sobota, 2 listopada 2013

twenty-one



-Jo, chodź jedziemy stąd nie zostaniesz tu ani minuty dłużej.-głos mojego taty sprawił, że się ocknęłam. Twarz Harrego była czerwona ale mogłam też z niej odczytać, że zagubiona. Nie mógł najwidoczniej dowierzyć, iż ja to wszystko słyszałam co szczerze, zapewne nie należało do części jego chytrego planu. Wiedziałam jedno, nie zamierzałam tu spędzić ani minuty dłużej, na pewno nie z tym człowiekiem. Myślałam, że się zmienił ale najwidoczniej się przeliczyłam.
-I co masz zamiar jechać ze swoim ojcem który też rucha wszystko co się rusza?- prychnął Harry bacznie mi się przyglądając. Nie wiedziałam czy mam mu na daną chwilę wierzyć, czy nie ale wolałabym być gdziekolwiek tylko nie z nim i koło niego.
-Chyba sobie kpisz…-odezwał się mój ojciec ale natychmiastowo mu przerwałam.
-To nie zmienia jednak faktu, że jesteś od niego gorszy.- powiedziałam szorstko odchodząc w stronę auta mojego taty.
-Jo! Przemyśl to co robisz nim będzie za późno.
-Zamilcz Styles i pogódź się z tym, że nadszedł czas w którym twoja zabawka zostaje uwolniona. Rozumiesz? Już nie ma żadnej zemsty.- wykrzyknęłam w jego stronę ostatnie słowa po czym wsiadłam do wozu. Nie minęło nawet pięć sekund a tata odpalił silnik i zaczął jechać w stronę centrum miasta.
-To prawda?- zagadnęłam patrząc przed siebie. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Mój ojciec też był draniem który na okrągło kogoś pieprzył? Naprawdę? Jeśli odpowiedz miała brzmieć twierdząco to…
-Co ma być prawdą?- udawał, że nie wie o co mi chodzi ale to było przecież proste, że zdawał sobie sprawę z tego o co go pytam. Postanowiłam nie owijać w bawełnę bo takie gadanie bez sensu było głupie.
-To, że się pieprzysz z innymi i skąd ty się w ogóle to wziąłeś?- moje słowa były nie przyjemne ale ta cała sytuacja w której się aktualnie znajdowałam mnie totalnie przymroczyła gorsząc w jakiś sposób.
-Pilnuj język, nie tak cię wychowałem.- warknął marszcząc brwi. Oczywiście nie obeszło się bez pouczania, jak ja tego nienawidziłam a szczególnie wtedy gdy oni sami nie zachowywali się lepiej ode mnie. No ludzie zlitujcie się.
-Tato nie jestem dzieckiem i odpowiedz mi jak cię o coś pytam.- zażądałam nie będąc w stanie nadal czekać. Bo ile można?
-Twoja matka do mnie zadzwoniła po tym jak twój prze „miły” kolega pobił jej znajomego. Nie mogła tego znieść, że zabrałaś się razem z nim, więc musiałem interweniować na swój sposób.- wytłumaczył nieco skracając całą historię ale niestety sama ja czułam niedosyt który musiałam od razu zaspokoić.
-Jej znajomego? Tato! Ale ona cię zdradza do cholery.- kiedy to powiedziałam poczułam niesamowitą ulgę, nie wiem czemu po prostu to wszystko ze mnie wypłynęło.
-Kochanie, ja o tym wiem.- powiedział krótko nie odzywając się ani słowem więcej. On żartował prawda? No powiedzcie, że żartował! Matka go zdradzała a on nic sobie z tego nie robił? To są chyba jakieś jaja. Jaki z niego mężczyzna? Boże, to wszystko jest takie popaprane, co tu jest w ogóle grane?
-Jak do cholery wiesz? I kompletnie cię to nie rusza?- warknęłam nie dowierzając w to co przed chwilą usłyszałam. Jakaś kompletna bzdura, przysięgam.
-Sam nie jestem Święty. Poza tym oboje nie mamy nic przeciwko temu. Koniec tematu, nieważne. To są sprawy dorosłych nie twoje.-próbował brzmieć poważnie ale coś mu nie wychodziło, nic mu nie wychodziło oprócz pieprzenia beznadziejnych głupot które w ogóle się nie sklejały.
-Jesteście popieprzeni kurna. Jestem waszym dzieckiem więc to chyba też są moje sprawy, nieprawdaż? Sorry nie, nie chcę już nic wiedzieć na wasz temat.- byłam więcej niż zła. Kompletny szał buszował w mojej głowie. Nie dość, że Harry okazał się totalnym draniem to jeszcze musiałam przeżywać w domu jakiś horror. Czemu tylko mnie przytrafiają się takie okropne rzeczy?
-Jo! Mówiłem ci coś już na temat twojego słownictwa!- ojciec po raz kolejny się wydarł ale nie zwracałam na to jakiejś szczególnej uwagi. Bardziej po głowie chodziło mi to, że moi rodzice są w jakimś wolnym związku jeśli można to tak nazwać, pieprzą się na prawo i lewo czy to możliwe? Jak widać tak. A myślałam, że pochodzę z jakiejś rodziny na poziomie. Najwidoczniej się grubo myliłam. Przez resztę drogi nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, co mi wcale nie przeszkadzało bo ani trochę nie miałam ochoty do przeprowadzania z nim jakiejkolwiek konwersacji. Pochodziłam z chorej rodziny i taka była moja teraźniejsza opinia, nic dodać nic ująć. W sumie to można było jeszcze dodać kilka bardzo nie ładnych słów a wolałabym zachować je dla własnej głowy żeby nie zatruwać innym słownictwa. Nim się zdążyłam zorientować, wjechaliśmy autem zaraz pod dom więc szybko wysiadłam zatrzaskując za sobą porządnie drzwi i pobiegłam w stronę domu, otwierając go i pędząc do swojego pokoju. Słyszałam za sobą jakieś krzyki, najwidoczniej była to kobieta którą kiedyś nazywałam mamą, ale to już przeszłość i to zupełnie daleka. Wyciągnęłam z szafy moją dużą walizkę którą zawsze zabierałam ze sobą gdy jechałam na wakacje lub tym podobne. Wyrzuciłam wszystkie swoje ciuchy z szafy wkładając je do walizki i tak samo robiąc z innymi potrzebnymi mi rzeczami. Przykro mi ale nie miałam zamiaru przesiadywać dłużej w tym domu wariatów, o nie. Założyłam jeszcze torebkę na przedramię i zaczęłam targać za sobą mój cały dobytek który zdołałam zapakować. Zeszłam po schodach z wielkim hukiem i kiedy już kierowałam się do drzwi, zatrzymali mnie rodzice.
-Co ty robisz dziecko?- zaśmiała się matka nie dowierzając w to co widzi. W tej chwili miałam ochotę zedrzeć jej z twarzy ten irytujący uśmiech. Tu wcale nie było do śmiechu, tym bardziej jej nie powinno być tak wesoło bo jaka matka się tak zachowuje? Przeczuwam, że żadna a jak już się znajdzie to zapewne rzadko.
-Jak widać wyprowadzam się. Nie mam zamiaru mieszkać dłużej z takimi ludźmi, którzy się pieprzą za swoimi plecami i nie mają nic przeciwko temu.-Wyszłam za próg drzwi ciągnąc za sobą mój spory bagaż.
-Jo nie wygłupiaj się, porozmawiajmy na spokojnie. Nigdzie się nie wyprowadzasz masz dopiero siedemnaście lat.-Odezwał się ojciec na którym tak samo się zawiodłam. Myślałam, że chociaż on posiada jakiś honor ale jak widać ciągle się myliłam.
-Wolicie żebym uciekła całkowicie z domu czy żebym zamieszkała o ciotki Lindsay na jakiś czas?- postawiłam im przed nosem jakieś dwie decyzje które dla mnie były całkowicie przyzwoite choć i ta druga nie była do końca prawdziwa,ponieważ nie zamierzałam w ogóle do nich wracać ale warto było skłamać. Wolałam mieszkać z moją ciotką, siostrą matki która trzymała rygor ale też na swój sposób była wspaniałą kobietą niż z tymi… ugh nie ważne.
-Jeśli się zgodzi to możesz u niej zamieszkać ale na jakiś czas.- oboje się zgodzili pewnie dlatego, że nie mieli innego wyboru.
-Więc do zobaczenia.- pomachałam im od niechcenia i skierowałam się w stronę czekającej już na mnie taksówki.
*Dwa dni później*
-Masz zamiar kiedyś wrócić do domu?- zapytała mnie Sue kiedy przesiadywałyśmy razem na przerwie w szkole.
 -A po co? Powiedz mi jakbyś była w mojej sytuacji to chciałbyś tam wrócić?- zapytałam bezradnie głęboko oddychając.
-Nie, raczej bym nie chciała.- stwierdziła obejmując mnie ręką.
-Wszystko się jakoś ułoży.- próbowała pocieszać ale chyba nie mogło być już gorzej.
-Mam nadzieję, że się ułoży a tym czasem…
-Hej dziewczyny! O czym tak plotkujecie? Jo nie chcę ci nic mówić ale twój chłopak stoi pod szkołą i chyba oczekuje twojej wizyty.- zaśmiała się Ness pojawiając się chyba znikąd.
-Ale ja nie mam…- prawie się wygadałam i dopiero po chwili oprzytomniałam, że przecież Ness nadal myśli, iż Styles jest moim chłopakiem ale zaraz? Skoro ona mówi, że…
-Harry jest przed szkołą?- zagadnęłam prędlo żeby jak najszybciej uzyskać od niej tą informacje.
-Tak jest przed szkołą, mała. I musi być w tobie zakochany po uszy skoro czeka na ciebie jak na księżniczkę.- zaśmiała się powodując, że przeszła przeze mnie pewnego rodzaju odraza. Mogłam śmiało wykrzyczeć jej prosto w twarz, że to nie jest mój chłopak lecz zwykły śmieć który nie posiada serca ani uczuć, lecz tego nie zrobiłam. Tym bardziej nie wiem jak można było twierdzić, iż on traktuje mnie jak księżniczkę. Najwidoczniej tylko ja wiedziałam jaki ON jest naprawdę.
-Zaraz wracam, muszę coś załatwić.- stwierdziłam zrezygnowana idąc w stronę wyjścia. Kiedy ostatni raz spojrzałam na Sue wyczytałam z jej ust abym się trzymała. Nie mogłam jej tego zapewnić w stu procentach, ponieważ bałam się, że mogę się rozpaść.
Wyszłam ze szkoły, zbiegając po schodach i rozglądając się po parkingu. Kiedy prawie zwątpiłam, ujrzałam chłopaka opierającego się o auto samochodu. Nie absoltutnie, nie był to Harry. Tamten chłopak miał na sobie czarne luźne spodnie, mając także czarną kurtkę z kapturem na głowie. Mogłam dojrzeć jego złociste leciuteńko kręte włosy, które trochę wystawały z pod kaptura. Jego wzrok był wlepiony we mnie. Nie mogłam wywnioskować co on oznaczał, po prostu nie mogłam, był zbyt tajemniczy ale za to jak bardzo pociągający co mnie od razu onieśmieliło.
-Pamiętasz? Harry Styles ma swoje zasady.- usłyszałam za sobą ten zachrypnięty głos, nawet nie zdążyłam obrócić się w jego stronę gdyż chwycił mnie mocno dłońmi, dosłownie pakując do auta. Jedynie co mogłam jeszcze dojrzeć to nadal wpatrującego się we mnie chłopaka. Czy normalny człowiek  nie powinien zareagować na to co robił mi Styles? Przecież to wyglądało jak jakieś porwanie, a tamten? Nic, po prostu nic. Stał nadal oparty o auto z założonymi rękami wpatrując się we mnie tym tajemniczym wzrokiem. Jedynie co teraz mogłam stwierdzić to jest to, że widocznie ten człowiek nie był na tyle normalny aby mi pomóc.
Silnik został odpalony i auto momentalnie ruszyło. Szarpałam za klamkę od drzwi lecz była zamknięta. Ten kretyn był nieobliczalny.
-Nie wyjdziesz stąd złotko.- zaśmiał się szyderczo najwidoczniej ze mnie kpiąc w ten swój podły sposób. Co za prostacki cham.
-Czego ty ode mnie chcesz? Zniszczyłeś mi życie a teraz co masz zamiar zrobić?- zadałam mu tak proste pytanie które mimo to, że było pokryte moim histerycznym szlochem to brzmiało całkiem wyraźnie i stanowczo ale i tak byłam pewna, że uniknie normalnej odpowiedzi.
-Niszczę je ponownie.- odpowiedział ochryple dodając gazu i jadąc coraz szybciej. Widziałam, że to kochał, kochał jak diabli.
-Proszę cię zostaw mnie w spokoju, Harry odpuść- nalegałam ale równie szybko mogłam się domyślić, że to nic nie da.
-Widziałem jak na niego patrzyłaś.- powiedział dość spokojnym tonem ale i tak nie wiedziałam kompletnie o kim on bredzi.
-Słucham?- byłam tak ciekawa jaką kolejną bzdurę za chwilę mi zapoda, że prawie mnie rozsadzało od środka.
-Widziałam jak patrzyłaś na tego kolesia na parkingu. Tym swoim wzrokiem. Jo, nigdy więcej nie zwracaj uwagi na tego człowieka.- jego ton stał się poważniejszy a ja zaczęłam się zastanawiać dlaczego mi tak rozkazuje? I jaki był powód abym nie mogła nawet na niego spojrzeć. Choć szczerzę mówiąc śmiałam wątpić, iż jeszcze go kiedykolwiek spotkam ponieważ nigdy wcześniej go nie widziałam.
-O co ci chodzi? Patrzyłam na niego normalnie, ty masz coś z psychiką człowieku. W czym on jest od ciebie gorszy, że nie mogę na niego nawet zwracać uwagi?- sposób w jaki do niego przemawiałam był przesycony najokrutniejszym jadem na jaki tylko mogłam się odważyć. Co teraz czułam? Nienawiść.
Auto zahamowało tak gwałtownie na co ja z wielką siłą uderzyłam o przednie siedzenie. Nie mogłam powiedzieć, że nie bolało bo to byłoby kłamstwem. Spojrzałam przez przednią szybę aby zobaczyć co było powodem, że on tak gwałtownie zahamował ale nie dojrzałam nic oprócz pustej ulicy. Zrobił to celowo.
-Po prostu się ucisz. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że patrzysz na kogoś takim wzrokiem to zrobi się nie ciekawie, a jeśli zobaczę, że chociaż raz spojrzałaś na niego albo miałam z nim coś wspólnego… po prostu wiedz, że nie będzie ci już tak wesoło. Mówię to i robię wyłącznie dla twojego bezpieczeństwa.
-Co ty jesteś zazdrosny?- zaśmiałam się kpiąc. Mogłam przysiąść, że z jednej strony zachowywał się jak całkowity zazdrośnik. Może i tamten tajemniczy typ był przystojny ale nie żebym od razu miała do niego wzdychać… Poza tym bardziej ciekawiło mnie to, co z tamtym złotowłosym było nie tak, że Styles tak na mnie najechał.
-Zamknij się. Zazdrosny? O Ciebie? Chyba kpisz, spójrz na siebie.- zaśmiał się będąc jednocześnie wściekły.
Jak w tak krótkim czasie mogło się to stać… jak tak w krótkim czasie ten psychopata powrócił? Niestety nie mogłam sobie sama na to odpowiedzieć.



*
Potrzebuję nowego szablonu na bloga, czy byłby ktoś chętny do zrobienia go? Albo czy znacie może kogoś kto mógby go dla mnie wykonać? Jeśli tak to dajcie znać tutaj http://ask.fm/Patricila