środa, 4 grudnia 2013

twenty-two

Wokół panował bezlitosny chaos, nad którym raczej nikt nie mógł zapanować, albo nikt nie chciał. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale od czasu do czasu pomrugiwały kolorowe światełka. Impreza zamiast się kończyć, robiła się coraz bardziej tłoczna. Spojrzałam ostatni raz na obściskujące się pary i obracając się do nich tyłem wyjrzałam przez wielkie okno obcego mi domu, w którym się znajdowałam.Przed moimi oczami pojawiła się zakapturzona postać. Chłopak spojrzał na mnie chyba najbardziej mrocznym wzrokiem jaki mogłam sobie wyobrazić. Odchyliłam lekko wargi poprzez strach który zaczął we mnie buzować. Nie widziałam do końca jego twarzy, było zdecydowanie za ciemno abym mogła coś ujrzeć. 
-Zatańczysz?- obróciłam się z impetem słysząc męski głos zaraz za swoimi plecami.
- Nie dziękuje, nie mam ochoty.- odparłam chłodno spoglądając na obcego mi nawalonego gościa. Oglądając jego twarz ostatni raz, wyminęłam go i skierowałam się do drzwi.  Pobiegłam truchtem do okna przez które przed momentem wyglądałam. Nikogo tam nie było. Bacznie obserwowałam to miejsce przez jakiś czas ale kiedy stwierdziłam, że nie ma tam żadnej żywej duszy obróciłam się z zamiarem...
-Szukasz kogoś?- zapytała zakapturzona postać.
-Tak. To znaczy nie, nikogo nie szukam. Chciałam się jedynie przewietrzyć.
Chłopak ściągając kaptur, odsłonił swoją idealną i gładką twarz. Przyjrzałam się mu i dopiero wtedy go poznałam... Te złociste włosy. Wiedziałam, że je skądś kojarzę. Parking....

-Zamierzasz przespać tak cały dzień? Bo jeśli tak to uwierz, że jestem zdolny do zawalenia cię z tego  łóżka i to w dosłownym sensie. Co ty na to złotko? Jo! Do kurwy nędzy wstawaj! Teraz już nie żartuje!
Słysząc ten głos i ostry ton, moje powieki automatycznie się otworzyły chociaż wcale nie było im to na rękę.
-Czego chcesz? I gdzie... Gdzie ja jestem?- warknęłam zła od razu otwierając oczy. Na mojej twarzy pojawił się grymas gdy spojrzałem na Stylesa i na pomieszczenie w którym się znajdowałam. Jego pokój, super. Jak ja się tutaj w ogóle znalazłam? Musiałam zasnąć a on pewnie mnie przeniósł, spalam zapewne do tej pory,wręcz cudownie.
-Pytasz czego chce?- powtórzył po mnie Harry uważnie mi się przyglądając.
-Tak, właśnie czego chcesz? Mam już cię serdecznie dość. Nie rozumiesz, że dowiedziałam się o twoich, że tak powiem 'niecnych planach' i już nie mam ochoty być dłużej twoja zabawką ani przynętą? Zawiodłam się na tobie i tyle. Daj mi spokój i po prostu znajdź sobie inną tak samo naiwną i głupią dziewczynę, ale inną nie mnie, rozumiesz?
-Rozumiem.- przytaknął przyglądając mi się z wielką uwagą.
-Czyli to oznacza, że dasz mi spokój?- zapytałam pełna nadziei.
-Powiedziałem, że rozumiem a nie, że dostosuje się do tego co mówisz, a to jest jakaś różnica prawda skarbie?- zaśmiał się w ten swój wścibski sposób i wstał przechadzając się po pokoju. 
-Świetnie! Naprawdę! Świetnie! A co z moją ciocią? Będzie się o mnie martwić!- warknęłam wstając z łóżka i idąc w stronę Harrego. 
-O ciotkę nie musisz się martwić, myśli, że nocujesz u przyjaciółki.- powiadomił mnie Harry wyglądając przez okno i ani trochę nie zwracając na mnie uwagi.
-Jak to? U jakiej niby przyjaciółki? Ty nie jesteś moją przyjaciółką! Coś ty znów wykombinował?- we mnie się już po prostu gotowało. 
-Bez takich szczegółów, nie chce mi się opowiadać od nowa. Zadowól się tym, że twoja ciocia myśli, że jesteś u koleżanki robiąc kupę zadań domowych, a teraz jeśli możesz ubierz się i wychodzimy.-oznajmił mi Harry a jego brwi znacznie zaczęły podskakiwać do góry. Postanowiłam, że nie będę już więcej pytać o ciotkę iż wiedziałam, że ten bezmyślny człowiek mi nic nie powie, ale gdzie on chciał mnie targać o tej godzinie?
- Czyś ty kompletnie już zwariował? Jest pierwsza rano! Nigdzie z tobą nie idę! Bo niby kurwa gdzie?- dobrze wiedziałam, że mój język coraz bardziej przerażał, ale jak miałam się odzywać do niego w inny sposób? Wszystko co robił było niedopuszczalne i w pewien sposób karygodne. Jego całe zachowanie było karygodne i raczej wszyscy powinny przyznać mi racje co do oceniania go w taki a nie inny sposób.
-Oh, czy ty musisz zadawać zawsze tyle pytań? Idziemy do klubu. Po pierwsze to muszę się rozerwać a po drugie załatwić tam kilka moich spraw, więc ubierz się i nie sprawiaj oporów bo to nigdy nie kończy się dla ciebie dobrze.
-Dupek!- warknęłam spoglądając na niego zimnym wzrokiem. Byłam zmęczona i wcale a wcale nie miałam ochoty się nigdzie włóczyć, a już szczególnie nie po żadnych głośnych klubach i do tego z nim, czyste okropieństwo. 
-Pośpiesz się, daje ci dziesięć minut.-powiedział i skierował się do drzwi, wyobrażałam sobie, że rzucam w niego jakimś ciężkim przedmiotem i to przynosi mi ulgę, ale czar pryskał kiedy okazało się, że nic nie mogę zrobić i że to tylko moje ciche wyobrażenia.
-W co ja mam się niby ubrać?- rzuciłam tym pytaniem kiedy był w trakcie zamykania drzwi. 
-To co masz na sobie jest okej. Złotko nie przejmuj się, dla mnie we wszystkim jesteś piękna.- odpowiedział i zniknął zostawiając mnie samą. 
Skurwiel.
Spojrzałam w dół żeby sprawdzić co takiego miałam na sobie. Moim strojem okazały się ciemne wąskie dżinsy, a na górze nie szeroka bluzka z trzy czwartymi rękawkami, uchwyciłam wzrokiem jeszcze moja bluzę która leżała na ziemi. Cała różowa z zamkiem na środku. Od razu ją na siebie przywdziałam zasuwając suwak do połowy. Kiedy zrobiłam ze sobą porządek w łazience, usłyszałam z dołu głos Harrego wołający moje imię i pośpieszający mnie. Dupek, dupek, dupek.-powiedziałam na głos twierdząc, że mogłabym to powtarzać co chwile.
Stanęliśmy przed nieznanym mi klubem a raczej wejściem do klubu. Były to schody w dół. Czułam się jakoś obco schodząc tam. Klub był położony w centrum miasta i chyba był bardzo dobrze znany, ale mi nigdy nic nie wiadomo o takich rzeczach a to pewnie dla tego, że nie przebywałam w takich miejscem dopóki nie poznałam Harrego co uważam za pecha, chyba.
-Nad czym tak myślisz?- urwał mnie z zamyśleń jego głos.
-To nie twój interes.- parsknęłam a na mojej twarzy formował się grymas. Nie powinien się interesować o czym myślę, na pewno nie on.
-Skończy pieprzyć i schodź szybciej po tych schodach.- warknął rozdrażniony moją nie miłą odpowiedzią. Jakoś wszystko od tej pory było mi całkowicie obojętne. Zaczęłam szybciej zeskakiwać ze schodów aby zaspokoić jego złość, choć wcale tak naprawdę nie interesował mnie jego aktualny humor ale nie chciałam go znów wyprowadzić z równowagi żeby nie robił scen. Przeszliśmy oboje obok bramkarzy bez żadnego problemu, widziałam tylko jak obaj kiwnęli głowami do Harrego i tyle. Kiedy znalazłam się już w środku zaczęłam oglądać wszystko co napotkał mój wzrok. Ten klub nie różnił się niczym innym od pozostałych. Podobny wystrój do reszty i podobne pijane towarzystwo tańczące na parkiecie lub ledwo co żyjące i leżące w lożach. 
-Poczekaj przy barze ja zaraz przyjdę, muszę coś tylko załatwić.- rozkazał stanowczym głosem Harry po czym skierował się w całkiem inną stronę. Na wprost był bardzo dobrze widoczny bar poprzez oświetlające go światła. 
Poszłam w jego stronę zastanawiając się dlaczego Harry tak bardzo mi ufał? Przecież mogłam uciec kiedy mnie tu zostawił, ale byłam zbyt ciekawa co mnie z nim spotka i chyba zbyt bardzo się bałam, że za to że próbowałam uciec ukarałby mnie w jakiś podły sposób. Usiadłam na wysokim krześle spoglądając na barmana który serwował non stop drinki. Poruszał się z taką gracją i szybkością, było widać gołym okiem, że był doświadczony w tym co robi. Mój wzrok powędrował zaraz w całkiem przeciwna stronę, zakapturzona postać która miała zwróconą głowę w moim kierunku a z pod jej kaptura wystawały te złociste włosy... Te z parkingu i mojego snu. Mój sok który zamówiłam przed minutą się prawie rozlał kiedy tajemnicza mi osoba która siedziała na przeciwko, podniosła ręce i zdjęła kaptur. Nie był taki jak we śnie, jego twarz była bardziej idealna jeśli istnieje coś takiego jak stwierdzenie 'być bardziej idealnym, niż po prostu idealnym' ale mniejsza z tym. Serce zaczęło bić o trylion razy szybciej kiedy zobaczyłam, że powoli wstaje i idzie w moja stronę. Co miałam robić? Co? Boże, Siedziałam jak sparaliżowana i nie mogłam się ruszyć. Moja prawa ręka spoczywała na blacie od baru, a lewa na szklance od soku niemiłosiernie go ścigając, tak mocno, że obawiałam się, iż zaraz szklanka pęknie a moja ręka pozostanie dalej w bez ruchu z gromadzącą się wokół czerwoną cieczą, lecz tak się nie stało, szkło było na tyle mocne aby nie pęknąć.
Chłopak usiadłam zaraz obok mnie na barowym krześle. Był o tyle wyższy, że nawet siedząc patrzył na mnie z góry. Choć nie można było go porównać do żyrafy ponieważ sięgał wzrostu mniej więcej Harrego. Spojrzał na mnie przechylając głowę w prawą stronę. Spuściłam na chwilę wzrok ale zaraz znów go podniosłam. Nie, nie był to sen ani nie, wyobraźnia nie płatała mi figlów. On po prostu siedział na przeciwko mnie i wpatrywał się w moją twarz jak w obrazek.
-Śledzisz... śledzisz mnie?-zapytałam jąkając się w ten mój niezręczny sposób. Po kim ja to miałam? Bo na pewno nie po rodzicach, chyba, że zaraz się okażę, że moi rodzice tak naprawdę nimi nie są. Okej... Jo nie bredź, weź się w garść dziewczyno.
-A jak myślisz?- zaśmiał się w tak dobrze znany mi sposób...
-Byłeś na parkingu...
-Tak, zgadza się byłem i co?- ponownie się zaśmiał widząc moją kompletnie zdezorientowaną twarz. Nie wiedziałam czy mam uciekać, czy też dalej siedzieć z osłupiałą miną i do tego nic nie rozumiejąc. No stawcie się w mojej sytuacji...
-O co ci chodzi?- zapytałam biorąc się na odwagę i dodając do mojego głosu gram czystego oburzenia. On był jakiś cholernie dziwny... tak, przystojny też ale tak cholernie dziwny, że nie mogłam ani trochę tego pojąć.
-A o co tobie chodzi?- czy on po prostu nie mógł przestać się głupio uśmiechać tylko zacząć normalnie odpowiadać? To było tak strasznie trudne? Poziom hard? Chyba dla niego tak, skoro nie mógł ze mną rozmawiać swoim ojczystym językiem, tylko wymyślać swój własny i do tego jakiś zmontowany. 
-Nie będę z tobą dyskutować.- powiedziałam poważnie odwracając od niego wzrok i kierując go na barmana który wciąż zajmował się wydawaniem drinków. 
-Dyskutować, haha.- znów ten śmiech.
-Ty masz dobrze poukładane w głowie? Jest coś w tym śmiesznego? bo ja jakoś nie widzę.- zirytowałam się słysząc po raz kolejny jego okropne brechtanie.
-Dziwie się, że on się tobą zainteresował. Jesteś taka inna. Poważna, strzelam, że z bogatej rodziny. Pewnie nie chodzisz na imprezy, nie pijesz, nie palisz ani też nie robisz żadnych zakazanych rzeczy. Hm, myślałem, że on woli bardziej kurwiące się laski, jeśli mogę tak to powiedzieć.- stwierdził przyglądając mi się z mrożącą w żyłach uwagą. Jego mina ani trochę nie przypominała tej z przed chwili, tej roześmianej i zabawnej. Była poważna i twarda w sobie jak kamień.
-Kto się mną zainteresował? Jesteś jakiś nienormalny.- warknęłam przyglądając się mu coraz uważniej. Domyślałam się o kogo mogło mu chodzić, zapytałam automatycznie ale wcale, a wcale nie chciałam znać odpowiedzi więc zeskoczyłam szybko z wysokiego krzesła i skierowałam się w głąb sali. Kiedy ostatni raz spojrzałam w tył, nie było go tam. Zniknął, chłopak ze złocistymi włosami zniknął jakby nigdy nie istniał. 
Odpychając od siebie tańczących ludzi przemierzałam parkiet szybkim tempem, aby się stamtąd wydostać. Ujrzałam dość obszerny korytarz więc od razu skręciłam w lewo przechodząc przez tłum i docierając do niego z wielką ulgą. Ale to co tam zobaczyłam całkowicie zbiło mnie z tropu. Był tam Harry, nie sam. Tą dziewczynę poznałabym wszędzie. Ness. Moja druga przyjaciółka przed którą ostatnio często coś ukrywałam. Chyba już nawet nie mogłabym zaliczyć jej do grona przyjaciół. Harry stał oparty o ścianę a ona klęczała przed nim rozpinając mu pasek... 
Ness chyba odruchowo spojrzała w moją stronę, a kiedy mnie tam ujrzała otworzyła szeroko oczy.
-Dziwka.- warknęłam spoglądając na nią i machając głową z obrzydzeniem. Przecież ona ciągle myślała, że Harry to mój chłopak. Jak mogła? Jak?
-Joela...- wypowiedziała moje imię w całości, a ja się automatycznie wzdrygnęłam. Ludzie mówili tak do mnie tylko wtedy, gdy sytuacja była poważna. Nienawidziłam mojego całego imienia.
Zauważyłam, że Harry skierował na mnie swój wzrok i strzepnął od razu ręce tej suki i zaczął iść w moją stronę. 
-Jo, to nie moja wina, że ta kurwa...- zaczął ale nie chciałam żeby kończył. Zamiast wysłuchiwać tego co miał do powiedzenia obróciłam się do nich tyłem i pobiegłam przed siebie, przedzierając się z ogromną siła przez wszystkich ludzi a wtedy wpadłam na niego, na dziwnego ale przystojnego chłopaka w złocistych włosach. Łzy płynęły mi po policzkach ciurkiem, czułam, że cały makijaż rozmazuje mi się po twarzy ale nic mnie nie obchodziło a tym bardziej mój wygląd. Bolało, nie tylko to, że jedna z moich przyjaciółek okazała się fałszywą suką ale to, że Harry miał coś z tym wspólnego. Czułam do niego nienawiść ale nie tylko...
-Co się stało?- zapytał a w jego oczach i głosie mogłam zauważyć i usłyszeć troskę.
-Po prostu mnie stąd zabierz...
*
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać ale w końcu dodałam ten rozdział. JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.