzał na mnie chyba najbardziej mrocznym wzrokiem jaki mogłam sobie wyobrazić. Odchyliłam lekko wargi poprzez strach który zaczął we mnie buzować. Nie widziałam do końca jego twarzy, było zdecydowanie za ciemno abym mogła coś ujrzeć. 
-Zatańczysz?- obróciłam się z impetem słysząc męski głos zaraz za swoimi plecami.
- Nie dziękuje, nie mam ochoty.- odparłam chłodno spoglądając na obcego mi nawalonego gościa. Oglądając jego twarz ostatni raz, wyminęłam go i skierowałam się do drzwi.  Pobiegłam truchtem do okna przez które przed momentem wyglądałam. Nikogo tam nie było. Bacznie obserwowałam to miejsce przez jakiś czas ale kiedy stwierdziłam, że nie ma tam żadnej żywej duszy obróciłam się z zamiarem...
-Szukasz kogoś?- zapytała zakapturzona postać.
-Tak. To znaczy nie, nikogo nie szukam. Chciałam się jedynie przewietrzyć.
Chłopak ściągając kaptur, odsłonił swoją idealną i gładką twarz. Przyjrzałam się mu i dopiero wtedy go poznałam... Te złociste włosy. Wiedziałam, że je skądś kojarzę. Parking....

-Zamierzasz przespać tak cały dzień? Bo jeśli tak to uwierz, że jestem zdolny do zawalenia cię z tego  łóżka i to w dosłownym sensie. Co ty na to złotko? Jo! Do kurwy nędzy wstawaj! Teraz już nie żartuje!
Słysząc ten głos i ostry ton, moje powieki automatycznie się otworzyły chociaż wcale nie było im to na rękę.
-Czego chcesz? I gdzie... Gdzie ja jestem?- warknęłam zła od razu otwierając oczy. Na mojej twarzy pojawił się grymas gdy spojrzałem na Stylesa i na pomieszczenie w którym się znajdowałam. Jego pokój, super. Jak ja się tutaj w ogóle znalazłam? Musiałam zasnąć a on pewnie mnie przeniósł, spalam zapewne do tej pory,wręcz cudownie.
-Pytasz czego chce?- powtórzył po mnie Harry uważnie mi się przyglądając.
-Tak, właśnie czego chcesz? Mam już cię serdecznie dość. Nie rozumiesz, że dowiedziałam się o twoich, że tak powiem 'niecnych planach' i już nie mam ochoty być dłużej twoja zabawką ani przynętą? Zawiodłam się na tobie i tyle. Daj mi spokój i po prostu znajdź sobie inną tak samo naiwną i głupią dziewczynę, ale inną nie mnie, rozumiesz?
-Rozumiem.- przytaknął przyglądając mi się z wielką uwagą.
-Czyli to oznacza, że dasz mi spokój?- zapytałam pełna nadziei.
-Powiedziałem, że rozumiem a nie, że dostosuje się do tego co mówisz, a to jest jakaś różnica prawda skarbie?- zaśmiał się w ten swój wścibski sposób i wstał przechadzając się po pokoju. 
-Świetnie! Naprawdę! Świetnie! A co z moją ciocią? Będzie się o mnie martwić!- warknęłam wstając z łóżka i idąc w stronę Harrego. 
-O ciotkę nie musisz się martwić, myśli, że nocujesz u przyjaciółki.- powiadomił mnie Harry wyglądając przez okno i ani trochę nie zwracając na mnie uwagi.
-Jak to? U jakiej niby przyjaciółki? Ty nie jesteś moją przyjaciółką! Coś ty znów wykombinował?- we mnie się już po prostu gotowało. 
-Bez takich szczegółów, nie chce mi się opowiadać od nowa. Zadowól się tym, że twoja ciocia myśli, że jesteś u koleżanki robiąc kupę zadań domowych, a teraz jeśli możesz ubierz się i wychodzimy.-oznajmił mi Harry a jego brwi znacznie zaczęły podskakiwać do góry. Postanowiłam, że nie będę już więcej pytać o ciotkę iż wiedziałam, że ten bezmyślny człowiek mi nic nie powie, ale gdzie on chciał mnie targać o tej godzinie?
- Czyś ty kompletnie już zwariował? Jest pierwsza rano! Nigdzie z tobą nie idę! Bo niby kurwa gdzie?- dobrze wiedziałam, że mój język coraz bardziej przerażał, ale jak miałam się odzywać do niego w inny sposób? Wszystko co robił było niedopuszczalne i w pewien sposób karygodne. Jego całe zachowanie było karygodne i raczej wszyscy powinny przyznać mi racje co do oceniania go w taki a nie inny sposób.
-Oh, czy ty musisz zadawać zawsze tyle pytań? Idziemy do klubu. Po pierwsze to muszę się rozerwać a po drugie załatwić tam kilka moich spraw, więc ubierz się i nie sprawiaj oporów bo to nigdy nie kończy się dla ciebie dobrze.
-Dupek!- warknęłam spoglądając na niego zimnym wzrokiem. Byłam zmęczona i wcale a wcale nie miałam ochoty się nigdzie włóczyć, a już szczególnie nie po żadnych głośnych klubach i do tego z nim, czyste okropieństwo. 
-Pośpiesz się, daje ci dziesięć minut.-powiedział i skierował się do drzwi, wyobrażałam sobie, że rzucam w niego jakimś ciężkim przedmiotem i to przynosi mi ulgę, ale czar pryskał kiedy okazało się, że nic nie mogę zrobić i że to tylko moje ciche wyobrażenia.
-W co ja mam się niby ubrać?- rzuciłam tym pytaniem kiedy był w trakcie zamykania drzwi. 
-To co masz na sobie jest okej. Złotko nie przejmuj się, dla mnie we wszystkim jesteś piękna.- odpowiedział i zniknął zostawiając mnie samą. 
Skurwiel.
Spojrzałam w dół żeby sprawdzić co takiego miałam na sobie. Moim strojem okazały się ciemne wąskie dżinsy, a na górze nie szeroka bluzka z trzy czwartymi rękawkami, uchwyciłam wzrokiem jeszcze moja bluzę która leżała na ziemi. Cała różowa z zamkiem na środku. Od razu ją na siebie przywdziałam zasuwając suwak do połowy. Kiedy zrobiłam ze sobą porządek w łazience, usłyszałam z dołu głos Harrego wołający moje imię i pośpieszający mnie. Dupek, dupek, dupek.-powiedziałam na głos twierdząc, że mogłabym to powtarzać co chwile.
Stanęliśmy przed nieznanym mi klubem a raczej wejściem do klubu. Były to schody w dół. Czułam się jakoś obco schodząc tam. Klub był położony w centrum miasta i chyba był bardzo dobrze znany, ale mi nigdy nic nie wiadomo o takich rzeczach a to pewnie dla tego, że nie przebywałam w takich miejscem dopóki nie poznałam Harrego co uważam za pecha, chyba.
-Nad czym tak myślisz?- urwał mnie z zamyśleń jego głos.
-To nie twój interes.- parsknęłam a na mojej twarzy formował się grymas. Nie powinien się interesować o czym myślę, na pewno nie on.
-Skończy pieprzyć i schodź szybciej po tych schodach.- warknął rozdrażniony moją nie miłą odpowiedzią. Jakoś wszystko od tej pory było mi całkowicie obojętne. Zaczęłam szybciej zeskakiwać ze schodów aby zaspokoić jego złość, choć wcale tak naprawdę nie interesował mnie jego aktualny humor ale nie chciałam go znów wyprowadzić z równowagi żeby nie robił scen. Przeszliśmy oboje obok bramkarzy bez żadnego problemu, widziałam tylko jak obaj kiwnęli głowami do Harrego i tyle. Kiedy znalazłam się już w środku zaczęłam oglądać wszystko co napotkał mój wzrok. Ten klub nie różnił się niczym innym od pozostałych. Podobny wystrój do reszty i podobne pijane towarzystwo tańczące na parkiecie lub ledwo co żyjące i leżące w lożach. 
-Poczekaj przy barze ja zaraz przyjdę, muszę coś tylko załatwić.- rozkazał stanowczym głosem Harry po czym skierował się w całkiem inną stronę. Na wprost był bardzo dobrze widoczny bar poprzez oświetlające go światła. 
Poszłam w jego stronę zastanawiając się dlaczego Harry tak bardzo mi ufał? Przecież mogłam uciec kiedy mnie tu zostawił, ale byłam zbyt ciekawa co mnie z nim spotka i chyba zbyt bardzo się bałam, że za to że próbowałam uciec ukarałby mnie w jakiś podły sposób. Usiadłam na wysokim krześle spoglądając na barmana który serwował non stop drinki. Poruszał się z taką gracją i szybkością, było widać gołym okiem, że był doświadczony w tym co robi. Mój wzrok powędrował zaraz w całkiem przeciwna stronę, zakapturzona postać która miała zwróconą głowę w moim kierunku a z pod jej kaptura wystawały te złociste włosy... Te z parkingu i mojego snu. Mój sok który zamówiłam przed minutą się prawie rozlał kiedy tajemnicza mi osoba która siedziała na przeciwko, podniosła ręce i zdjęła kaptur. Nie był taki jak we śnie, jego twarz była bardziej idealna jeśli istnieje coś takiego jak stwierdzenie 'być bardziej idealnym, niż po prostu idealnym' ale mniejsza z tym. Serce zaczęło bić o trylion razy szybciej kiedy zobaczyłam, że powoli wstaje i idzie w moja stronę. Co miałam robić? Co? Boże, Siedziałam jak sparaliżowana i nie mogłam się ruszyć. Moja prawa ręka spoczywała na blacie od baru, a lewa na szklance od soku niemiłosiernie go ścigając, tak mocno, że obawiałam się, iż zaraz szklanka pęknie a moja ręka pozostanie dalej w bez ruchu z gromadzącą się wokół czerwoną cieczą, lecz tak się nie stało, szkło było na tyle mocne aby nie pęknąć.
Chłopak usiadłam zaraz obok mnie na barowym krześle. Był o tyle wyższy, że nawet siedząc patrzył na mnie z góry. Choć nie można było go porównać do żyrafy ponieważ sięgał wzrostu mniej więcej Harrego. Spojrzał na mnie przechylając głowę w prawą stronę. Spuściłam na chwilę wzrok ale zaraz znów go podniosłam. Nie, nie był to sen ani nie, wyobraźnia nie płatała mi figlów. On po prostu siedział na przeciwko mnie i wpatrywał się w moją twarz jak w obrazek.
-Śledzisz... śledzisz mnie?-zapytałam jąkając się w ten mój niezręczny sposób. Po kim ja to miałam? Bo na pewno nie po rodzicach, chyba, że zaraz się okażę, że moi rodzice tak naprawdę nimi nie są. Okej... Jo nie bredź, weź się w garść dziewczyno.
-A jak myślisz?- zaśmiał się w tak dobrze znany mi sposób...
-Byłeś na parkingu...
-Tak, zgadza się byłem i co?- ponownie się zaśmiał widząc moją kompletnie zdezorientowaną twarz. Nie wiedziałam czy mam uciekać, czy też dalej siedzieć z osłupiałą miną i do tego nic nie rozumiejąc. No stawcie się w mojej sytuacji...
-O co ci chodzi?- zapytałam biorąc się na odwagę i dodając do mojego głosu gram czystego oburzenia. On był jakiś cholernie dziwny... tak, przystojny też ale tak cholernie dziwny, że nie mogłam ani trochę tego pojąć.
-A o co tobie chodzi?- czy on po prostu nie mógł przestać się głupio uśmiechać tylko zacząć normalnie odpowiadać? To było tak strasznie trudne? Poziom hard? Chyba dla niego tak, skoro nie mógł ze mną rozmawiać swoim ojczystym językiem, tylko wymyślać swój własny i do tego jakiś zmontowany. 
-Nie będę z tobą dyskutować.- powiedziałam poważnie odwracając od niego wzrok i kierując go na barmana który wciąż zajmował się wydawaniem drinków. 
-Dyskutować, haha.- znów ten śmiech.
-Ty masz dobrze poukładane w głowie? Jest coś w tym śmiesznego? bo ja jakoś nie widzę.- zirytowałam się słysząc po raz kolejny jego okropne brechtanie.
-Dziwie się, że on się tobą zainteresował. Jesteś taka inna. Poważna, strzelam, że z bogatej rodziny. Pewnie nie chodzisz na imprezy, nie pijesz, nie palisz ani też nie robisz żadnych zakazanych rzeczy. Hm, myślałem, że on woli bardziej kurwiące się laski, jeśli mogę tak to powiedzieć.- stwierdził przyglądając mi się z mrożącą w żyłach uwagą. Jego mina ani trochę nie przypominała tej z przed chwili, tej roześmianej i zabawnej. Była poważna i twarda w sobie jak kamień.
-Kto się mną zainteresował? Jesteś jakiś nienormalny.- warknęłam przyglądając się mu coraz uważniej. Domyślałam się o kogo mogło mu chodzić, zapytałam automatycznie ale wcale, a wcale nie chciałam znać odpowiedzi więc zeskoczyłam szybko z wysokiego krzesła i skierowałam się w głąb sali. Kiedy ostatni raz spojrzałam w tył, nie było go tam. Zniknął, chłopak ze złocistymi włosami zniknął jakby nigdy nie istniał. 
Odpychając od siebie tańczących ludzi przemierzałam parkiet szybkim tempem, aby się stamtąd wydostać. Ujrzałam dość obszerny korytarz więc od razu skręciłam w lewo przechodząc przez tłum i docierając do niego z wielką ulgą. Ale to co tam zobaczyłam całkowicie zbiło mnie z tropu. Był tam Harry, nie sam. Tą dziewczynę poznałabym wszędzie. Ness. Moja druga przyjaciółka przed którą ostatnio często coś ukrywałam. Chyba już nawet nie mogłabym zaliczyć jej do grona przyjaciół. Harry stał oparty o ścianę a ona klęczała przed nim rozpinając mu pasek... 
Ness chyba odruchowo spojrzała w moją stronę, a kiedy mnie tam ujrzała otworzyła szeroko oczy.
-Dziwka.- warknęłam spoglądając na nią i machając głową z obrzydzeniem. Przecież ona ciągle myślała, że Harry to mój chłopak. Jak mogła? Jak?
-Joela...- wypowiedziała moje imię w całości, a ja się automatycznie wzdrygnęłam. Ludzie mówili tak do mnie tylko wtedy, gdy sytuacja była poważna. Nienawidziłam mojego całego imienia.
Zauważyłam, że Harry skierował na mnie swój wzrok i strzepnął od razu ręce tej suki i zaczął iść w moją stronę. 
-Jo, to nie moja wina, że ta kurwa...- zaczął ale nie chciałam żeby kończył. Zamiast wysłuchiwać tego co miał do powiedzenia obróciłam się do nich tyłem i pobiegłam przed siebie, przedzierając się z ogromną siła przez wszystkich ludzi a wtedy wpadłam na niego, na dziwnego ale przystojnego chłopaka w złocistych włosach. Łzy płynęły mi po policzkach ciurkiem, czułam, że cały makijaż rozmazuje mi się po twarzy ale nic mnie nie obchodziło a tym bardziej mój wygląd. Bolało, nie tylko to, że jedna z moich przyjaciółek okazała się fałszywą suką ale to, że Harry miał coś z tym wspólnego. Czułam do niego nienawiść ale nie tylko...
-Co się stało?- zapytał a w jego oczach i głosie mogłam zauważyć i usłyszeć troskę.
-Po prostu mnie stąd zabierz...
*
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać ale w końcu dodałam ten rozdział. JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.


sobota, 2 listopada 2013

twenty-one



-Jo, chodź jedziemy stąd nie zostaniesz tu ani minuty dłużej.-głos mojego taty sprawił, że się ocknęłam. Twarz Harrego była czerwona ale mogłam też z niej odczytać, że zagubiona. Nie mógł najwidoczniej dowierzyć, iż ja to wszystko słyszałam co szczerze, zapewne nie należało do części jego chytrego planu. Wiedziałam jedno, nie zamierzałam tu spędzić ani minuty dłużej, na pewno nie z tym człowiekiem. Myślałam, że się zmienił ale najwidoczniej się przeliczyłam.
-I co masz zamiar jechać ze swoim ojcem który też rucha wszystko co się rusza?- prychnął Harry bacznie mi się przyglądając. Nie wiedziałam czy mam mu na daną chwilę wierzyć, czy nie ale wolałabym być gdziekolwiek tylko nie z nim i koło niego.
-Chyba sobie kpisz…-odezwał się mój ojciec ale natychmiastowo mu przerwałam.
-To nie zmienia jednak faktu, że jesteś od niego gorszy.- powiedziałam szorstko odchodząc w stronę auta mojego taty.
-Jo! Przemyśl to co robisz nim będzie za późno.
-Zamilcz Styles i pogódź się z tym, że nadszedł czas w którym twoja zabawka zostaje uwolniona. Rozumiesz? Już nie ma żadnej zemsty.- wykrzyknęłam w jego stronę ostatnie słowa po czym wsiadłam do wozu. Nie minęło nawet pięć sekund a tata odpalił silnik i zaczął jechać w stronę centrum miasta.
-To prawda?- zagadnęłam patrząc przed siebie. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Mój ojciec też był draniem który na okrągło kogoś pieprzył? Naprawdę? Jeśli odpowiedz miała brzmieć twierdząco to…
-Co ma być prawdą?- udawał, że nie wie o co mi chodzi ale to było przecież proste, że zdawał sobie sprawę z tego o co go pytam. Postanowiłam nie owijać w bawełnę bo takie gadanie bez sensu było głupie.
-To, że się pieprzysz z innymi i skąd ty się w ogóle to wziąłeś?- moje słowa były nie przyjemne ale ta cała sytuacja w której się aktualnie znajdowałam mnie totalnie przymroczyła gorsząc w jakiś sposób.
-Pilnuj język, nie tak cię wychowałem.- warknął marszcząc brwi. Oczywiście nie obeszło się bez pouczania, jak ja tego nienawidziłam a szczególnie wtedy gdy oni sami nie zachowywali się lepiej ode mnie. No ludzie zlitujcie się.
-Tato nie jestem dzieckiem i odpowiedz mi jak cię o coś pytam.- zażądałam nie będąc w stanie nadal czekać. Bo ile można?
-Twoja matka do mnie zadzwoniła po tym jak twój prze „miły” kolega pobił jej znajomego. Nie mogła tego znieść, że zabrałaś się razem z nim, więc musiałem interweniować na swój sposób.- wytłumaczył nieco skracając całą historię ale niestety sama ja czułam niedosyt który musiałam od razu zaspokoić.
-Jej znajomego? Tato! Ale ona cię zdradza do cholery.- kiedy to powiedziałam poczułam niesamowitą ulgę, nie wiem czemu po prostu to wszystko ze mnie wypłynęło.
-Kochanie, ja o tym wiem.- powiedział krótko nie odzywając się ani słowem więcej. On żartował prawda? No powiedzcie, że żartował! Matka go zdradzała a on nic sobie z tego nie robił? To są chyba jakieś jaja. Jaki z niego mężczyzna? Boże, to wszystko jest takie popaprane, co tu jest w ogóle grane?
-Jak do cholery wiesz? I kompletnie cię to nie rusza?- warknęłam nie dowierzając w to co przed chwilą usłyszałam. Jakaś kompletna bzdura, przysięgam.
-Sam nie jestem Święty. Poza tym oboje nie mamy nic przeciwko temu. Koniec tematu, nieważne. To są sprawy dorosłych nie twoje.-próbował brzmieć poważnie ale coś mu nie wychodziło, nic mu nie wychodziło oprócz pieprzenia beznadziejnych głupot które w ogóle się nie sklejały.
-Jesteście popieprzeni kurna. Jestem waszym dzieckiem więc to chyba też są moje sprawy, nieprawdaż? Sorry nie, nie chcę już nic wiedzieć na wasz temat.- byłam więcej niż zła. Kompletny szał buszował w mojej głowie. Nie dość, że Harry okazał się totalnym draniem to jeszcze musiałam przeżywać w domu jakiś horror. Czemu tylko mnie przytrafiają się takie okropne rzeczy?
-Jo! Mówiłem ci coś już na temat twojego słownictwa!- ojciec po raz kolejny się wydarł ale nie zwracałam na to jakiejś szczególnej uwagi. Bardziej po głowie chodziło mi to, że moi rodzice są w jakimś wolnym związku jeśli można to tak nazwać, pieprzą się na prawo i lewo czy to możliwe? Jak widać tak. A myślałam, że pochodzę z jakiejś rodziny na poziomie. Najwidoczniej się grubo myliłam. Przez resztę drogi nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, co mi wcale nie przeszkadzało bo ani trochę nie miałam ochoty do przeprowadzania z nim jakiejkolwiek konwersacji. Pochodziłam z chorej rodziny i taka była moja teraźniejsza opinia, nic dodać nic ująć. W sumie to można było jeszcze dodać kilka bardzo nie ładnych słów a wolałabym zachować je dla własnej głowy żeby nie zatruwać innym słownictwa. Nim się zdążyłam zorientować, wjechaliśmy autem zaraz pod dom więc szybko wysiadłam zatrzaskując za sobą porządnie drzwi i pobiegłam w stronę domu, otwierając go i pędząc do swojego pokoju. Słyszałam za sobą jakieś krzyki, najwidoczniej była to kobieta którą kiedyś nazywałam mamą, ale to już przeszłość i to zupełnie daleka. Wyciągnęłam z szafy moją dużą walizkę którą zawsze zabierałam ze sobą gdy jechałam na wakacje lub tym podobne. Wyrzuciłam wszystkie swoje ciuchy z szafy wkładając je do walizki i tak samo robiąc z innymi potrzebnymi mi rzeczami. Przykro mi ale nie miałam zamiaru przesiadywać dłużej w tym domu wariatów, o nie. Założyłam jeszcze torebkę na przedramię i zaczęłam targać za sobą mój cały dobytek który zdołałam zapakować. Zeszłam po schodach z wielkim hukiem i kiedy już kierowałam się do drzwi, zatrzymali mnie rodzice.
-Co ty robisz dziecko?- zaśmiała się matka nie dowierzając w to co widzi. W tej chwili miałam ochotę zedrzeć jej z twarzy ten irytujący uśmiech. Tu wcale nie było do śmiechu, tym bardziej jej nie powinno być tak wesoło bo jaka matka się tak zachowuje? Przeczuwam, że żadna a jak już się znajdzie to zapewne rzadko.
-Jak widać wyprowadzam się. Nie mam zamiaru mieszkać dłużej z takimi ludźmi, którzy się pieprzą za swoimi plecami i nie mają nic przeciwko temu.-Wyszłam za próg drzwi ciągnąc za sobą mój spory bagaż.
-Jo nie wygłupiaj się, porozmawiajmy na spokojnie. Nigdzie się nie wyprowadzasz masz dopiero siedemnaście lat.-Odezwał się ojciec na którym tak samo się zawiodłam. Myślałam, że chociaż on posiada jakiś honor ale jak widać ciągle się myliłam.
-Wolicie żebym uciekła całkowicie z domu czy żebym zamieszkała o ciotki Lindsay na jakiś czas?- postawiłam im przed nosem jakieś dwie decyzje które dla mnie były całkowicie przyzwoite choć i ta druga nie była do końca prawdziwa,ponieważ nie zamierzałam w ogóle do nich wracać ale warto było skłamać. Wolałam mieszkać z moją ciotką, siostrą matki która trzymała rygor ale też na swój sposób była wspaniałą kobietą niż z tymi… ugh nie ważne.
-Jeśli się zgodzi to możesz u niej zamieszkać ale na jakiś czas.- oboje się zgodzili pewnie dlatego, że nie mieli innego wyboru.
-Więc do zobaczenia.- pomachałam im od niechcenia i skierowałam się w stronę czekającej już na mnie taksówki.
*Dwa dni później*
-Masz zamiar kiedyś wrócić do domu?- zapytała mnie Sue kiedy przesiadywałyśmy razem na przerwie w szkole.
 -A po co? Powiedz mi jakbyś była w mojej sytuacji to chciałbyś tam wrócić?- zapytałam bezradnie głęboko oddychając.
-Nie, raczej bym nie chciała.- stwierdziła obejmując mnie ręką.
-Wszystko się jakoś ułoży.- próbowała pocieszać ale chyba nie mogło być już gorzej.
-Mam nadzieję, że się ułoży a tym czasem…
-Hej dziewczyny! O czym tak plotkujecie? Jo nie chcę ci nic mówić ale twój chłopak stoi pod szkołą i chyba oczekuje twojej wizyty.- zaśmiała się Ness pojawiając się chyba znikąd.
-Ale ja nie mam…- prawie się wygadałam i dopiero po chwili oprzytomniałam, że przecież Ness nadal myśli, iż Styles jest moim chłopakiem ale zaraz? Skoro ona mówi, że…
-Harry jest przed szkołą?- zagadnęłam prędlo żeby jak najszybciej uzyskać od niej tą informacje.
-Tak jest przed szkołą, mała. I musi być w tobie zakochany po uszy skoro czeka na ciebie jak na księżniczkę.- zaśmiała się powodując, że przeszła przeze mnie pewnego rodzaju odraza. Mogłam śmiało wykrzyczeć jej prosto w twarz, że to nie jest mój chłopak lecz zwykły śmieć który nie posiada serca ani uczuć, lecz tego nie zrobiłam. Tym bardziej nie wiem jak można było twierdzić, iż on traktuje mnie jak księżniczkę. Najwidoczniej tylko ja wiedziałam jaki ON jest naprawdę.
-Zaraz wracam, muszę coś załatwić.- stwierdziłam zrezygnowana idąc w stronę wyjścia. Kiedy ostatni raz spojrzałam na Sue wyczytałam z jej ust abym się trzymała. Nie mogłam jej tego zapewnić w stu procentach, ponieważ bałam się, że mogę się rozpaść.
Wyszłam ze szkoły, zbiegając po schodach i rozglądając się po parkingu. Kiedy prawie zwątpiłam, ujrzałam chłopaka opierającego się o auto samochodu. Nie absoltutnie, nie był to Harry. Tamten chłopak miał na sobie czarne luźne spodnie, mając także czarną kurtkę z kapturem na głowie. Mogłam dojrzeć jego złociste leciuteńko kręte włosy, które trochę wystawały z pod kaptura. Jego wzrok był wlepiony we mnie. Nie mogłam wywnioskować co on oznaczał, po prostu nie mogłam, był zbyt tajemniczy ale za to jak bardzo pociągający co mnie od razu onieśmieliło.
-Pamiętasz? Harry Styles ma swoje zasady.- usłyszałam za sobą ten zachrypnięty głos, nawet nie zdążyłam obrócić się w jego stronę gdyż chwycił mnie mocno dłońmi, dosłownie pakując do auta. Jedynie co mogłam jeszcze dojrzeć to nadal wpatrującego się we mnie chłopaka. Czy normalny człowiek  nie powinien zareagować na to co robił mi Styles? Przecież to wyglądało jak jakieś porwanie, a tamten? Nic, po prostu nic. Stał nadal oparty o auto z założonymi rękami wpatrując się we mnie tym tajemniczym wzrokiem. Jedynie co teraz mogłam stwierdzić to jest to, że widocznie ten człowiek nie był na tyle normalny aby mi pomóc.
Silnik został odpalony i auto momentalnie ruszyło. Szarpałam za klamkę od drzwi lecz była zamknięta. Ten kretyn był nieobliczalny.
-Nie wyjdziesz stąd złotko.- zaśmiał się szyderczo najwidoczniej ze mnie kpiąc w ten swój podły sposób. Co za prostacki cham.
-Czego ty ode mnie chcesz? Zniszczyłeś mi życie a teraz co masz zamiar zrobić?- zadałam mu tak proste pytanie które mimo to, że było pokryte moim histerycznym szlochem to brzmiało całkiem wyraźnie i stanowczo ale i tak byłam pewna, że uniknie normalnej odpowiedzi.
-Niszczę je ponownie.- odpowiedział ochryple dodając gazu i jadąc coraz szybciej. Widziałam, że to kochał, kochał jak diabli.
-Proszę cię zostaw mnie w spokoju, Harry odpuść- nalegałam ale równie szybko mogłam się domyślić, że to nic nie da.
-Widziałem jak na niego patrzyłaś.- powiedział dość spokojnym tonem ale i tak nie wiedziałam kompletnie o kim on bredzi.
-Słucham?- byłam tak ciekawa jaką kolejną bzdurę za chwilę mi zapoda, że prawie mnie rozsadzało od środka.
-Widziałam jak patrzyłaś na tego kolesia na parkingu. Tym swoim wzrokiem. Jo, nigdy więcej nie zwracaj uwagi na tego człowieka.- jego ton stał się poważniejszy a ja zaczęłam się zastanawiać dlaczego mi tak rozkazuje? I jaki był powód abym nie mogła nawet na niego spojrzeć. Choć szczerzę mówiąc śmiałam wątpić, iż jeszcze go kiedykolwiek spotkam ponieważ nigdy wcześniej go nie widziałam.
-O co ci chodzi? Patrzyłam na niego normalnie, ty masz coś z psychiką człowieku. W czym on jest od ciebie gorszy, że nie mogę na niego nawet zwracać uwagi?- sposób w jaki do niego przemawiałam był przesycony najokrutniejszym jadem na jaki tylko mogłam się odważyć. Co teraz czułam? Nienawiść.
Auto zahamowało tak gwałtownie na co ja z wielką siłą uderzyłam o przednie siedzenie. Nie mogłam powiedzieć, że nie bolało bo to byłoby kłamstwem. Spojrzałam przez przednią szybę aby zobaczyć co było powodem, że on tak gwałtownie zahamował ale nie dojrzałam nic oprócz pustej ulicy. Zrobił to celowo.
-Po prostu się ucisz. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że patrzysz na kogoś takim wzrokiem to zrobi się nie ciekawie, a jeśli zobaczę, że chociaż raz spojrzałaś na niego albo miałam z nim coś wspólnego… po prostu wiedz, że nie będzie ci już tak wesoło. Mówię to i robię wyłącznie dla twojego bezpieczeństwa.
-Co ty jesteś zazdrosny?- zaśmiałam się kpiąc. Mogłam przysiąść, że z jednej strony zachowywał się jak całkowity zazdrośnik. Może i tamten tajemniczy typ był przystojny ale nie żebym od razu miała do niego wzdychać… Poza tym bardziej ciekawiło mnie to, co z tamtym złotowłosym było nie tak, że Styles tak na mnie najechał.
-Zamknij się. Zazdrosny? O Ciebie? Chyba kpisz, spójrz na siebie.- zaśmiał się będąc jednocześnie wściekły.
Jak w tak krótkim czasie mogło się to stać… jak tak w krótkim czasie ten psychopata powrócił? Niestety nie mogłam sobie sama na to odpowiedzieć.



*
Potrzebuję nowego szablonu na bloga, czy byłby ktoś chętny do zrobienia go? Albo czy znacie może kogoś kto mógby go dla mnie wykonać? Jeśli tak to dajcie znać tutaj http://ask.fm/Patricila

poniedziałek, 21 października 2013

Twenty

Z perspektywy Harrego;

Spojrzałem na Jo trochę zdezorientowany. Odkąd tylko się obudziliśmy patrzyła na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, którego nie mogłem kompletnie rozszyfrować. Co do diabła?
-A tobie co jest?- zaśmiałem się widząc wyraz jej twarzy.
-Yyy... Jakoś nie mogę w to uwierzyć.- zająkała się głupkowato, a jej policzki natychmiastowo przybrały rumieńców. Ona coś brała czy mi się tylko wydawało?
-Dziewczyno czy ty się dobrze czujesz?- spojrzałem na nią trochę zdezorientowany tym co mówi. Czasem płci przeciwnej po prostu nie da się zrozumieć i tyle z mojej strony.
-Dlaczego miałabym się źle czuć? Huh?- zapytała bacznie wpatrując się we mnie i próbując zachowywać się normalnie ale nadal jej to nie wychodziło.
-Bo zachowujesz się jak idiotka, może dlatego?- skrzywiłem się patrząc na jej równie nie przyjemną reakcje.
-Nawet po tym co się wydarzyło wczoraj, nadal będziesz dla mnie taki oschły i bezuczuciowy?- zapytała jakby tracąc nadzieje i spuszczając wzrok. Próbowałem przez chwile ogarnąć w myślach co jej chodziło po głowie, ale jakoś nie potrafiłem. Albo to ona coś sobie ubzdurała, albo to ja mam jakąś sklerozę i nie pamiętałem jakiejś sytuacji która 'rzekomo' powinna utkwić mi w pamięci.
-Cholera, powiesz mi co się takiego wczoraj wydarzyło, czy dalej będziesz robiła ze mnie debila?- wstałem z łóżka trochę zirytowany jej zachowaniem.
-Żartujesz sobie?! My się wczoraj pieprzyliśmy! A ty się pytasz co takiego wczoraj sie wydarzyło? Chyba serio żartujesz!- wybuchła na co ja momentalnie zacząłem dławić sie własnym śmiechem.
-Co ty ćpasz dziewczyno? Słyszysz się w ogóle? Oj, nie. Przepraszam to jednak mój błąd i zapomniałem o tej akcji. W nocy było tak gorąco... Próbowałem w ciebie wejść ale jesteś za ciasna, tak brzmi cała bajeczna historyjka.- nie mogłem wytrzymać ze śmiechu. Byłem pewny, że ona coś brała. -Ale...Czekaj, czekaj nawet mi nie mów, że to ci się śniło. Boże, jaka z ciebie pusta idiotka. I jak było? dobrze? Wiem, świetny w tym jestem, skoro ten sen był tak bardzo realny, że mi to prawie wmówiłaś.-dla mnie to wszystko było jakąś jedną wielką komedią, przysięgam. Nawet nie zdążyłem porządnie się pośmiać bo zauważyłem, że Jo stanęła na nogi. Spojrzała na mnie zawiedzionym wzrokiem a dobrze widziałem, że takie zachowanie z jej strony źle wróży. Już po chwili jej oczy coraz bardziej się świeciły. Nie minęło sporo czasu a po jej policzkach pociekły łzy.
-Przestań...-zacząłem ale niestety przerwała mi nie pozwalając nawet dokończyć zdania.
-Nie, po prostu daj sobie spokój. Skończ gadać i chociaż tyle dla mnie zrób.- kończąc na tym słowa pobiegła w stronę łazienki zamykając za sobą drzwi. Boże i co ja mam z taką zrobić? Nie mam pojęcia… nie mam zasranego pojęcia jak ją zadowolić. Bo cokolwiek powiem czy zrobię to zawsze jest moja wina i zawsze jest najgorzej.

Z perspektywy Jo;

Było mi cholernie wstyd. Czy ja naprawdę się przy nim tak zbłaźniłam? Te okropne uczucie które we mnie rosło było nie do zniesienia. Rozsadzało mnie od środka ale nawet nie miałam się na kim wyżyć, chyba, że na jakiś przedmiotach ale to nie to samo. Zawsze, wszystko musiałam w jakiś pieprzony sposób zjebać, chyba właśnie do tego zostałam stworzona. No i jak można było opisać uczucia które mi towarzyszyły w tej chwili? Dokładnie nie wiem ale wiem jedno, że czułam w sobie całkowity nieład.
Cholernie zawiedziona.
Smutna.
 Zła.
A może i nawet zrozpaczona. Czy to na serio się nie wydarzyło? Jeśli to był sen to mogę śmiało przyznać, że jak na moją psychikę był zbyt realistyczny. Boże, jestem głupią i pustą idiotką która za dużo sobie wyobraziła. Nie dość, że on już ma mnie za kretynkę to jeszcze w jego oczach wyjdę na jakąś napaloną małolatę, no pięknie.
Czekaj Jo... Od kiedy ty zaczęłaś przyjmować się tym co on mówi? Właśnie od kiedy? O to jest pytanie, a gdzie ta pechowa odpowiedz? Nie ma jej, ale trudno jak narazie jest mi zbędna. Usłyszałam szarpnięcie za klamkę a już po chwili ten zachrypły głos.
-Jo! Otwórz te pieprzone drzwi! Nie zachowuj sie jak dziecko!
-Ty w ogóle się słyszysz? Jak już ktoś zachowuje się jak dziecko, to na pewno nie jestem to ja!- krzyknęłam oschle nie dowierzając w to co mówi. Przepraszam bardzo ale to on naśmiewał się ze mnie jak jakiś bachor i jeszcze śmie twierdzić, że to ja jestem tą osobą która zachowuje sie jak dziecko? Chyba sobie kpi. Wypraszam sobie takie coś i to bez dwóch zdań. Nikt nie będzie robił ze mnie większej idiotki, nawet gdy już ja sama sobie na to pozwoliłam, o nie z mojej strony to tyle.
-Nie możemy pogadać jak normalni ludzie?- zapytał spokojnie myśląc chyba, że otworze mu drzwi i wpadnę w ramiona pragnąc z nim szczerej rozmowy, jego niedoczekanie i to kompletne.
-Od kiedy my rozmawiamy ze sobą jak normalni ludzie? Gdybyś ty chociaż spróbował zachowywać się w stosunku do mnie fair może i by coś z tego było, ale teraz kiedy traktujesz mnie jak pustą idiotkę? Poważnie? Chyba śnisz, słoneczko- prychnęłam naśladując jego słownictwo i styl mówienia.
-Nie wkurzaj mnie, Jo.- jęknął uderzając ponownie w drzwi. Mogłam tylko domyślić sie jaki miał wyraz twarzy... 'Zrezygnowany'.
Panowała kompletna cisza, choć mogę przyznać, iż nie całkowita ponieważ można było dosłyszeć za drzwiami ciche oddechy zwątpienia Harrego a także pojękiwanie, pewnie nie mógł już znieść tej ciągłej ciszy. Ten spokój przerwał dzwonek do drzwi który mogłam dosłyszeć aż tutaj.
-Idę zobaczyć kto przyszedł.- mruknął cicho Styles, chyba nawet sam do sobie ponieważ dobrze wiedział, że go nie słucham. Przysłuchiwałam sie jak zbiegał głośno po schodach czekając aż znajdzie sie przy drzwiach. Byłam ciekawa kto postanowił go odwiedzić, bo jakoś w to wątpię, żeby kogokolwiek zapraszał i chyba miałam racje ponieważ już po chwili usłyszałam jego zdenerwowany głos.
-Co ty tu robisz?- powiedział na tyle głośno abym mogła usłyszeć. Ciekawość zżerała mnie jeszcze bardziej ale nic na to nie mogłam poradzić... Chyba, że? No tak wyjście z łazienki i sprawdzenie kto to będzie najlepszym pomysłem. Wstałam na równe nogi, otwierając pośpiesznie drzwi i wychodząc cicho z pomieszczenia. Zeszłam po schodach próbując dosłyszeć ściszone głosy które dochodziły z wejścia.
-Gdzie jest Jo?
-Gówno ci do tego, poza tym nie ma tu Twojej popieprzonej córeczki, więc żegnam.-warknął Styles próbując zamknąć drzwi przed... Przed moim ojcem. Znieruchomiałam. Co on tu robił do jasnej ciasnej?
-Za dobrze cię znam. Przyprowadź ją tutaj albo sam to zrobię. Styles nie żartuje, więc rusz dupę i zrób to co mówię.-ton głosu mojego taty był dość agresywny, na tyle żeby przez moje ciało przeszły ciarki.
-Pamiętasz jak obiecałem ci, że kiedyś się zemszczę za brata? Pamiętasz? No kurwa pytam się czy pamiętasz?- warknął wściekły w stronę mojego taty. Nie miałam pojęcia o co im chodziło.
Zemścić?
Za brata?
Co on bredził?
Coś tutaj było nie tak i to bardzo nie tak…
-Pamiętam ale jeśli myślisz, że wyciągniesz w to moją córkę to bardzo się myślisz, ty...
-Wciągniesz? Stary to chyba nie ten czas, skoro już od jakiegoś czasu można zauważyć, że jest we mnie wciągnięta. Choćby nawet po tym można poznać, że ma sny erotyczne ze mną w roli głównej.-powiedział dumny z siebie a we mnie się po prostu gotowało.
-Jeszcze jedno słowo a tego pożałujesz...
-Oh, tak? A co tatuś na to, że już nie raz miałem swój język w jej buzi? Jest niezłą przynętą i jeszcze lepszą zemstą ale jeszcze nie skończyłem więc pozwól, że pójdę zaopiekować sie swoją nową zabawką nim mi się znudzi.
-Zabawką? Zemstą? Przynętą? Jesteś Największym skurwysynem świata. Największym i najohydniejszym.- wyłoniłam się za ściany wypowiadając te słowa z największą nienawiścią jaką zdołałam z siebie wydobyć. Czyli to wszystko było tylko grą?

*

Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Teraz przynajmniej wiem, że mam dla kogo pisać :) No i chciałam przekazać jeszcze jedno dla niektórych osób! Nie uważam się za najlepszą czytelniczkę to po pierwsze, a po drugie to chciałam was powiadomić, że nie oczekuje, iż pod każdym rozdziałem będzie 100 komentarzy tylko po prostu chociaż połowa osób która mnie czyta. A wcześniej dałam taki warunek żeby zobaczyć czy te osoby które wpisały się do informowanych w ogóle tu zaglądają.

Miałam dokończyć rozdział jutro ale zrobiłam to dzisiaj ponieważ, nie chcę marnować swoich urodzin na siedzeniu przed komputerem.

Kocham was i do następnego!


Jeśli macie jakieś pytania to tu: http://ask.fm/Patricila

środa, 2 października 2013

Nineteen

Radziłabym przeczytać notkę pod rozdziałem bo od tego zależy czy na moim blogu pojawi się kolejny rozdział

-Jeśli bym go zabił, to dla mnie nie byłoby to nic nowego i ty dobrze o tym wiesz.- parsknąłem widząc jak dziewczyna żelaźnie przejmuje sie całą sytuacją. Zauważyłem, że jej twarz jest blada a oczy ma spuchnięte od ciągłego płaczu, w pewnym sensie było mi jej żal ale to na tyle.
-To człowiek a życie jest najcenniejsze, więc po cholerę mówisz takie głupoty?- jej głos zapewniał mnie w tym, iż sama nie może dowierzyć w to co mówię. Ona po prostu nadal nie mogła pojąć tego, że zabijanie drugiego człowieka przychodziło mi z taką łatwością.
-Po pierwsze ten bezczelny chuj podniósł na ciebie rękę a po drugie pieprzył się z twoją matką...
-Wystarczy! Nie chce juz dłużej tego słuchać, jak dla mnie na dzisiaj to już za wiele.-machnęła ręką abym przestał wypowiadać kolejne powody które upewniałyby ją do tego, że to tym razem ja miałem cholerną racje.
-Jo- zagadnąłem krótko odwracając się w jej stronę.
-Hm?- dziewczyna nadal wpatrywała sie w przestrzeń przed siebie najprawdopodobniej próbując sobie poukładać w głowie ten cały chaos.
-Wszystko będzie dobrze, przysięgam.- próbowałem ją pocieszyć bo zdawałem sobie sprawę, że mogła po tym wszystkim czuć sie cholernie do dupy.
-Tak Harry jestem pewna, że wszystko będzie okej bo przecież to kolejna pieprzona błahostka. Przecież wszystko się w moim życiu tak pięknie układa. Bo ludzie których kocham traktują mnie jak gówno a to jest tak ekscytujące, że niemal mam ochotę skakać ze szczęścia. Prawie po raz kolejny mnie uderzyłeś, nie no sorry tym razem tylko niemiłosiernie mnie ściskałeś za nadgarstki pozostawiając tam siniaki a powód był przecież taki niewinny... Bo chciałam sie dowiedzieć czegoś więcej o Twojej przeszłości, a ty oczywiście musisz reagować w taki a nie inny sposób, ale okej wybaczam bo nic innego stosownego nie przychodzi mi do głowy chyba, że mam cie zadźgać na śmierć ale to już wydaje się nudne ponieważ codziennie robię to w myślach więc pozwól, że ci odpuszczę. Później matka zdradza mojego tatę z jakimś pieprzonym damskim bokserem. Oczywiście Harry nie miej mi tego za złe, że określam go w taki a nie inny sposób ale sam widzisz 'uderzył mnie' więc te określenie będzie tutaj najodpowiedniejsze. A następnie jak mój ojciec dowie się o zdradzie mojej matki to nie tylko rozniesie cały dom ale i siebie samego. Uwierz, że straciłam jakąkolwiek ochotę do życia i nie, nie próbuj mnie pocieszyć w ten marny sposób wmawiając mi, że 'będzie dobrze' bo wiem, że za cholerę tak dobrze nie będzie.- odetchnęła z ulga próbując nabrać powietrza do ust, zatem ja analizowałem to wszystko co wcześniej powiedziała.
-Zaliczasz mnie do ludzi których kochasz?- wypaliłem nie zastanawiając sie długo nad pytaniem ale szczerze mówiąc to wcale tego nie żałowałem ponieważ chciałem znać odpowiedz teraz, a nawet natychmiast.
-Co? Słucham? Czemu w ogóle pytasz o takie coś.- Jo zmarszczyła czoło a jej mina świadczyła o tym, że sekundę temu najwidoczniej spadła z nieba. Albo udawała głupią i chciała to przede mną ukryć albo była głupia nie pamiętając co przed chwilą powiedziała. Dwie opcje do wyboru.
-Powiedziałaś, że ludzie których kochasz traktują cię jak gówno i chwile później wymieniałaś w tej całej popieprzonej historii mnie, więc to jest powód dla którego pytam.- powiedziałem na jednym wdechu próbując wypaść normalnie ani nie unosząc głosu ani nie będąc obojętnym na jej słowa, po prostu jedyne co mi towarzyszyło to nieugięta ciekawość dowiedzenia się czegoś więcej, bo w tej chwili byłem tylko w czarnej dziurze która wcale mnie nie zadowalała.
-Co? Przesłyszałeś się albo to ja się przejęzyczyłam.- zaśmiała się niewinnie, próbując ukryć to swoje zawstydzenie ale mnie nie mogła nabrać, nie byłem aż taki głupi jak jej sie wydawało.
-Mnie złotko nie nabierzesz. Po pierwsze to nie mógłbym sie przesłyszeć w takiej kwestii bo jak byś nie zauważyła to nie mam siedemdziesięciu lat. A po drugie to ty także nie mogłaś się przejęzyczyć jeśli w ogóle wiesz co to znaczy, że używasz tego słowa w takiej sytuacji.
-Nie rób ze mnie idiotki- warknęła pod nosem słuchając uważnie moich słów.
-A ty ze mnie idioty.- zaśmiałem się dobrze wiedząc, że wszystko co wychodziło z jej ust było wielkim śmiesznym kłamstwem które niemiłosiernie mnie bawiło.
-Co do tego to nie jestem zbytnio o tym przekonana, bo już jesteś idiotą.-parsknęła i mogłem śmiało zauważyć w jej oczach ulgę kiedy znaleźliśmy sie pod moim domem a ona bez problemu wyskoczyła z auta, zatrzaskując za sobą drzwi i czekając na moje wyjście do którego zbytnio mi sie nie śpieszyło.
-Ruszaj się.- dziewczyna zauważyła, że jakoś nie palę się do wyjścia z auta więc śmiało przeszła do słów, na co od razu zareagowałem wychodząc z wozu aby nie musieć więcej słuchać jej ględzenia. Ominąłem ją podchodząc do drzwi wejściowych i otwierając je.
-Mam ochotę na gorący prysznic.- powiedziałem z rozmarzeniem kierując się w stronę mojej sypialni.
-Super. To rusz swój tyłek i spełnij tą swoją głupią ochotę.- usłyszałem ten zbędny komentarz ze strony Jo, co postanowiłem świadomie wykorzystać aby nie czuła się ciągle tak pewnie myśląc, że obejdzie się bez mojej odpowiedzi.
-Jeśli chcesz to możesz wziąć go ze mną i spełnić inne moje zachcianki.-zaproponowałem wymachując jej przed oczyma moimi bokserkami oraz ręcznikiem którego wyjąłem z szafki. Dziewczyna momentalnie przewróciła oczami patrząc na mnie z obrzydzeniem słysząc mój komentarz.
-Chyba śnisz czy coś. W ciąży jesteś?
-Co? Jakie od razu w ciąży?- zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co jej kompletnie chodzi. Szczerze mówiąc to ta dziewczyna potrafiła czasem zbić człowieka z tropu.
-Masz takie zachcianki i wymagania jak baba w ciąży, do tego wahania nastroju. Harry serio, albo zrób test ciążowy albo przejdź się do ginekologa. Tak to jest jak się jest nieodpowiedzialnym nastolatkiem i uprawia seks bez zabezpieczenia.- pokręciła głową zachowując się dosłownie jak jakaś typowa matka. Nie mogłem pojąć jak można mieć tak dziwne poczucie humoru.
-Masz nietypowe poczucie humoru.- zaśmiałem się nieco krzywiąc twarz.
-Pamiętaj, że jeśli byłabym inna to wtedy nie lubiłbyś mnie tak bardzo jak teraz.- musiała czuć sie już pewniej wypowiadając takie słowa. Nie zwracając dłużej uwagi na nią skierowałem się w kierunku prysznicu chcąc w końcu sie odświeżyć i odprężyć.

Z perspektywy Jo;

Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek będę znajdować się w tym domu z własnej woli ale ta cała sytuacja mnie tak jakby do tego zmusiła. Trochę się obawiałam tego wszystkiego, ponieważ nie wiedziałam jak to się dalej potoczy. Odetchnęłam na głos próbując się nieco uspokoić. Ułożyłam się wygodnie na łóżku Harrego abym mogła w końcu na spokojnie przemyśleć ten cały syf. Jedynej osoby jakiej nie mogłam wyrzucić teraz z głowy był...był Harry a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Co do cholery było ze mną nie tak, że ten człowiek ciągle wtrącał sie w moje myśli wchodząc tak bez pukania ani też zaproszenia?
Kiedy tylko znalazł się tam w kuchni i zaczął bić tego mężczyznę, z jeden strony poczułam sie jak jakaś księżniczka. Boże, wiem to głupie ale on mnie bronił a dla mnie było to coś, ugh przez to znów zaczynam mieć jakieś wariackie myśli. Wtedy się bałam ale nie o tego faceta tylko bałam się, że ze strony Harrego nie skończy sie na tylko pobiciu. Po prostu bałam sie, że może dojść do czegoś więcej. Teraz mogłam dziękować Bogu, że ogarnął sie na moje wrzaski i skończyło sie 'tylko' na stracie przytomności tego człowieka. To dziwne ale czułabym się do dupy gdyby Styles trafił przeze mnie do więzienia, to bardzo dziwne skoro jeszcze jakiś czas temu z chęcią bym go tak wpakowała. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego kiedy zasnęłam.
Obudził mnie czyjś delikatny dotyk na policzku więc momentalnie otworzyłam oczy czując przyjemny dreszczyk.
-Nie chciałem cię obudzić- zająknął sie zamieszany Harry który pochylał sie nad moja głową. Mi po prostu odjęło mowę. Rozejrzałam się po pokoju nie wierząc ani trochę w zawistną sytuacje. Musiało być już późno w nocy a ja musiałam długo spać.
Czy to co się stało przed chwilą to też był jakiś sen? Bo jak nie to jestem chyba w niebie. Chyba w końcu przyznałam, że cieszyło mnie to co przed chwilą zaszło.
To możliwe? bo szczerze to nie wydaje mi się... Nawet nie miałam odwagi sie odezwać bo niby co?
‘Hey, no Hazz nie przerywaj przecież to mi wcale nie przeszkadza a wręcz przeciwnie.’
Zdawałam sobie sprawę, że jego zdanie o mnie już jest w pełni wyrobione ale po tych słowach to miałaby mnie za jeszcze większa idiotkę. No ale ludzie skoro mnie tak nienawidził to czemu do cholery tak sie zachowywał?
'To są mężczyźni... Ich nie da sie zrozumieć.'
Ah, tak i teraz już wszystko wiadomo. Spojrzałam na niego łapiąc jego wzrok, przez chwilę tak się w siebie wpatrywaliśmy aż nie mogłam wytrzymać i tak po prostu sie zaśmiałem, dosłownie jak idiotka czy ja zawsze musiałam robić z siebie takie pośmiewisko?
-Co cie tak śmieszy?- pokazał swoje zęby w uśmiechu nadal będąc centralnie nade mną. Czy to przypadkiem nie wyglądało zbyt dziwnie?
-Po prostu nic ja...um coś sobie przypomniałam no i tak jakoś wyszło zresztą nie ważne....
I właśnie w tej chwili poczułam jego usta na swoich. Nie wiem czy tym sposobem chciał abym w końcu się zamknęła, ale jeśli tak to zdecydowanie mu się udało. Jego wargi były przyssane do moich ale póki co nadal miałam je zamknięte, w końcu chłopak nachalnie wepchnął mi do nich język ale nie mogłam co narzekać bo już po chwili sama odwzajemniałam pocałunek. To wszystko działo sie w tak szybkim tempie, nawet nie zorientowałem się kiedy Harry napierał swoim ciałem o moje. Właśnie tak, leżał na mnie ale wcale a wcale mi to nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie mimo tego, że oboje mieliśmy na sobie ubrania to czułam, że jego krocze wraz z ogromnym wybrzuszaniem perfidnie ociera się o moje udo...
-Harry...- jęknęłam zauważając po chwili jego wielki uśmiech który formował mu się na ustach.
-Podoba ci się?- wypalił a to pytanie wywołało u mnie kompletne zaczerwienienie na policzkach. Nie odpowiedziałam nic ponieważ nie byłam nawet w stanie, jedynie co mnie teraz interesowało to Styles który ocierał sie głęboko swoim kroczem o moje ciało. Musiałam przyznać, że sprawiało mi to ogromną przyjemność i nie miałam nawet ochoty ani zamiaru tego przerywać. Podniósł się nieco wyżej całując mnie w usta i coraz natarczywiej do mnie przylegając. Moje dłonie powędrowały na krańce jego koszulki a po chwili sama ona wylądowała na ziemi. Widziałam kantem oka, że chłopak się zwycięsko uśmiecha, co mnie jeszcze bardziej pobudziło. Harry zaczął odpinać guziki mojego sweterka a ja zajęłam sie jego spodniami odpinając pasek i zsuwając mu je z nóg. Po chwili zaczęłam sobie zdawać sprawę, że obydwoje mamy na sobie tylko bieliznę i ku mojemu zdziwieniu nadal mi to nie przeszkadzało do tego stopnia aby nie przerywać całej akcji.
-Rozluźnij się a nie pożałujesz.- zaśmiał sie Harry obdarowując mnie swoim jednym z nieziemskich uśmiechów. Zrobiłam jak kazał próbując równomiernie oddychać. Nie myślałam nad tym jak daleko to zmierza po prostu mnie to nie interesowało i tyle na temat. Nasze ruchy z chwilami przechodziły do bardziej namiętnych, jego delikatne usta jeździły po moich odkrytych piersiach wywołując u mnie chwilowe dreszczyki podniecenia. Jego wielkie dłonie zaczęły zmierzać do gumki od moich majtek na co od razu się wzdrygnęłam dostając gęsiej skórki. Zwinnymi ruchami swoich długich palców zdjął ze mnie dolną bieliznę, ukazując moją mało widoczną kobiecość poprzez późną porę która przyczyniała się do tego, że w sypialni było dość ciemno ale dla mnie był to jedynie plus, ponieważ byłam mniej zawstydzona. Jego dwa palce po chwili znalazły się centralnie we mnie, pierwsze wepchnięcie zabolało ale dalsza część sprawiała mi samą przyjemność. Harry pchnął nimi lekko a ja nie mogłam powstrzymać się od jęku rozkoszy. Jego ruchy przyśpieszyły przyprawiając mnie o podniecenie. Zaczął wywijać swoimi palcami we mnie a ja czułam się jak w niebie.
-W porządku?- szepnął mi zaraz przy uchu upewniając się czy ta cała zabawa mi się podoba na tyle aby dalej ją kontynuować.
-Chcę więcej…- powiedziałam zdyszana czekając aż przejdzie do dalszych czynów. Harry zaśmiał się pod nosem nie zastanawiając się długo wziął się do roboty. Swoją drugą rękę włożył mi pod nagi tyłek silno go ściskając a drugą powracając do poprzednich czynności. Palce którymi wyprawiał przed minutą te cuda ponownie wsuną we mnie tylko tym razem trzy krotnie szybciej nimi poruszając.
-To teraz dam ci więcej, złotko.- zaśmiał się po czym sięgnął do szafki nocnej wyciągając z niej prezerwatywy. Na początku lekko uchyliłam usta ze zdziwienia ale chciałam dać ponieść się chwili i przyjemności jaką on mi dawał.
Pozbywając się bokserek i zakładając prezerwatywę zwinnymi ruchami uśmiechnął się do mnie zostawiając na moim czole mokrego buziaka na którego momentalnie się uśmiechnęłam.
-Spróbuję być delikatny.- powiedział poważnym tonem próbując napotkać mój wzrok w tych ciemnościach i już po chwili mu się udało. Zrobiłam jak kazał próbując równomiernie oddychać. Nie myślałam nad tym jak daleko to zmierza po prostu mnie to nie interesowało i tyle na temat.
-Bądź po prostu dobry…- szepnęłam lekko podnosząc kąciki ust i pokazując swoje zęby. Chłopak nie zastanawiał się długo nad moimi słowami uchylając moje nogi i szybko się do mnie przysuwając. Zacisnęłam palce na prześcieradle bojąc się tego co za chwilę się stanie. Harry ścisnął moje biodra i właśnie wtedy poczułam na swoich udach jego członka a już po chwili sam i on znajdował się we mnie. Pierwszy ruch który wykonał sprawił mi ogromny ból ale z każdym kolejnym czułam się bardziej podniecona niż obolała. Czułam każde jego wejście, każde jego sapnięcie i wzdychanie. Czułam go całego. Styles ostatni raz we mnie wszedł najmocniej jak tylko mógł wiedząc, że zaraz osiągnie swój szczyt wyciągnął go ze mnie. Mój oddech był tak szybki, że nie mogłam tego wszystkiego pojąć.
Czy ja właśnie uprawiałam seks z Harrym Stylesem?
*

Pod poprzednim rozdziałem większość komentarzy dodała jedna i ta sama osoba i można się łatwo zorientować, że mówię prawdę.

Nie chcę już dłużej pisać dla siebie bo tak się właśnie czuje. Czuje się jakbyście mieli mnie w dupie. Ja piszę i oczekuje, że będziecie odwdzięczać mi się za to, że wstawiam dla was rozdziały ale wcale nie dostrzegam tego 'odwdzięczania się'. (Oczywiście nie zwracam się do osób które komentują)

Powiem tyle, że jeśli pod tym rozdziałem nie pojawi się 100 komentarzy to nie dodam kolejnego rozdziału. Ponieważ do zakładki informowani wpisało się ponad 150 osób a nie komentuje nawet połowa z tego. Dziękuję za uwagę i mam nadzieję do zobaczenia. No i pamiętajcie, że zauważę gdy jedna i ta sama osoba będzie dawać więcej komentarzy bo głupia nie jestem.

100 komentarzy= kolejny rozdział

http://ask.fm/Patricila

niedziela, 29 września 2013

Eighteen

Proszę o przeczytanie całej notki pod rozdziałem

-Czemu taki jesteś?- napięcie między nami rosło coraz bardziej. Harry mierzył mnie ciągle swoim morderczym wzrokiem. W tej chwili się nie bałam, nie wiedziałam dlaczego po prostu nie czułam do niego tak ogromnej odrazy jak wcześniej. Wiadomo to nadal był ten sam człowiek, ten sam zły człowiek ale czułam, że nie ma potrzeby abym dłużej stresowała sie tym, iż Harry znajduje sie obok mnie i dosłownie zabija mnie wzrokiem. Miałam to trochę w dupie, a trochę...
-Myślisz, że coś między nami sie zmieniło? Myślisz, że dla mnie jesteś kimś więcej? Myślisz, że potrafiłbym się zmienić dla drugiej osoby? Nie. Nic się miedzy nami nie zmieniło. Nie jesteś dla mnie nikim więcej oprócz zwykłej laski która najwidoczniej za dużo sobie wyobraża. I nie, nigdy się nie zmienię bo wcale nie zawadza mi mój charakter, kocham to co robię i nigdy, przenigdy nie zmienię się dla żadnej, głupiej suki. Zrozumiałaś?- czy on właśnie pytał czy zrozumiałam? Ja...ja nie byłam pewna czy osoba przede mną to na pewno ta którą tu zaprosiłam.
Dałam sie nabrać?
Serio byłam tak naiwna żeby wmawiać sobie, iż on może być kimś lepszym?
Kimś o wiele lepszym... Byłam ... Właśnie jaka byłam? Zawiedziona.
-Chyba zrozumiałam.-odpowiedziałam sztywno dalej leżąc i nie mogąc sie odważyć na jakiekolwiek ruchy. Było mi trochę smutno.
-Hah, zrozumiałaś? Serio?- krzyknął a ja od razu sie wzdrygnęłam. Miska z chipsami w momencie wylądowała na podłodze. Tak, Styles zdecydowanie był BIPOLARNYM człowiekiem. Nie miałam pojęcia co go ugryzło aby tak na mnie napadać, przecież nie było na to jakiś potężnych powodów. Jeszcze kilka minut wcześniej było dobrze, nawet bardzo wielkie dobrze, a teraz? Teraz znów zaczynało być źle i gorzej niż źle.
-Nawet nie dałam ci powodu do takiego wybuchu.- skrzywiłam się lekko, wstając i sprzątając ten cały syf z podłogi. Zauważyłam, iż Harry też zwleka się z łóżka tylko bardziej owalnymi ruchami. Byłam ciekaw co teraz zrobi, ponieważ raczej nie mogłam przewidzieć jego dalszego zachowania.
-Nie powinno cię obchodzić ani moje życie miłosne, ani seksualne, chuj ci do tego wszystkiego więc się po prostu odwal.- splunął szorstko wpatrując się we mnie nadal tym chłodnym wzrokiem. Tak bardzo nawalałam aby zasługiwać na tak podłe i aroganckie zachowanie z jego strony? Ja tylko zapytałam… z ciekawości ale jak widać nie tylko zrobiłam z siebie matoła ale też większą ofiarę niż byłam do tej pory. Niestety po raz kolejny mogłam stwierdzić, iż nie było powodu do dumy z mojego lekkomyślnego zachowania. Idiotka i nic więcej ale mogłam też przyznać, że Styles wcale a wcale nie zachowywał się lepiej ode mnie, wręcz przeciwnie jego zachowanie było więcej niż naganne.
-Nie wiedziałam, że w ogóle u ciebie występuje coś takiego jak 'życie miłosne' jakoś wcześniej tego nie zauważyłam. - powiedziałam z kpiną marszcząc czoło. Sam przecież się wypierał, że nigdy nie był z żadną dziewczyną więc nie wiedziałam, że będzie miał jakieś powody do złości ale jednak.
-Słuchaj mała zdziro! Jeszcze jedno takie słowo...
-I co zabijesz mnie? Zgwałcisz? Poćwiartujesz? No co do cholery? Huh?- denerwowało mnie jego zachowanie tak jak i cały on. Tak bardzo, że aż nie mogłam wytrzymać, po prostu to było niemożliwe abym nie dodała swojego komentarza. Chyba był zbędny ponieważ juz po chwili poczułam silne szarpnięcie za nadgarstki. Nie mogłam zaprzeczyć, że to nie sprawiało mi bólu bo sprawiało i to bardzo wielki ale on najwidoczniej nie miał uczuć czego dowiedziałam się już jakiś czas temu.
-Puść! To boli…- zaskomlałam szarpiąc się i próbując swoich sił aby wydostać się z jego silnego uścisku. Nie powinnam sie dziwić, że tak postąpi ale jednak myślałam przez ten cały czas, że choć trochę złagodniał ale to było najwidoczniej wielkim, pieprzonym, nieprawdziwym wyobrażeniem. Nadal trzymał moje nadgarstki w swoich silnych dłoniach co chwile je mocniej ściskając. Patrzył mi prosto w oczy choć sama ja próbowałam unikać jego mrocznego wzroku, jego mina wykazywała tak dużo...był tak niewiarygodnie wyprowadzony z równowagi aż nie mogłam uwierzyć, że stało się to z wyłącznie mojej winy. No ale cóż potrafiłam być irytującą dziewczyną. Nie wrzeszczałam, nie płakałam. W ogóle próbowałam już nie reagować. Po prostu się przyzwyczaiłam do tak podłego traktowania.
-To na tyle? Ułożyło ci? Czy może jeszcze chcesz się Wyżyc? Uderzyć mnie czy cokolwiek?- zapytałam zdając sobie sprawę, że on poluźnił uścisk więc wyrwałam swoje obolałe ręce sięgając po miskę z podłogi i odkładając ją na biurko z zawartością wysypanych chipsów. Widziałam jak spojrzał na mnie drapiąc sie po karku, czy wyglądał jakby czuł się niezręcznie? Nie. Zdecydowanie nie. Wyglądał jakby nie wiedział co ze mną zrobić. Jakby nie wiedział czy ma mnie zamknąć w piwnicy czy też zadźgać na śmierć, właśnie tak wyglądał ale to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia więc nie mogłam wiedzieć co naprawdę mieściło się w tych jego chorych myślach.
-Zamknij się w końcu. Coś słyszałem, ktoś chyba przyszedł, idź sprawdzić.- przewrócił oczami nasłuchując jakiś tajemniczych odgłosów które pochodziły z dołu.
-To może któryś z rodziców, pójdę lepiej zobaczyć.- sapnęłam obojętnie wychodząc cichaczem z pokoju. Usłyszałam jakiś śmiech dochodzący najwidoczniej z kuchni i dwa rożne głosy. Na początku chciałam się nie ujawniać ponieważ nie do końca wiedziałam kto tam był. Skierowałam się cichymi krokami zaraz obok drzwi od kuchni zaglądając przez ich szparę. Kiedy tylko mój wzrok odnalazł dwójkę ludzi, nie mogłam dowierzyć w to co widzę. Po prostu dla mnie było to...jak nóż w plecy. Moja matka siedziała na blacie kuchennym w swoim biurowym stroju a pomiędzy jej nogami stał jakiś obcy mi facet w garniaku. Mimo, że był on odwrócony do mnie tyłem to byłam pewna, że nie był to mój ojciec, nawet bardziej niż pewna.
-A gdzie twoja córka? Nie chciał bym aby ktokolwiek nam przeszkadzał.- próbował się dowiedzieć, dalej całując moją rodzicielkę po szyi. Mogłam już stwierdzić, że straciłam do niej cały szacunek. Calutki.
-Jest u koleżanki i pewnie wróci troszkę później a Richarda nie będzie cały dzień więc mamy dla siebie chwilkę.- zaśmiała sie mierzwiąc mu dłonią włosy. Po chwili byli do siebie tak przyssani, że zapewne nic nie było w stanie odwrócić ich uwagi.
Czułam sie okropnie...
Jak jakiś śmieć.
Czułam sie okłamywana i oszukiwana.
Nie mogłam dowierzyć temu, że moja matka zdradzała tatę. To było okropne uczucie. Czułam w sobie jakiegoś rodzaju pustkę której nie dało się opisać i scharakteryzować i wstręt… wstręt do niej.
-Mamo jesteś dziwką.- szepnęłam pod nosem widząc jak niewinne pocałunki tej dwójki przechodzą w coś bardziej namiętnego i nawiązującego do seksu. To musiało trwać już naprawdę długo.
-Słyszysz? Jesteś dziwką mamo! Nie, nie! Nie jesteś już nawet moją matką, zdecydowanie nie! Zwykła dziwka!- kiedy zobaczyłam jak dotykają sie nawzajem w taki sposób nie mogłam tak dłużej...wybuchłam totalnym rykiem, idąc ze zdenerwowania w głąb kuchni i takim sposobem sie ujawniając. Mój głos był pokryty zawiedzeniem i całkowita złością. Tamta dwójka momentalnie od siebie odskoczyła rzucając sobie nawzajem nietypowe spojrzenia.
-Jo...co ty tu robisz?- po długim milczeniu moja matka się w końcu odezwała zasuwając swoją elegancką spódnice.
-Tylko tyle masz do powiedzenia?! Może wypowiedz się na swój temat zdradliwa szmato. Jak mogłaś? Jak mogłaś zrobić to tacie? Ja sie kurwa pytam jak?!- nie pytajcie mnie co mną kierowało. Ale osoby które nigdy nie znalazły sie w takiej sytuacji to nie miałyby pojęcia przez co teraz przechodziłam.
-Stop! Nie odzywaj sie tak do swojej mamy młoda damo!- kiedy tylko zdałam sobie sprawę, że ten obcy mi mężczyzna do mnie przemawia miałam ochotę wydłubać mu oczy.
-Po pierwsze to już nie jest moja matka a po drugie o chuj ci chodzi? Odpierdol sie! Mogę sobie mówić do dziwek jak tylko chcę i co tylko chcę!- to stało sie tak szybko, że nie mogłam w to wierzyć. Facet matki tak sie wkurzył na moje słowa, że po chwili jego płaska ręka wylądowała na moim policzku. Słyszałam wokół siebie jakieś głosy. Krzyki mojej matki ale ja byłam gdzie indziej... moje myśli były gdzie indziej. Stałam sztywno i próbowałam się otrząsnąć ale słabo mi to wychodziło.
Z perspektywy Harrego;
Poolow mnie wkurzyła do takiego stopnia, iż przeszło do tak zwanych ręko czynów. Nie byłem z siebie zadowolony, że nie mogłem się od tego powstrzymać i tak jakby wyżyłem się na niej, ale miałem swój powód. Ona za dużo sobie wyobrażała. Ja wiedziałem jedno i wiedziałem też to, że nigdy nie zmienię swojego zdania ani siebie. Stałem się taki nie bez powodu i wiem, że zawsze będę tym najgorszym co wcale mi nie przeszkadzało bo kochałem taki być i sam wybrałem tą drogę, więc nienawidziłem patrzeć jak ktoś próbował mnie zmienić i myśleć, że jest dla mnie jakakolwiek nadzieja choć ja wcale jej nie chciałem. Dla mnie to było proste zawsze będę skurwysynem i nikt w tym pieprzonym świecie nie zdoła mnie zmienić. Rozsiadłem się na łóżku dalej rozmyślając nad tym wszystkim. Jo nie pojawiała sie bardzo długo o mnie strasznie irytowało. Kiedy tylko usłyszałem jakieś krzyki które dochodziły z dolnej części mieszkania, od razu wyszedłem z jej sypialni zeskakując pędem po schodach. Kiedy tylko znalazłem sie przed kuchennymi drzwiami usłyszałem niewinny jęk Jo. Nie wiedziałem kompletnie co jest grane. Wyjrzałem przez drzwi, próbując dowiedzieć się co się dzieje. Zauważyłem matkę Jo i jakiegoś faceta.
-Czemu ją uderzyłeś?!-krzyknęła jej matka roztrzęsionym głosem kierując te słowa w stronę tego typa.
-Nie powinna odzywać się w tak sposób do swojej matki.-widać, że był on zakłopotany i wstrząśnięty ale czekaj, co? Wszystko powoli zaczęło mi sie układać w głowie. Dopiero teraz dojrzałym roztrzęsioną Joele która trzymała się za czerwony od uderzenia policzek. Nie mogłem tak dłużej stać z założonymi rękami gdyż wszystko we mnie buzowało. Wszedłem do pomieszczenia nie zastanawiając sie długo do czego to wszystko prowadzi. Kiedy znalazłem sie juz w środku nie mogłem powstrzymać sie od podejścia niebezpiecznie blisko tego typa.
-Uderzyłeś ją? Naprawdę?- nie czekałem nawet na odpowiedz rzucając sie na niego z pięściami, słyszałem jakieś krzyki nade mną ale szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodziło. Ten typ leżał na ziemi prawie nieprzytomny a ja nie mogłem przestać okładać go pięściami. Zaprzestałem kiedy tylko usłyszałem zapłakany głos Jo.
-Harry! Moja matka dzwoni na policję! Chodź, musimy się stąd wynosić.-momentalnie stanąłem na równe nogi chwytając dziewczynę za rękę i biegnąc w stronę wyjścia. Na policję? Nie wystarczyło, że jej mąż był policjantem? Co za gówniana baba.
-Nie jest dobrze.- szepnęła brunetka kiedy tylko znaleźliśmy sie w aucie jadąc coraz szybciej.
-Nie przesadzaj.-mruknąłem dodając momentalnie gazu. -Jak potrwałoby to trochę dłużej to byłoby źle z tym facetem.- szepnęła ocierając łzy z policzków.
-Jo...
-Nie Harry, prawe go zabiłeś...

*
Cześć wam! Zacznę od pierwszej sprawy a więc jestem chora i nie czuje się najlepiej ale specjalnie dla was napisałam i dodałam rozdział, więc tym bardziej prosiłabym chociaż o krótkie komentarze. Wam to nie zajmuje dużo czasu, czego nie można powiedzieć o pisaniu kolejnych rozdziałów.
Drugo sprawa to taka, że chciałbym zaprosić was do obserwowania kont na Twitterze głównych bohaterów @JoPoolow and @MonsterHStyles
Oraz zadawnia im pytań na ask’u

+Jedna dziewczyna prosiła mnie o polecenie swojego bloga o Harrym, więc proszę bardzo http://unmasked-fanfiction.blogspot.com/ Zapraszam do czytania : )

To chyba tyle z mojej strony a jeśli macie jakieś pytania to zapraszam http://ask.fm/Patricila