sobota, 15 marca 2014

twenty-five

-Co jest grane? -Harry się obudził odzywając się tym swoim seksownie zaspanym głosem. Ja tylko patrzyłam na niego zdumionym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Więc kiedy ja go olałam dzień wcześniej, on tak po prostu znalazł sobie jakąś prawdopodobnie  pierwszą lepszą laskę do pieprzenia i... I ją przeleciał? To chyba jakiś kiepski żart, no kurwa bez jaj, a ja chciałam mu podarować swoje zaufanie, chociaż spróbować ale jak widać chyba nic z tego nie wyjdzie i za pewne nigdy by nie wyszło. Czy zawsze musi tak być kiedy próbuję pomóc naszej znajomości? Chyba po prostu nie jesteśmy sobie pisani, czy coś. Ale dlaczego mielibyśmy być? Przecież nienawidzimy siebie nawzajem. Chyba. Dla mnie to co miałam przed oczami było podłym posunięciem. Mogłam zostać z Clarkiem. Już jego towarzystwo dla mnie byłoby chyba o wiele lepsze niż spędzanie czasu i uganianie się za tym podłym dupkiem, który myśli tylko o dziewczynach i gorącym seksie. Prychnęłam głośno machając głową i wyobrażając sobie co musiało między nimi wcześniej zajść. Ten obleśny obraz nie mógł wyparować z mojej głowy, oczywiście na moje cholerne nieszczęście, bo co w tym przyjemnego? Kompletnie nic, uwierzcie.
-Dobra chociaż była? -zapytałam ledwo co powstrzymując łzy.
 -Jo, to nie tak jak wygląda.-Harry rozbudził się momentalnie orientując się, że to właśnie ja jestem w jego sypialni, widać, że nie był zadowolony z osoby która przed nim stoi. Nie był zadowolony, że się tu pojawiłam, ale czy to oznaczało, że po prostu nigdy nie pasowało mu moje towarzystwo? Czy po prostu był przerażony tym, iż widzę go w takiej jednoznacznej sytuacji, która mówiła wszystko sama za siebie. Najbardziej czego nienawidziłam to tego zdania ‘to nie tak jak wygląda’ a jak to wyglądało? Przecież wyglądało to tak jak miało wyglądać. Nie rozumiałam czemu on zawsze to powtarzał, czemu oni wszyscy to powtarzali. Nie tylko w życiu, ale i w tych głupich filmach które uwielbiałam oglądać ale teraz traciły dla mnie jakikolwiek sens, nawet nie chodzi mi tylko o romansidła które puszczają w telewizji ale też o książki. Zawsze to irytujące zdanie które doprowadzało i zawsze będzie doprowadzać mnie do szału. W mojej głowie panował kompletny mętlik którego nie mogłam zapobiec. To była jakaś makabra. Miałam tysiąc myśli na sekundę i nie mogłam tego powstrzymać. Czułam się słabo i głupio. Co ja tutaj w ogóle robiłam? Co ja sobie w ogóle myślałam tutaj przychodząc? Pusta idiotka, tak ze mnie, no i przy okazji z dziewczyny która spała jak zabita koło Harrego. Dała mu się zaciągnąć do łóżka pewnie ledwie go znając, więc oznaczało to, że jest równie pusta i naiwna jak ja. Dwie idiotki w jednej sypialni, wręcz zdumiewające.
Mimo, że myślałam o czymś innym w głowie dalej szumiały mi jego ostatnie słowa. To nie tak jak wygląda, to nie tak jak wygląda… Czy oni wszyscy są pozbawieni mózgu? To nie tak jak wygląda? Co mi chciał przez to powiedzieć? To, że nie uprawiali seksu tylko tak po prostu leżą obok siebie nago i nic więcej? No proszę was, za bardzo znałam Stylesa. Miałam ochotę zapytać na co to wygląda ale dobrze wiedziałam co usłyszę. Najpierw ciszę, później zająkiwanie się i zbicie z tropu, a następnie proooszę daj mi wyjaśnić i te puste słowa które nie mają znaczenia.
Litości ludzie, za dużo przebywałam z tym człowiekiem żeby go nie znać.
-Wiesz co mogłam zostać u twojego brata, mogłam to jemu dać się zerżnąć...-nie wiedziałam co mówię. Po prostu byłam wściekała. Ale czemu? Przecież nienawidziłam Harrego a o mnie, prawda? No prawda co nie? Był okropny i traktował mnie jak gówno! I nigdy nie przestawał tego robić nawet jak potwornie cierpiałam! Boże… ale chyba mi na nim w pewien sposób zależało. Nie wiem czemu! Tak po prostu, tak po prostu… Nie byłam z tego zadowolona, no ba! Ciągle próbowałam to ukryć ale po prostu nie dawało się. Przy każdej najbliższej sytuacji wszyscy mogli mnie rozszyfrować, przecież jestem taka łatwa w tym. Czasem za dużo gadam a czasem za dużo pokazuje. Jak na przykład teraz! Przecież byłam na niego zła i właśnie to mu pokazywałam złość, smutek, oburzenie, wątpliwość. W co ja się do cholery wpakowałam. W miłość? Przecież ja nigdy nie kochałam i on też nie. W jego słowniku nie było czegoś takiego jak miłość i w moim też nie. On nienawidził tego słowa, nie rozumiał go, nie popierał, a co najlepsze nie wierzył w żadną pieprzoną miłość. A ja ją rozumiałam? Ja w nią wierzyłam? W ogóle co to jest miłość? Na czym ona polega…
-Słucham?!-krzyknął najwidoczniej nie mogąc uwierzyć w słowa które wyszły przed momentem z moich ust. Ja sama nie wierzyłam w to co powiedziałam, ponieważ było to zdecydowanie kiepskie i nie na moim poziomie i oczywiście tak nie myślałam. To było kompletną bzdurą ale czasem tak mam, że powiem coś za nim pomyślę a później tego żałuję ale pewnie nie jestem jedynym przypadkiem na tym świecie który tak postępuje. Pewnie wręcz przeciwnie. Jestem taka jak inni, nie wyjątkowa więc ten problem posiada pewnie większość żyjącej na tym świecie ludzkości.
-Co? Coś ci nie pasuje?- zapytałam szorstko mrużąc na niego oczy. Pomimo tego, że wiedziałam, iż moje słowa nie mają sensu to i tak postanowiłam nie przestawać ich wypowiadać, bo co jak co ale byłam pewna, że Harrego argumenty będą niczym w porównaniu do moich. Zachowywałam się jak zdesperowana nastolatka, no ale taka już byłam! Nie! Nie zdesperowana ale pochopna i nieprzemyślana. Poza tym ja przynajmniej stosowałam głupie słowa, podłe i nawiązujące do postaci seksualnej i dobrze o tym wiedziałam no i co najważniejsze żałowałam tych wypowiedzianych bredni. A on? On przeszedł do czynów, pewnie nawet ich nie żałował tylko dobrze wspominał wspólne chwile spędzone z tą lalą i to chyba tyle na ten temat. Dlaczego ja miałam żałować tego co powiedziałam skoro on zrobił coś o wiele gorszego? Wiem, że słowa są czasem gorsze niż popełnione czyny, ale to nie tyczy się tej sytuacji i nawet głupiec przyznałby mi racje.
Harry wstał z łóżka i skierował się szybkim krokiem w moim kierunku. Powtarzam! Wstał i podszedł do mnie, całkiem nago… oniemiałam. Po prostu zabrakło mi słów i momentalnie zrobiło się sucho w ustach. Czułam jakby utknęła mi jakaś wielka klucha w gardle czy cokolwiek takiego, nie mogłam przełknąć śliny, to było straszne. No wyobraźcie tylko sobie tą scenę. Oczywiście obczaiłam go z góry na dół, co po chwili zrobiło się dla mnie krępujące ponieważ Harry to spostrzegł, a na mojej twarzy zawidniały spore rumieńce. Zrobiło mi się cholernie głupio i niezręcznie.
Wtedy znalazł się kilka centymetrów ode mnie. Przybliżył swoją twarz jeszcze bardziej… i jeszcze dopóki nasze usta nie zaczęły się dotykać, a języki razem współpracować. Poniosłam się chwili zapominając przez chwilę w jakiej sytuacji go tutaj zastałam. Czułam jak Harry ocierał swoim ciałem o moje. Um… to było takie niezręczne ale również podniecające. Oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć powietrza. A wtedy popełniłam największą gafę świata.
-Całowałam się z Clarkiem ale później wybiegłam z jego mieszkania i dlatego tutaj jestem…
Wyszczerzyłam oczy zdając sobie sprawę, że nie powiedziałam tego w myślach tylko na głos. Co ze mnie za głupia kretynka. Nie mogłam uwierzyć w potok słów który wydobył się z moich ust. Czułam jakby naprawdę się to nie wydarzyło. To co się zdarzyło przed sekundą naprawdę nie miało miejsca… nie mogło mieć! Przecież to głupota! Czysta głupota, jak to w ogóle zabrzmiało… co on sobie pomyślał.
Spojrzałam na niego, a wtedy Styles uderzył pięścią w ścianę która znajdowała się zaraz za mną, raniąc sobie przy tym kostki u ręki i zdzierając potwornie skórę, ale najwidoczniej nie był ani trochę tym poruszony. Dla niego pewnie taki ból to pestka czy tam bułka z masłem przy tych wszystkich sytuacjach jakie w życiu przeszedł, w swoich potwornym życiu oczywiście pozwolę sobie dodać.
-Mówisz poważnie?- jego głos wyrażał niedowierzenie. Zaśmiał się wściekle wzdychając i nerwowo gładząc swoje włosy. Był wściekły i dobrze o tym wiedziałam. Zawsze potrafiłam go wkurzyć, ale to nie znaczy, że chciałam. Gdybym nie chciała to bym tego nie robiła. Ale to był impuls. Nie, nie to nawet nie był impuls to były moje myśli które zostały wypowiedziane na głos i nie miałam zielonego pojęcia jak to się stało. Przecież nie miałam nawet takiego zamiaru, nie miałam takiego zamiaru żeby one opuściły moją głowę wychodząc na światło dzienne do ludzi. To okropne, że czasem nie kontroluje tego co mówię i robię, a nawet myślę!
Na serio tak bardzo się tym przejmowałam? Okej, ja całowałam się z jego bratem i nieświadomie się do tego przyznałam, a on? On robił coś o wiele gorszego, sypiał z jakąś dziewczyną i na pewno nie miał zamiaru mi się do tego przyznać i nawet bym się z tym nie łudziła.
-Dziwka…- splunął wściekły w moim kierunku. To było już dla mnie za wiele, mógł sobie nazywać tak pannę z którą się pieprzył ale nie mnie! Ja nic takiego nie zrobiłam w porównaniu do niego! Zachowywał się jak popieprzony skurwiel i to po raz kolejny. Czy chociaż raz w życiu mógłby mnie nie oczerniać i nie zwalać wszystkiego na moją osobę i spróbować dostrzec też co sam on wyprawia, a nie widzieć u siebie sama plusy a za to u mnie tylko negatywne rzeczy. Nie byłam taką wstrętną sobą żeby zasługiwać na takie określenia jak dziwka, szmata, kurwa, cipa. Miałam tego dość.
-Ty mówisz, że jestem dziwką tak? To kim ty kurna jesteś w takim razie? Męską bezlitosną kurwą? Tak zdecydowanie, albo może i nawet znalazłoby się lepsze określenie co do twojej podłej osoby. Harry! Musisz pojąć jedno! Ty nie jesteś idealnym człowiekiem, patrz ile ty krzywd mi wyrządziłeś i potem porównaj sobie z tym co ja takiego zrobiłam tobie.
Po chwili wyglądając za plecy Harrego zauważyłam, że jego laska od pieprzenia siedziała obudzona na łóżku. Biedna, nasze krzyki musiały ją przebudzić no i wyczujcie tą ironie. Ona na chwilę odwróciła moją uwagę, spoglądałam na jej twarz, była piekielnie zdezorientowana i nie wiedziała co się wokół niej dzieje, ale wcale się nie dziwiłam jej reakcji, siedziała dalej przyglądając się całej tej akcji.
Nadal byłam oburzona. To nawet było mało powiedziane. Nie tyle co byłam obudzona ale zawiedziona. Nie tylko Harry mnie zawiódł ale i cały ten świat na który tak mocno liczyłam.
-Nie mów do mnie takim tonem…
-Bo co?- zmarszczyłam brwi nie mogąc uwierzyć, że ten dupek ma do mnie jeszcze pretensje, z tego powodu w jaki sposób do niego mówię. To było chore, on był chory. Nie tylko chory ale i popieprzony jak wszystko inne.
-Bo gówno, kurwa.- poczerwieniałam ze złości słysząc jego słowa. Chujowy z niego dupek i tyle na jego temat.
-Jesteś bezczelnym, kłamliwym sukinsynem który nie zasługuje na nic! Nawet na odrobinę szczęścia i miłości od drugiej osoby, jesteś podły i bez serca.- już nie mogłam dużej udawać, że jestem twarda, nie mogłam powstrzymać łez które ciągle tylko myślały o tym aby popłynąć po moich policzkach. Po prostu to zrobiłam, popłakałam się wybiegając z jego głupiego mieszkania. Smarki leciały mi z nosa tak samo jak łzy które wydobywały się z moich oczu. Czułam się beznadziejnie. Czy to cholerne życie kiedykolwiek przestanie dawać mi w kość? Nie wiedziałam gdzie mam się podziać, co zrobić i w co wytrzeć ten cholerny nos! Nie przejmując się swoim wyglądem który za pewne był tragiczny, wsiadłam do autobusu z myślą o tym, że pojadę do mojej najlepszej przyjaciółki. Z nadzieją… z nadzieją, że ona mnie zrozumie.
-Jo? Co się stało? Wyglądasz okropnie! Jakby przebiegło po tobie stado baranów, albo gorzej! Boże, dziewczyno! Wchodź do środka bo jak ktoś cię zauważy to się dosłownie przestraszy.- kiedy tylko pojawiłam się w progu jej drzwi, z jej ust wylał się momentalny potok słów. Nie wiedziała co się stało, ale mówiąc to co powiedziała miała nadzieję, że mnie rozśmieszy a nie zdołuje. No i  mogłam przyznać z ręką na sercu, że jej próba poprawienia mi humoru chociaż na te pięć sekund powiodła się. Zaśmiałam się przez płacz powodując potok smarków z mojego nosa. Naprawdę musiałam wyglądać tragicznie.
-Chodź bekso. Nikogo nie ma w domu więc możesz płakać do woli, jeśli tylko przyniesie ci to ulgę. Ale za nim zaczniesz to robić to się wysmarkasz i wszystko mi opowiesz, od początku do samego końca i żadnych sekretów!
No i właśnie tak się stało, opowiedziałam jej wszystko od samego początku aż do końca. Czułam jak kamień spada mi z serca gdy te wszystkie wydarzenia wyleciały z moich ust. Czułam taką niesamowitą ulgę, że nie dało się tego opisać prostymi słowami.
-Nie rozumiem tylko jednego…- zamyśliła się Sue kiedy tylko skończyłam jej wszystko opowiadać.
-To znaczy czego?- zmarszczyłam niezrozumiale brwi czekając niecierpliwie na jej odpowiedź.
-Skoro on mścił się na twoim tacie z tego powodu, że on zabił jego brata to co robi Clark wśród żywych?- zapytała mnie zdezorientowana przyjaciółka. Musiałam przyznać, że sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Ale skoro mój ojciec zabił jego brata to prawdopodobnie Clark był jego drugim bratem i innego wyjaśnienia na to nie było. To wszystko było diabelsko skomplikowane.
-Myślę, że po prostu on jest jego drugim bratem! Wiesz, to dziwne… albo nie dziwne, ale ja z Harrym nie rozmawialiśmy chyba ani razu na tematy rodzinne, więc prawdopodobnie jest tak jak powiedziałam. Tylko zastanawia mnie jedno, co się wydarzyło pomiędzy nimi, że tak bardzo skaczą sobie do gardeł. Przecież to bracia, no rodzina! Powinni się kochać mimo wszystko a wcale tak nie jest. Gdybyś widziała jak na siebie patrzyli, po prostu w ich oczach widziałam nienawiść jakiej jeszcze nigdy na tym świecie nie dostrzegałam, przysięgam i to z ręką na sercu.- buzia mi się dosłownie nie zamykała, ale to dobrze bo zapominałam chociaż na chwilę o tym co się wydarzyło w domu Harrego. Gadanie mnie uspakajało, a tym bardziej nawijanie które nie miało końca.
-Okej, może i są braćmi i myślę, że to najbardziej prawdopodobne ale mam jedno zastrzeżenie. Skoro twierdzisz, że rodzina powinna się kochać mimo wszystko, nawet tego co się stało i było to za pewne straszne. Ale powtarzam, to rodzina! To dlaczego nie pogodzisz się z rodzicami? Przecież to twoi rodzice Jo, nie możesz ich nienawidzić przez resztę życia. To oni cię wychowali i to oni cię stworzyli i mimo wszystko kochają i zawsze będą kochać. Więc pomyśl czasem jak coś powiesz i sama tego przestrzegaj. Pamiętaj to rodzina!
Nie mogłam uwierzyć, że mi to wygarnęła ale tak, miała racje. Miała mimo wszystko. Miałam ochotę ją zabić za to, że powiedziała mi całkowitą prawdę, bo choć się z nią zgadzałam to nie chciałam powiedzieć tego na głos. Nienawidziłam moich rodziców, nienawidziłam tego co mi zrobili i tego co zrobili sobie nawzajem, ale równie dobrze ich kochałam. Tylko nie wiedziałam czy bardziej darze ich miłością czy też tą chorą nienawiścią do własnej rodziny, ale miałam powód i ten powód był ogromnym bólem który siedział mi na sercu i nie chciał się wyleczyć, a nawet gdyby próbował to i tak zostałby po nim wielki ślad, którego nikt nie zdołałby nigdy zatrzeć ani schować przed moimi oczami, aby nie przypominał mi tego co się stało, tego jaką krzywdę wyrządzili mi właśni rodzice, tak wielką jak i sobie nawzajem.
Sue patrzyła na mnie tymi swoimi zmartwionymi oczami, wyczekując chyba na odpowiedź. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, sama nie wiedziałam co mam myśleć o całej tej sprawie. Nie chciałam teraz podejmować tej decyzji, za dużo się u mnie działo a to jeszcze bardziej namieszałoby mi w życiu. Postanowiłam odstawić tą sprawę na później, myśląc jakby się tu wykręcić od odpowiedzi kiedy właśnie usłyszałam dźwięk mojej komórki. Wyciągnęłam ją pospiesznie z kieszeni krzywiąc twarz, ponieważ dostrzegłam, że to wiadomość od Harrego. Przez chwile zastanawiałam się czy naprawdę chcę wiedzieć co napisał, ale moja ciekawość była nie do ugaszenia. Od razu odblokowałam telefon wchodząc na wiadomość.
‘Gdzie jesteś? Musimy pogadać, to pilne’
Od razu odpisałam, że nie chce go znać i żeby dał sobie spokój bo to, że będzie dla mnie raz miły a później będzie wyzywał od dziwek wcale w niczym nie pomoże. Dziesięć minut później dostałam od niego kolejną wiadomość.
‘Jakoś dowiedzenie się gdzie jesteś nie było trudnym zadaniem. Wyjdź albo ja ci w tym pomogę, słoneczko’

I już po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam przerażona, co się stało z tym miłym Harrym? Czułam się jakbym pisała z kimś całkiem obcym, z kimś kogo poznałam na początku. Z mordercą bez serca…
*
No i mamy 25 rozdział mam nadzieję, że się spodobał :) piszcie co myślicie, komentarze dodają mi motywacji i chęci.
Jeśli macie jakieś pytania do mnie to proszę bardzo: http://ask.fm/Patricila
Albo jak chcecie zapytać o coś głównych bohaterów to proszę, to ich ask'i: http://ask.fm/MonsterSyleshttp://ask.fm/JoPoolow
Do następnego! :) 

czwartek, 6 marca 2014

twenty-four

UWAGA
PROSZĘ PRZECZYTAĆ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
----------------------
Po tym jak Harry wyszedł z mieszkania blondyna, wstałam z podłogi chwiejnym ruchem i skierowałam się do wyjścia. Oboje byli stworzeni do kłamania czemu on od razu nie przyznał się do tego, że Harry to jego brat. Nie tylko łączyły ich kłamstwa ale też morderstwa, przekręty, krzywdzenie innych i ta cholerna wrodzona bipolarność. Nie chciałam się pakować w jakąś relacje z jego bratem. Najlepiej jakbym go w ogóle nie poznała. Ciekawa jestem jak on tylko się ukrywał przez tyle czasu.
-Gdzie się wybierasz? -zapytał chłopak o imieniu Clark jeśli w ogóle dobrze zrozumiałam jego imię. Więc pytał gdzie się wybieram? Chciałam być jak najdalej od nich. Tylko tyle. Nie wiem dokąd.
-Do przyjaciółki, albo ciotki... Albo rodziców! Gdziekolwiek byle nie tutaj! -nie miałam bladego pojęcia dokąd mam pójść.
-Spójrz lepiej na godzinę. Nigdzie nie idziesz. Pójdziesz kiedy się prześpisz i to przemyślisz całą tą sytuację, przecież nie ma sensu włóczenie się o tej godzinie. I nie obawiaj się mnie, nic ci nie zrobię, bo nie jestem taki zły jak to mój brat ujął.-buzia nie zamknęła mu się na moment póki nie skończył. Co za człowiek. Przynajmniej nie grozi jego towarzystwie krępująca cisza, która potrafi dosłownie zabić. No i co niby miałam się tak po prostu zgodzić i ulec? Nie miałam już siły do nich. Może nie byli tacy sami, byli podobni do siebie. Nie tylko z wyglądu ale i z charakteru. W sumie i tak nie mogłam go tak od razu oceniać. Ponieważ? Ponieważ go dobrze nie znałam. To może mogłam chociaż spróbować? Może to właśnie Harry przesadzał bo dopadła go zazdrość. Hm, bardzo możliwe. No i pewnie też dlatego próbował mnie uświadomić, że Clark jest o wiele gorszy niż on? A może tak naprawdę nie ma w nim ani chrzty mordercy. Przecież kiedy go poznałam nie zachowywał się jak jakiś podły sukinsyn, nie wspominając już o Harrym który był dla mnie istnym piekłem.
-W porządku. I tak myślę, że gorszym człowiekiem od Harrego nie może być nikt.-odparłam wzdychając. Miałam ten dzień po dziurki w nosie i wolałam już sobie go bardziej nie utrudniać, bo gdzie bym miała pójść o tej godzinie! Wszyscy by mnie chyba zamordowali bez chwili zastanowienia.
-W sumie to bym się z tym nie zgodził ale myśl sobie jak tam chcesz. Chodź za mną zaprowadzę cię do pokoju w którym możesz się przespać... Chyba, że wolisz dzielić łóżko ze mną?- zaśmiał się głupkowato powodując, że skarciłam go wzorkiem ale nie w tak poważny sposób jak się wydawało. Nie był chamski, wręcz przeciwnie. Jego flirt w porównaniu do Harrego był taki niewinny. Ale sama nie wiem co mnie bardziej pociągało. Jestem trudna, wiem.
-Dla ciebie to była głupia zagrywka, ale teraz już wiem jaka jest różnica miedzy tobą a Harrym. -stwierdziłam zdecydowanym głosem jeszcze przez chwile zastanawiając sie nad moja tezą, do tej pory aż Clark w końcu zaciekawił się tym co mówię.
-No więc co nas różni? -zapytał podekscytowany jak widać nie mogąc sie doczekać mojej odpowiedzi. Obawiałam się tego czy mam mu to powiedzieć na 100%  nie chciałam żeby poczuł się pewnie. Nie chciałam żeby ktokolwiek czuł się przy mnie pewnie, nie lubiłam tego. Można to wykorzystywać w dużo możliwych sposobów. No ludzie, tyle razy się już w życiu sparzyłam więc mogłam stwierdzić, że lepiej jest być ostrożnym i dmuchać na zimne.
-Ty tylko rzuciłeś mi śmieszną uwagę na temat spania razem, a wiesz co by zrobił Harry? Zaciągnąłby mnie do tej sypialni siłą.-dokończyłam wchodząc do pokoju wskazanego mi przez blondyna. On tylko skinął głowa mrużąc na mnie oczy i wychodząc z pokoju. I tyle? Zabrakło mu słów? Przecież nie powiedziałam niż dziwnego, wstydliwego ani przerażającego. Nie trawię tych dwóch braci i czuję, że chyba nigdy ich nie zrozumiem. Minęło pół godziny i nic. Brak snu. Nic, nie mogłam zasnąć. Chmury myśli przejęły mój mózg. To było nie do zniesienia. Chciałam zasnąć ale nie potrafiłam. Do tego czułam Saharę w buzi. Nie dość, że było mi cholernie gorąco to jeszcze sucho w ustach jak diabli. Wstałam delikatnie z łóżka kierując się do drzwi. Gdy tylko znalazłam się obok schodów, zeszłam po nich jak najciszej dochodząc do kuchni. Zaglądając do kilku kuchennych półek poszukiwałam jakiegoś napoju, ale niestety nic nie znalazłam.
-Czego tu szukasz mała szmato? -usłyszałam za sobą dziewczęcy głos i wtedy prawie serce mi wyleciało.
-Co jest kurwa do cholery?- zaklęłam słysząc takie słowa do tego z dziewczyny ust i to do mojej osoby. Kiedyś zachowałabym stoicki sposób ale teraz? Teraz jestem jak burza, do tego z gratem, huraganem i wszystkim naraz. Jestem pod napięciem kiedy tylko widzę takie małe szmaty które myślą, że mogą mówić i robić co chcą.
-Pytam czego szukasz? Głucha jesteś czy kurwa jaka? -po raz drugi usłyszałam z jej ust ten okropny głosik, jeszcze chwila a miałam ochotę wybuchnąć jak nigdy dotąd.
-Jeszcze słowo. Uważaj na to co mówisz. Na Boga, kim ty w ogóle jesteś?- zapytałam zdezorientowana i do tego oburzona. Ta dziewczyna była co prawda ładna, miała piękne długie blond włosy, do tego widać było, że połyskiwały naturalnością. Duże brązowe oczy aż wierciły we mnie dziury i tą słodka trochę zaokrągloną twarz, serio miała interesująca urodę. Chłopcy lubią takie słodkie i bezbronnie wyglądające laski. Słyszałam, że pociąga ich w nich to, że mogą się nimi opiekować i troszczyć, to zabawne.
-Pytasz kim ja jestem? Ja tu mieszkam i jestem dziewczyną właściciela tego domu, więc ja pytam w takim razie kim ty jesteś?- spytała nieco spokojniej. Więc była dziewczyną Clarka? Cóż, szczęściarz z niego… albo z niej ale to nie znaczy, że ją lubię czy też jej zazdroszczę.
-Koleżanką.-odpowiedziałam krótko. Nie miałam już więcej co powiedzieć. Bo co niby? Sama przecież nie wiedziałam co tu dokładnie robię i kim jestem dla tego Clarka. Kurwa ja nawet nie wiedziałam kim jestem dla tego pieprzonego Harrego, a co dopiero dla jego brata. Jakie to wszystko kosmicznie popieprzone, do kwadratu.
-Od kiedy jakieś tam 'koleżanki' nocują w tym domu? -zapytała złowrogo piorunując mnie wzrokiem. Miałam jej dość. Nie mogłam w końcu zamknąć tej swojej paszczy czy coś? Była piękna ale była zwykła cipą, albo po prostu zazdrosną suką. Nie wiem która opcja bardziej pasowała. A może obie? To bardziej prawdopodobne.
-Co tu się dzieje? -z góry zbiegł Clark w samych spodniach dresowych przecierając zaspane oczy. Najwidoczniej go obudziłyśmy i widać, że bardzo go tym wkurzyłyśmy. Można było to poznać po jego srogim spojrzeniu i ostrym głosie.
-Ta suka się tutaj panoszy jakby była u siebie...-zaczęła jego dziewczyna ale on nawet nie pozwolił jej dokończyć, a widać było, że ta zdzira jeszcze nie skończyła co do mnie.
-Zamknij mordę i nie nazywaj jej w ten sposób.-blondyn chyba bardzo wkurzył się jej słowami skoro tak zareagował. Wow, a ona? Ona się tylko skrzywiła nie reagując ani słowem, na jej miejscu… Oh, wole nie mówić co bym powiedziała na jej miejscu, bo to nie jest zbyt grzeczne i cenzuralne. Teraz udowodnił, że był podobny do Harrego, ale czemu mnie bronił? Harry by mnie jeszcze zbeształ. Nie był zły na mnie, nie krzyczał na mnie, tylko na tą piękną istotę przed nim która była jego dziewczyną. Co było nie tak? Hm... A raczej co było z nim nie tak? Coś na pewno było, ale co to ja nie wiem.
-Przepraszam, to moja wina! Po prostu nie mogłam zasnąć, a do tego chciało mi się pić, więc zeszłam tutaj z zamiarem zgaszenia mojego pragnienia ale wtedy, wtedy przyszła twoja dziewczyna...
-Nie mogłaś zasnąć? Ah, mogłaś mnie obudzić! Dotrzymałbym ci towarzystwa.-zaśmiał się kompletnie nie zwracając uwagi na swoją dziewczynę. Ominął ją posyłając mi pełen uśmiech i wyciągając pustą szklankę i karton soku z lodówki, napełniając nim szklankę i podając mi go.
–Dziękując ci bardzo! Ratujesz mi życie.-zaśmiałam się leciutko ukazując rząd zębów w jego stronę, a po chwili obracając się w stronę gdzie stała jego dziewczyna, posłałam jej fałszywy uśmiech. -Dziękuję jeszcze raz! Lepiej pójdę już spać, dobranoc.-powiedziałam miło i skręciłam w lewy korytarz.
-Jo! To nie w tą stronę! Najlepiej będzie jak cię odprowadzę.-zaśmiał się na moją gafę po czym pociągnął w drugą stronę. Byłam kompletnie rozkojarzona, a po drugie miałam takie wytłumaczenie, że ten dom był ogromny a ja byłam w nim pierwszy raz więc łatwo można było się pogubić! No co? Każdemu może się zdarzyć a mi to było pewnie wskazane, jestem specem od istnego pecha i chyba już każdy to wie. Spojrzałam ostatni raz na jego dziewczynę. Miałam ochotę zaśmiać się na głos, bo ona dosłownie kipiała złością, pewnie miała ochotę wydłubać mi oczy. To był komiczny widok. Ale od kiedy ja zrobiłam się taką wredną suką? Nie, nie. Tylko dla wrednych jestem okropna, nie oszukujmy się.
-A ty o czym tak myślisz?- zagadnął mnie blondyn kiedy tylko znaleźliśmy się w sypialni w której miałam spędzić noc.
-O tym, że trudno będzie mi zasnąć.-musiałam coś wymyślić no nie? Chyba nie powiedziałbym 'Oh, stary o niczym takim. Tylko o tym, że kpie sobie z twojej durnej dziewczyny która działa mi na nerwy' to chyba tyle, haha. Tak dobry pomysł, może otworzę się i powiem mu całą prawdę, a wtedy zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi ever. Jest już ze mną źle. Nie ma to jak myśleć o spaniu. Bardzo dobry sposób wykręcenia się. W końcu to zawsze ja byłam osobą od gadania głupot, no hellą!
-Mogę ci w tym pomóc.- poruszał brwiami w górę i w dół a ja o razu zareagowałam śmiechem. Zanim zapytałam to ułożyłam się na łóżku na leżąco i wtedy otworzyłem buzie.
-To śmieszne! Ale słucham! w jaki sposób chcesz mi pomóc?- moje pytanie w końcu padło z moich ust. Oczywiście byłam osobą nieznośnie niecierpliwą i nienawidziłam czekać. A on chyba się zorientował bo specjalnie przedłużał swoją wypowiedź. Ile można było czekać?
-No więc mogę ci opowiedzieć bajkę na dobranoc.-zaśmiał się i usiadł zaraz obok mojego leżącego ciała.
-HA! HA! Bardzo zabawne! Czy ja wyglądam jak pięcioletnie dziecko? Nie jestem już małą dziewczynką i nie mam zamiaru słuchać bajek.- odpowiedziałam mrużąc podejrzanie na niego oczy. Serio bajki? Na coś lepszego go nie stać? No proszę was! Wolałabym zjeść pudełko tabletek nasennych niż słuchać bajek na dobranoc.
-Mogę ci pokazać jeszcze lepszy sposób. Może to pomoże.- przez chwile zastanawiałam się co znów głupiego wymyślił, a kiedy chciałam zapytać co to takiego, on tak po prostu złączył nasze usta. Nie wiedziałam co się do cholery działo. ON był w samych spodniach, miał gorącą budowę ciała... I działał na mnie tak niesamowicie. O Boże! Chyba się zapomniałam. Jego ręka jeździła delikatnie po moim tyłku od czasu do czasu go ściskając ale nagle wszystko zostało przerwane kiedy usłyszeliśmy głos jego dziewczyny
-Clark! Chodź tutaj! Jesteś mi potrzebny w łóżku.
-JAPIERDOLE, czego ona znów chce, przepraszam zaraz wracam.- przeprosił zdenerwowany i wyszedł. Nie! To się naprawdę nie stało. To niemożliwe!
-OCHYDA! -powiedziałam do siebie samej na głos. Nie mogłam tutaj dłużej zostać. Wybiegłam najciszej jak mogłam zakładając przed wyjściem na siebie płaszcz i buty tak po prostu uciekając. Dokąd? Nie miałam pojęcia. Szłam przed siebie od czasu do czasu przyśpieszając. Co minutę wyciągałam ze spodni swojego iPhone zastanawiając się czy nie zadzwonić przypadkiem po Harrego. Była już ósma rano, na pewno nie spał. Ale czy chciał mnie widzieć po tym wszystkim? No i drugie pytanie które mi się nasuwało, czy ja chciałam go widzieć po tym wszystkim? To wszystko było dwukrotnie popieprzone a ja nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Nie zastanawiając się dłużej znalazłam w kontaktach numer Sue próbując do niej zadzwonić, nie odbierała. Zawsze tak z nami było, wyciszałyśmy telefony albo po prostu udawałyśmy, że nie słyszymy. Wolałyśmy się wyspać niż dowiedzieć się kto dzwoni. Ugh, ten głupi nawyk. Co ja miałam teraz zrobić?
Zaczęłam oddalać się od okolicy w której mieszkał Clark i rozpoznawać ten teren. Boże, w tych okolicach zamieszkiwał Harry. Jeszcze tego mi brakowało. To już było za dużo, zdecydowanie.
-Cześć kochanie.- usłyszałam za sobą jakiś głos, lecz był mi on całkowicie nieznajomy. Kiedy się odwróciłam w stronę mężczyzny także go nie poznałam. Chyba weszłam na niezbyt ciekawą dzielnice, ooo niedobrze. Chyba bardzo niedobrze.
-Nie jestem dla ciebie żadnym kochaniem.- odpowiedziałam oburzona słysząc jak mnie nazwał.
-Moja ślicznotko nie masz o co się tak wkurzać. Co robi tu taka piękna istota jak ty? Zabłądziłaś? Może pomogę odnaleźć ci drogę.- ten skurwiel coraz bardziej mnie wkurzał. Nie dość, że wyglądał obleśnie to nazywał mnie w taki sposób.
-Po pierwsze nie jestem twoja więc nie masz prawa mnie tak nazywać. Po drugie to tak, w sumie możesz mi pomóc dotrzeć do mojego chłopaka bo mieszka w okolicy i właśnie na mnie czeka, ale troszkę się pogubiłam.- wiedziałam, że Harry sieje wszędzie grozę a nie chciałam żeby ten tutaj obleśny typ cokolwiek mi zrobił. On tylko się zaśmiał i przez chwilę mi się przyglądał ale w końcu otworzył usta i przemówił
-Więc jak ma na imię twój chłopak, złotko? -zapytał szczerząc zęby. Ohydny typ. Mogłabym to powtarzać co chwilę a i tak by mi się to nie znudziło, bo to tylko prawda!
-Harry… Harry Styles.- kiedy wypowiedziałam jego imię z nazwiskiem mina kolesia spoważniała. Już się nie uśmiechał, tylko się nad czymś uważnie zastanawiał.
-A więc to twój chłopak? Chodź za mną zaprowadzę cię, to kilka domów dalej-zapytał z niedowierzeniem po czym szybko stwierdził, że mi pomoże. Kiedy dotarliśmy na miejsce podziękowałam mu fałszywie zdając sobie z tego sprawę, że gdybym nie miała takiej wymówki jak HARRY STYLES to ten gnojek by mnie w jakiś sposób wykorzystał.  On ostatni raz zerknął w moją stronę, idąc szybko w przeciwnym kierunku. Nie pukając nawet otworzyłam drzwi do mieszkania Harrego. Oczywiście były otwarte.

-Harry? -zawołałam chcąc się upewnić czy na pewno jest w domu. Byłam pewna, że jest ponieważ jego auto było zaparkowane przed garażem ale jednak wolałam to sprawdzić. Nie słysząc odpowiedzi ani żadnego znaku życia wyszłam schodami do góry zaglądając do jego sypialni, weszłam tam nie próbując zachować się ani trochę cicho, ale to co zobaczyłam było o wiele za dużo jak dla mnie… Harry spał ale nie sam.
*
Wiem, że długo musieliście czekać ale trudno było mi się połapać z czasem! Piszę dlatego, że jestem chora i siedzę w domu. PRZEPRASZAM
Mam dla was ważną wiadomość!
Nie będę już informować na Twitterze o nowych rozdziałach. Mam z tym za dużo problemów i marnuje mi to zbyt dużo czasu. O kolejnym rozdziale będziecie mogli się dowiedzieć na moim ASK’U: http://ask.fm/Patricila

Postaram się dodać jak najszybciej!