niedziela, 29 września 2013

Eighteen

Proszę o przeczytanie całej notki pod rozdziałem

-Czemu taki jesteś?- napięcie między nami rosło coraz bardziej. Harry mierzył mnie ciągle swoim morderczym wzrokiem. W tej chwili się nie bałam, nie wiedziałam dlaczego po prostu nie czułam do niego tak ogromnej odrazy jak wcześniej. Wiadomo to nadal był ten sam człowiek, ten sam zły człowiek ale czułam, że nie ma potrzeby abym dłużej stresowała sie tym, iż Harry znajduje sie obok mnie i dosłownie zabija mnie wzrokiem. Miałam to trochę w dupie, a trochę...
-Myślisz, że coś między nami sie zmieniło? Myślisz, że dla mnie jesteś kimś więcej? Myślisz, że potrafiłbym się zmienić dla drugiej osoby? Nie. Nic się miedzy nami nie zmieniło. Nie jesteś dla mnie nikim więcej oprócz zwykłej laski która najwidoczniej za dużo sobie wyobraża. I nie, nigdy się nie zmienię bo wcale nie zawadza mi mój charakter, kocham to co robię i nigdy, przenigdy nie zmienię się dla żadnej, głupiej suki. Zrozumiałaś?- czy on właśnie pytał czy zrozumiałam? Ja...ja nie byłam pewna czy osoba przede mną to na pewno ta którą tu zaprosiłam.
Dałam sie nabrać?
Serio byłam tak naiwna żeby wmawiać sobie, iż on może być kimś lepszym?
Kimś o wiele lepszym... Byłam ... Właśnie jaka byłam? Zawiedziona.
-Chyba zrozumiałam.-odpowiedziałam sztywno dalej leżąc i nie mogąc sie odważyć na jakiekolwiek ruchy. Było mi trochę smutno.
-Hah, zrozumiałaś? Serio?- krzyknął a ja od razu sie wzdrygnęłam. Miska z chipsami w momencie wylądowała na podłodze. Tak, Styles zdecydowanie był BIPOLARNYM człowiekiem. Nie miałam pojęcia co go ugryzło aby tak na mnie napadać, przecież nie było na to jakiś potężnych powodów. Jeszcze kilka minut wcześniej było dobrze, nawet bardzo wielkie dobrze, a teraz? Teraz znów zaczynało być źle i gorzej niż źle.
-Nawet nie dałam ci powodu do takiego wybuchu.- skrzywiłam się lekko, wstając i sprzątając ten cały syf z podłogi. Zauważyłam, iż Harry też zwleka się z łóżka tylko bardziej owalnymi ruchami. Byłam ciekaw co teraz zrobi, ponieważ raczej nie mogłam przewidzieć jego dalszego zachowania.
-Nie powinno cię obchodzić ani moje życie miłosne, ani seksualne, chuj ci do tego wszystkiego więc się po prostu odwal.- splunął szorstko wpatrując się we mnie nadal tym chłodnym wzrokiem. Tak bardzo nawalałam aby zasługiwać na tak podłe i aroganckie zachowanie z jego strony? Ja tylko zapytałam… z ciekawości ale jak widać nie tylko zrobiłam z siebie matoła ale też większą ofiarę niż byłam do tej pory. Niestety po raz kolejny mogłam stwierdzić, iż nie było powodu do dumy z mojego lekkomyślnego zachowania. Idiotka i nic więcej ale mogłam też przyznać, że Styles wcale a wcale nie zachowywał się lepiej ode mnie, wręcz przeciwnie jego zachowanie było więcej niż naganne.
-Nie wiedziałam, że w ogóle u ciebie występuje coś takiego jak 'życie miłosne' jakoś wcześniej tego nie zauważyłam. - powiedziałam z kpiną marszcząc czoło. Sam przecież się wypierał, że nigdy nie był z żadną dziewczyną więc nie wiedziałam, że będzie miał jakieś powody do złości ale jednak.
-Słuchaj mała zdziro! Jeszcze jedno takie słowo...
-I co zabijesz mnie? Zgwałcisz? Poćwiartujesz? No co do cholery? Huh?- denerwowało mnie jego zachowanie tak jak i cały on. Tak bardzo, że aż nie mogłam wytrzymać, po prostu to było niemożliwe abym nie dodała swojego komentarza. Chyba był zbędny ponieważ juz po chwili poczułam silne szarpnięcie za nadgarstki. Nie mogłam zaprzeczyć, że to nie sprawiało mi bólu bo sprawiało i to bardzo wielki ale on najwidoczniej nie miał uczuć czego dowiedziałam się już jakiś czas temu.
-Puść! To boli…- zaskomlałam szarpiąc się i próbując swoich sił aby wydostać się z jego silnego uścisku. Nie powinnam sie dziwić, że tak postąpi ale jednak myślałam przez ten cały czas, że choć trochę złagodniał ale to było najwidoczniej wielkim, pieprzonym, nieprawdziwym wyobrażeniem. Nadal trzymał moje nadgarstki w swoich silnych dłoniach co chwile je mocniej ściskając. Patrzył mi prosto w oczy choć sama ja próbowałam unikać jego mrocznego wzroku, jego mina wykazywała tak dużo...był tak niewiarygodnie wyprowadzony z równowagi aż nie mogłam uwierzyć, że stało się to z wyłącznie mojej winy. No ale cóż potrafiłam być irytującą dziewczyną. Nie wrzeszczałam, nie płakałam. W ogóle próbowałam już nie reagować. Po prostu się przyzwyczaiłam do tak podłego traktowania.
-To na tyle? Ułożyło ci? Czy może jeszcze chcesz się Wyżyc? Uderzyć mnie czy cokolwiek?- zapytałam zdając sobie sprawę, że on poluźnił uścisk więc wyrwałam swoje obolałe ręce sięgając po miskę z podłogi i odkładając ją na biurko z zawartością wysypanych chipsów. Widziałam jak spojrzał na mnie drapiąc sie po karku, czy wyglądał jakby czuł się niezręcznie? Nie. Zdecydowanie nie. Wyglądał jakby nie wiedział co ze mną zrobić. Jakby nie wiedział czy ma mnie zamknąć w piwnicy czy też zadźgać na śmierć, właśnie tak wyglądał ale to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia więc nie mogłam wiedzieć co naprawdę mieściło się w tych jego chorych myślach.
-Zamknij się w końcu. Coś słyszałem, ktoś chyba przyszedł, idź sprawdzić.- przewrócił oczami nasłuchując jakiś tajemniczych odgłosów które pochodziły z dołu.
-To może któryś z rodziców, pójdę lepiej zobaczyć.- sapnęłam obojętnie wychodząc cichaczem z pokoju. Usłyszałam jakiś śmiech dochodzący najwidoczniej z kuchni i dwa rożne głosy. Na początku chciałam się nie ujawniać ponieważ nie do końca wiedziałam kto tam był. Skierowałam się cichymi krokami zaraz obok drzwi od kuchni zaglądając przez ich szparę. Kiedy tylko mój wzrok odnalazł dwójkę ludzi, nie mogłam dowierzyć w to co widzę. Po prostu dla mnie było to...jak nóż w plecy. Moja matka siedziała na blacie kuchennym w swoim biurowym stroju a pomiędzy jej nogami stał jakiś obcy mi facet w garniaku. Mimo, że był on odwrócony do mnie tyłem to byłam pewna, że nie był to mój ojciec, nawet bardziej niż pewna.
-A gdzie twoja córka? Nie chciał bym aby ktokolwiek nam przeszkadzał.- próbował się dowiedzieć, dalej całując moją rodzicielkę po szyi. Mogłam już stwierdzić, że straciłam do niej cały szacunek. Calutki.
-Jest u koleżanki i pewnie wróci troszkę później a Richarda nie będzie cały dzień więc mamy dla siebie chwilkę.- zaśmiała sie mierzwiąc mu dłonią włosy. Po chwili byli do siebie tak przyssani, że zapewne nic nie było w stanie odwrócić ich uwagi.
Czułam sie okropnie...
Jak jakiś śmieć.
Czułam sie okłamywana i oszukiwana.
Nie mogłam dowierzyć temu, że moja matka zdradzała tatę. To było okropne uczucie. Czułam w sobie jakiegoś rodzaju pustkę której nie dało się opisać i scharakteryzować i wstręt… wstręt do niej.
-Mamo jesteś dziwką.- szepnęłam pod nosem widząc jak niewinne pocałunki tej dwójki przechodzą w coś bardziej namiętnego i nawiązującego do seksu. To musiało trwać już naprawdę długo.
-Słyszysz? Jesteś dziwką mamo! Nie, nie! Nie jesteś już nawet moją matką, zdecydowanie nie! Zwykła dziwka!- kiedy zobaczyłam jak dotykają sie nawzajem w taki sposób nie mogłam tak dłużej...wybuchłam totalnym rykiem, idąc ze zdenerwowania w głąb kuchni i takim sposobem sie ujawniając. Mój głos był pokryty zawiedzeniem i całkowita złością. Tamta dwójka momentalnie od siebie odskoczyła rzucając sobie nawzajem nietypowe spojrzenia.
-Jo...co ty tu robisz?- po długim milczeniu moja matka się w końcu odezwała zasuwając swoją elegancką spódnice.
-Tylko tyle masz do powiedzenia?! Może wypowiedz się na swój temat zdradliwa szmato. Jak mogłaś? Jak mogłaś zrobić to tacie? Ja sie kurwa pytam jak?!- nie pytajcie mnie co mną kierowało. Ale osoby które nigdy nie znalazły sie w takiej sytuacji to nie miałyby pojęcia przez co teraz przechodziłam.
-Stop! Nie odzywaj sie tak do swojej mamy młoda damo!- kiedy tylko zdałam sobie sprawę, że ten obcy mi mężczyzna do mnie przemawia miałam ochotę wydłubać mu oczy.
-Po pierwsze to już nie jest moja matka a po drugie o chuj ci chodzi? Odpierdol sie! Mogę sobie mówić do dziwek jak tylko chcę i co tylko chcę!- to stało sie tak szybko, że nie mogłam w to wierzyć. Facet matki tak sie wkurzył na moje słowa, że po chwili jego płaska ręka wylądowała na moim policzku. Słyszałam wokół siebie jakieś głosy. Krzyki mojej matki ale ja byłam gdzie indziej... moje myśli były gdzie indziej. Stałam sztywno i próbowałam się otrząsnąć ale słabo mi to wychodziło.
Z perspektywy Harrego;
Poolow mnie wkurzyła do takiego stopnia, iż przeszło do tak zwanych ręko czynów. Nie byłem z siebie zadowolony, że nie mogłem się od tego powstrzymać i tak jakby wyżyłem się na niej, ale miałem swój powód. Ona za dużo sobie wyobrażała. Ja wiedziałem jedno i wiedziałem też to, że nigdy nie zmienię swojego zdania ani siebie. Stałem się taki nie bez powodu i wiem, że zawsze będę tym najgorszym co wcale mi nie przeszkadzało bo kochałem taki być i sam wybrałem tą drogę, więc nienawidziłem patrzeć jak ktoś próbował mnie zmienić i myśleć, że jest dla mnie jakakolwiek nadzieja choć ja wcale jej nie chciałem. Dla mnie to było proste zawsze będę skurwysynem i nikt w tym pieprzonym świecie nie zdoła mnie zmienić. Rozsiadłem się na łóżku dalej rozmyślając nad tym wszystkim. Jo nie pojawiała sie bardzo długo o mnie strasznie irytowało. Kiedy tylko usłyszałem jakieś krzyki które dochodziły z dolnej części mieszkania, od razu wyszedłem z jej sypialni zeskakując pędem po schodach. Kiedy tylko znalazłem sie przed kuchennymi drzwiami usłyszałem niewinny jęk Jo. Nie wiedziałem kompletnie co jest grane. Wyjrzałem przez drzwi, próbując dowiedzieć się co się dzieje. Zauważyłem matkę Jo i jakiegoś faceta.
-Czemu ją uderzyłeś?!-krzyknęła jej matka roztrzęsionym głosem kierując te słowa w stronę tego typa.
-Nie powinna odzywać się w tak sposób do swojej matki.-widać, że był on zakłopotany i wstrząśnięty ale czekaj, co? Wszystko powoli zaczęło mi sie układać w głowie. Dopiero teraz dojrzałym roztrzęsioną Joele która trzymała się za czerwony od uderzenia policzek. Nie mogłem tak dłużej stać z założonymi rękami gdyż wszystko we mnie buzowało. Wszedłem do pomieszczenia nie zastanawiając sie długo do czego to wszystko prowadzi. Kiedy znalazłem sie juz w środku nie mogłem powstrzymać sie od podejścia niebezpiecznie blisko tego typa.
-Uderzyłeś ją? Naprawdę?- nie czekałem nawet na odpowiedz rzucając sie na niego z pięściami, słyszałem jakieś krzyki nade mną ale szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodziło. Ten typ leżał na ziemi prawie nieprzytomny a ja nie mogłem przestać okładać go pięściami. Zaprzestałem kiedy tylko usłyszałem zapłakany głos Jo.
-Harry! Moja matka dzwoni na policję! Chodź, musimy się stąd wynosić.-momentalnie stanąłem na równe nogi chwytając dziewczynę za rękę i biegnąc w stronę wyjścia. Na policję? Nie wystarczyło, że jej mąż był policjantem? Co za gówniana baba.
-Nie jest dobrze.- szepnęła brunetka kiedy tylko znaleźliśmy sie w aucie jadąc coraz szybciej.
-Nie przesadzaj.-mruknąłem dodając momentalnie gazu. -Jak potrwałoby to trochę dłużej to byłoby źle z tym facetem.- szepnęła ocierając łzy z policzków.
-Jo...
-Nie Harry, prawe go zabiłeś...

*
Cześć wam! Zacznę od pierwszej sprawy a więc jestem chora i nie czuje się najlepiej ale specjalnie dla was napisałam i dodałam rozdział, więc tym bardziej prosiłabym chociaż o krótkie komentarze. Wam to nie zajmuje dużo czasu, czego nie można powiedzieć o pisaniu kolejnych rozdziałów.
Drugo sprawa to taka, że chciałbym zaprosić was do obserwowania kont na Twitterze głównych bohaterów @JoPoolow and @MonsterHStyles
Oraz zadawnia im pytań na ask’u

+Jedna dziewczyna prosiła mnie o polecenie swojego bloga o Harrym, więc proszę bardzo http://unmasked-fanfiction.blogspot.com/ Zapraszam do czytania : )

To chyba tyle z mojej strony a jeśli macie jakieś pytania to zapraszam http://ask.fm/Patricila

piątek, 13 września 2013

Seventeen

Promienie słońca które wydobywały się spod rozsuniętych zasłon sprawiły, iż momentalnie się obudziłam. Co prawda wcale nie miałam na to ochoty, ponieważ głowa pękała mi w szwach  ale postanowiłam, że pójdę im na rękę. Kiedy tylko otworzyłam szerzej powieki i przejechałam wzrokiem pomieszczenie w którym się aktualnie znajdowałam, trochę się zdziwiłam ponieważ nie była to moja sypialnia tylko samego Harrego. Ten fakt mnie z początku przeraził ale postanowiłam głęboko oddychać i doprowadzić do tego abym przestała się spinać o cokolwiek. Z minuty na minutę zaczęłam sobie uświadamiać co takiego zdarzyło się wczoraj. Czy byłam zadowolona ze swojego zachowania? Zdecydowanie nie i też zdecydowanie musiałam zaprzeczyć, że cokolwiek mogło mnie usprawiedliwić. Nie tylko zachowywałam się jak pierwsza lepsza szmata, która prawie przespała się ze Stylesem ale także wyjawiłam mu sprawy które powinnam pozostawić dla siebie.
 -Mogło być gorzej... mogło być zdecydowanie gorzej.- szepnęłam do siebie pod nosem próbując ulżyć jakoś własnemu sumieniu, choć nawet takie słowa nie pomagały.
 -Co mówisz kochanie?- kiedy tylko usłyszałam głos Harrego tuż nad moim uchem prawie podskoczyłam ze zdziwienia. Myślałam,  że jestem sama, całkiem sama. Ale jak się okazało to wcale nie byłam taka osamotniona.
-Harry! Zwariowałeś?- krzyknęłam z lekko przyśpieszonym oddechem. Nie spodziewałam się nikogo więc trochę się przestraszyłam odzywki jego osoby.
 -No co jest? - zapytał śmiejąc się głupio pod nosem.
-Przestraszyłeś mnie!- warknęłam na niego przewracając oczami.
 -Przepraszam, nie chciałem.- spoglądając na jego twarz, widziałam jak próbuje mnie nabrać na te jego maślane oczka i słodki uśmiech. A czy mu się udało? No dziwne żeby nie.
 -Okay, nic nie szkodzi. Powiedz mi lepiej która godzina?- zapytałam układając się do pozycji siedzącej. Zauważyłam, że Harry przechyla się do stolika nocnego a kołdra momentalnie zsunęła się z jego ciała. Miał na sobie jedynie bokserki, a jego ciało? potrafiło pewnie zwalić z nóg więc dobrze, że siedziałam.
 -Wiem, kochasz na to patrzeć.- Zaśmiał się Harry zauważając jak nie krępuje się wpatrując się w jego klatę.
-Bardzo śmieszne. Ty mi lepiej powiedz która godzina?-  po raz kolejny przewróciłam na niego oczami, dając mu do zrozumienia żeby w końcu się zamknął z tymi swoimi głupkowatymi gatkami które potrafiły doprowadzić człowieka do skomplikowanej nerwicy.
-W pół do szóstej.- odpowiedział krótko wyskakując z łóżka.
-Dopiero?!- krzyknęłam sama nie dowierzając, że jest weekend a ja mam otwarte oczy o tak wczesnej porze. Kochałam spać więc to był pierwszy powód do zdziwienia.
-Jeśli chcesz to możesz jeszcze spróbować zasnąć...
-Dzięki za pozwolenie ale nie.- odpowiedziałam kpiąco a zarazem obojętnie. Uwierzcie, że jakbym chciała spać to już bym próbowała to robić ale dobrze wiedziałam, że mi się to nie uda. Za dużo miałam na głowie.
-Rodzice myślą, że jesteś u Sue?- zapytał Styles przystając zaraz koło drzwi. Spoglądał na mnie przez jakiś czas wyczekując odpowiedzi.
-Tak, myślą, że spędziłyśmy cały wieczór nad przygotowywaniem referatu.- zaśmiałam się trochę drętwo na swoje słowa na co Harry się nieco skrzywił.
-Okłamałaś ich?
-Jak widać. Czy mógłbyś mnie teraz odwieźć do domu?- zapytałam mając nadzieję, że zgodzi się od razu bez żadnego marudzenia.
-Tak wcześnie?- zdziwił się nieco przecierając swoje zaspane oczy.
-Tak, tak wcześnie. Wolałabym żeby rodzice nadal mi ufali a jak wrócę do domu jeszcze wcześniej niż tego oczekują to pewnie będą zadowoleni.
-Rozumiem, nie ma sprawy. Pozwól tylko, że się ubiorę.- uśmiechną się i zaraz zniknął za drzwiami. Byłam mu wdzięczna, że nie zaczął wymyślać jak nie wiadomo kto tylko przystał na moją prośbę. Od razu rozglądnęłam się po pokoju w poszukiwaniu mojej torebki i już po chwili dostrzegłam ją w samym koncie na podłodze. Pierwsze co wyciągnęłam to czyste ciuchy na przebranie które spakowałam dzień wcześniej do Sue, ponieważ miałam taką świadomość, iż tym razem na pewno mi się przydadzą i wcale się nie myliłam. Po chwili znalazłem też komórkę aby sprawdzić czy nikt się do mnie nie dobijał ale na całe szczęście nie zobaczyłam na ekranie ani jednego nie odebranego połączenia, czyli wszystko szło jak po maśle. Nie przejmując się kompletnie niczym zdjęłam ze siebie brudną bieliznę i szybkimi ruchami założyłam świeżutkie ciuszki. Wrzuciłam wszystko do torebki i zbiegłam po schodach. Nawet nie miałam ochoty aby spojrzeć na siebie w lustrze czy też skorzystać z toalety. Wolałam to po prostu zrobić w domu.
-Już gotowa?- zdziwił się Harry spoglądając na mnie z góry na dół.
-Jak widać.- zaśmiałam się zdając sobie sprawę, że dopiero co wyszedł z pod prysznica.
-Nawet ja taki szybki nie jestem.- prychnął kiwając w śmieszny sposób głową. Skrzywiłam się trochę w jego stronę i zaczęłam popychać go w kierunku schodów.
-Pośpiesz się!- krzyknęłam dając mu do zrozumienia, że ma ruszyć ten swój zarozumiały tyłek.
-W porządku już idę, na stole masz tosty a w górnej szufladzie dżem i miód. Jak tu przyjdę to wszystko ma być zjedzone!- Rozkazał krzycząc i zaraz go nie było. Musiałam przyznać, że mimo wszystko byłam głodna jak wilk więc było mi to na rękę, że Harry przygotował dla mnie śniadanie i musiałam przyznać, że nie spodziewałam się takiego czynu z jego strony. Kiedy tylko wysmarowałam cztery tosty truskawkowym dżemem pochłonęłam je w zadziwiająco szybkim czasie i do tego musiałam jeszcze czekać na Harrego.
-Nareszcie!- zawołałam z wielką ulgą dostrzegając jego osobę zaraz obok drzwi. Wkładał na stopy buty.
-Wow, już wszystko pochłonęłaś? Myślałam, że dziewczyny jedzą tyle co nic. - w jego oczach mogłam doznać prawdziwe zdziwienie no i sama też poczułam się źle z tym, że dla niego pochłonęłam te żarcie jak wieloryb.
-To nie był komplement, prawda?- bardziej spostrzegłam niż zapytałam.
-Mnie się tam to podoba, że masz apetyt.-zaśmiał się próbując mnie chyba w jakiś sposób pocieszyć. Ale póki co to nie musiałam się niczym martwić ponieważ moja waga była bardzo niska, więc nie było co 'jeszcze' szlochać.
-Dobra, nieważne. Pośpieszmy się.- pogoniłam go wstając od stołu i przekładając swoją torebkę przez ramie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mam ze sobą tylko szpiki. Nie zastanawiając się długo chwyciłam je w dwa palce i wyszłam na zewnątrz na boso. Harry nie komentując tego co robię, spojrzał tylko na mnie cicho się podśmiewając. Kiedy tylko wsiedliśmy do auta zapadła grobowa cisza ale tak było prawie zawsze i zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Droga do mojego domu ani trochę się nie dłużyła więc miałam tylko skromną nadzieję, że moi rodzice będą jeszcze spać ale byłam niemal pewna, że tak też będzie ponieważ nie byli porannymi ptaszkami chyba, że chodziło o dni robocze choć często zdarzało się tak, iż pracowali w weekendy.
Harry trzymał niewielką odległość od mojego domu i zatrzymał się dwa domy przed moim za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
-Może wejdziesz?- zapytałam trochę nieśmiało ponieważ głupio mi było pytać o takie coś. Trochę bałam się, że powie, iż nie ma czasu na takie pierdoły czy coś w tym stylu.
-Co?- zapytał krótko podnosząc ku górze jedną z brew.
-Udajmy, że nie było tego pytania, jeśli nie chcesz to rozumiem.- już miałam wyjść z auta ponieważ czułam się jak kretynka ale jego przyciągnięcie ręką mnie zatrzymało.
-Mam wejść tarasem?- zapytał szeroko się uśmiechając. Od razu odwzajemniłam uśmiech przytakując tylko głową.
-Załatwione tylko zaparkuje auto gdzieś dalej.- sprostował na co ja wyszłam szybko z jego wozu patrząc jak odjeżdża w przeciwną stronę. Biegnąc truchtem, upchałam swoje szpilki do torebki starając się abym nie zaliczyła żadnej gleby. Kiedy byłam już w pobliżu domu przyśpieszyłam swoje tępo jeszcze bardziej, ponieważ nie chciałam aby moi rodzice znów zastali mnie w progu drzwi lecz tym razem bez butów, uwierzcie, że nie miałabym nawet pomysłu jak się z tego wytłumaczyć nie tylko dlatego, że nie wiedziałabym jak ale był jeszcze jeden powód, na przykład taki, iż moja głowa nadal nie dawała o sobie zapomnieć! Otwierając pośpiesznie drzwi wejściowe, starałam się też nie narobić hałasu swoją osobą i musiałam przyznać, że nawet mi się to udawało. Gdy tylko znalazłam się w środku napotkałam tam kompletną ciszę co oznaczało, że albo moi rodzice  znajdują się w pracy albo też smacznie śpią ale zdawało mi się, że pierwsza opcja bardziej do nich pasuje choć nie mogłam powiedzieć, że mi się to nie podoba. Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju wyciągnęłam ze szafy długie, czarne leginsy i szeroką, szarą koszulkę z napisem 'I'm all you need'. Kochałam soboty które mogłam poświęcić na leżeniu w łóżku w wygodnych ciuchach, dla mnie to była sama przyjemność. Pobiegłam w stronę łazienki zamykając ją za sobą i szybko wskakując pod prysznic. Wyszorowałam się i opłukałam natychmiastowo wychodząc i doprowadzając swoje włosy do lekkiego porządku czyli wiążąc je w koka. Pośpiesznie umyłam zęby i ponownie przemyłam twarz wycierając się na koniec ręcznikiem. Ubrana i czysta wyszłam z toalety. Nie musiałam nawet przypominać sobie samej o przeciwbólowych tabletkach ponieważ moja głowa nadal pękała. Nie zastanawiając się dłużej wyszłam ze swojego pokoju kierując się do sypialni rodziców. Weszłam cichaczem ale jak się okazało to nie potrzebnie ponieważ i tak nikogo tam nie zastałam.
-Mamo? Tato?- zawołałam tak na wszelki wypadek aby się upewnić i nie popełnić żadnej niepotrzebnej mi gafy. Nikt się nie odezwał czyli oznaczało to tylko jedno, wolna chata. Skierowałam się szybko do szufladki nocnej czytając etykietki z tabletkami aż w końcu natrafiłam na te przeciwbólowe. Wzięłam jedną schodząc do kuchni i przepijając ją wodą. Po chwili zastanowienia wyciągnęłam z szafki paczkę chipsów wsypując ją do średniej miski i z powrotem kierując się do góry.
-Dłużej się nie dało?- zaśmiał się Harry który zdążył się już rozgościć leżąc na moim łóżku.
-Niestety nie.- odpowiedziałam krótko siadając na fotelu.
-Chodź tu do mnie.- zaproponował poklepując miejsce obok siebie i przesuwając się trochę. Nie wiedziałam czy mam się ruszyć z miejsca czy jednak pozostać tam gdzie jestem.
-Co?- postanowiłam jednak poudawać głupią co zawsze najlepiej mi wychodziło. Przynajmniej w tym mogłam się sprawdzić.
-No nie udawaj głuchej tylko chodź tu do mnie.- zaśmiał się Harry nadal poklepując miejsce obok siebie. Ja jak to miałam w zwyczaju przewróciłam momentalnie oczami ale postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca i tak też zrobiłam. Chwyciłam za miskę chipsów którą wcześniej postawiłam na biurku i skierowałam się w stronę chłopaka. Położyłam się obok kładąc miskę pomiędzy nami. Widziałam tylko jak ciągle mi się przypatruje z dołu co mnie kompletnie krępowało.
-Nie patrz się tak.- syknęłam złośliwie.
-Czemu?- to pytanie z jego ust miało poważną barwę a ja wcale nie miałam na niej poważnej odpowiedzi. Zamiast zachować się jak normalny człowiek i odpowiedzieć na pytanie to sięgnęłam po garść chipsów i zapchałam ją sobie buzię. Styles tylko zarechotał na mój czyn i nic więcej oprócz tego, że dołączył do mnie także pożerając zawartość miski. Nasza rozmowa rozkręciła się dopiero po jakimś czasie aż w końcu zebrałam w sobie odwagę aby zapytać o jedną sprawę która męczyła mnie już od pewnego czasu.
-Mam do ciebie pytanie.- zaczęłam trochę niewinnie bojąc się rozwinąć to o co mam zapytać.
-Tak?- odezwał się dopiero po chwili namysłu spoglądając na mnie z pewnym zaciekawieniem.
-Z iloma dziewczynami zdążyłeś się związać?- zapytałam natychmiastowo spuszczając wzrok. Mogłam się założyć, że moja twarz jest cała czerwona. Te pytanie było trochę nie na miejscu ale ja koniecznie chciałam znać odpowiedź, a kiedy ja już coś chciałam to musiałam to wiedzieć.
-Jesśli o to ci chodzi to jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny.- odpowiedział niby obojętnie ale czułam coś w jego głosie. Nie smutek, absolutnie nie. To było coś w rodzaju obawy.
-No to może zapytam inaczej. Z iloma dziewczynami się przespałeś?- to wypłynęło z moich ust tak szybko, że nie mogłam tego kontrolować ale wiedziałam, że strzeliłam w dziesiątkę bo twarz Harrego momentalnie pobladła a we mnie to się aż buzowało.
-To teraz nie ma jakiegokolwiek znaczenia.- odpowiedział krótko zerkając na mnie co jakiś czas. Wiedział, że jestem zła. Zła to było mało powiedziane. Było mi przykro, głupio i czułam się beznadziejnie. Nie byłam jego dziewczyną to prawda ale wiedziałam, że coś coraz bardziej mnie do niego przyciągało.
-Dla mnie ma to znaczenie więc odpowiedz.- dążyłam zawzięcie aby tylko odpowiedział na moje pytanie. Nieważne jak bolesna miała być prawda, ja i tak wolałam ją znać.
-Daj spokój na co ci to wiedzieć?- przewrócił oczami a ja zdążyłam zauważyć, że coraz bardziej się irytuje rozmową ze mną.
-Bo mnie to interesuje.- nadal nie dawałam za wygraną.

-To nie twoja pieprzona sprawa i koniec tematu.
*
Jeśli zawiodłam was tym rozdziałem to mi bardzo przykro.


Jak macie jakieś uwagi to tutaj: http://ask.fm/Patricila

poniedziałek, 2 września 2013

Sixteen

Proszę o Przeczytanie notki pod rozdziałem. +Ostrzegam! Poniżej znajduje się wątek seksualny, więc czytasz wyłącznie na własną odpowiedzialność.
_________________________________________________________________
Z Perspektywy Harrego;

Zawsze byłem kolesiem kochającym seks. A seks z osobą na którą byłem napalony już tak długi czas, byłby jeszcze bardziej gorętszy. Ale tak prawdę mówiąc to jaki normalny człowiek nie kocha seksu? Myślę, że wszyscy a jeśli już się ktoś znajdzie to za pewne nie jest on normalnym osobnikiem. To czysta przyjemność a przyjemności się kocha, nieprawdaż? Poza tym Jo była stuprocentową dziewicą a mnie tym bardziej takie coś kręciło. Nie raz ani nie dwa rozdziewiczyłem dziewczynę ale to było dopiero wyzwanie. Joela Poolow, córka policjanta który zamordował mojego brata. Czysta zemsta. Jej czysty smak. Mogłem już zacząć sobie wyobrażać jak w nią wchodzę. Jak ona krzyczy moje imię z podniecenia. Po prostu czyta przyjemność, nic dodać i nic ująć. To prawda była pijana… ale? Ale to ona wszystko zaczęła i w sumie ludzie po alkoholu robią coś czego tak naprawdę chcą tak samo jest ze słowami, mówią prawdę więc muszą też robić to czego pragną. Czułem, że nie było przeszkód aby zastopować całą akcje. Więc postanowiłem iść na całość póki jeszcze mogę i byłem pewny tego, że i ona nie zapomni tej nocy do końca życia. Bo w końcu kto zapomniałby orgazm który spowodował sam Harry Styles? No proszę was.
Wróciłem do rzeczywistości kiedy Jo górująca nad moim ciałem, po raz kolejny otarła się swoim kroczem o moje. Jęknąłem cicho zdając sobie sprawę, że już dłużej nie wytrzymam. Była taka odważna ale w sumie stosunek z osobą spokojną i wrażliwą byłby wyzwaniem a ja kocham wyzwania. Przysunęła się bliżej mnie a wtedy mój język wkroczył do akcji wsuwając się gwałtownie do jej ust. Każde z nas walczyło o dominacje ale nie było wygranej, ponieważ oboje byliśmy równie natarczywi. Dziewczyna rozdzieliła nasze usta patrząc na mnie z góry i cicho się podśmiewując. Była zdumiewająco urocza. Jej dłoń spoczywała na moim nagim torsie a palce co jakiś czas przesuwały się w dół. Patrzyłem na Jo całkowicie oniemiały. To nie była ta sama dziewczyna. No ale co się dziwić, musiała bardzo dużo wypić, bardzo, bardzo dużo. Nawet nie byłem w stanie sobie wyobrazić tego, ile musiała mieć alkoholu we krwi ale takim czymś? Nigdy nie pogardzę. Jej delikatne paluszki dotarły do moich bokserek ale ona wcale nie miała zamiaru ich ściągać. Zamiast tego położyła rękę na moim kroczu dotykając moich klejnotów przez bokserki.
-Jo…- jęknąłem ściskając jej tyłek dłońmi. Ta dziewczyna działała na mnie w sposób, którego nie dało się opisać nawet słowami. To nie był zwykły dotyk… to był jak dotyk anioła. Może brzmiało to dziwnie oraz tandetnie ale realistycznie.
-Cicho Harry!- zaśmiała się głupkowato. A po chwili zauważyłem, że jej twarz się czerwieni. Zdecydowanie była zawstydzona. Postanowiłem się nie odzywać i pozwolić jej dokończyć to co zaczęła. Jo wiedząc dobrze o co mi chodzi od razu przeszła do rzeczy. Spojrzała na moje krocze, a gdy dostrzegła moją erekcje jej oczy zaszły zdumieniem ale także onieśmieleniem. Bawiło mnie to w niesłychany sposób. Lubiłem kiedy się zawstydzała wyłącznie z mojego powodu.
-Harry?- jej twarz zmieniła swój wyraz, a sama ona zeszła ze mnie kładąc się obok. Byłem trochę zawiedziony, że zaprzestała tego co robiła ale też ciekawy tego co ma do powiedzenia.
-Tak słoneczko?- zapytałem ciepło przewracając się na bok tak aby dobrze ją widzieć. Jej oczy pokryły się smutkiem, wiedziałem, że coś jej leży na sercu tylko co?
-Czemu mnie zostawiłeś? Czemu nie było cię tyle czasu, kiedy potrzebowałam twojej obecności? Nie widziałam cię, nie słyszałam i nawet nie czułam… zostawiłeś mnie i nawet nie przejmowałeś się tym co się ze mną dzieje, miałeś mnie kompletnie w dupie!- ostatnie słowa niemal wykrzyczała. W jej kącikach oczu zaczęły się zbierać łzy a jej ciało ustawiło się do pozycji siedzącej. Była odwrócona do mnie plecami. Nie wiedziałem co powiedzieć czy też zrobić. Nie wiedziałem kompletnie nic, nie spodziewałem się tego. To było dla mnie kompletnym szokiem. Przecież jeszcze przed chwilą wyglądało na to, że dobrze się bawi. Myślałem, iż dzisiaj nie przejdziemy do tego tematu ale najwyraźniej było to nieuniknione.
-Jo…
-Nie! Wiesz co? jesteś beznadziejny.- załkała cicho ocierając rękoma łzy. Również ustawiłem się do pozycji siedzącej przez co znajdowałem się zaraz za nią.
-Ciągle zawadzałem twojemu życiu, więc postanowiłem dać ci trochę luzu. Przecież przez cały ten czas non stop się o to modliłaś, prawda? Zawsze chciałaś żebym zniknął z twojego życia, no powiedz, że nie mówię prawdy?- sam do końca nie mówiłem prawdy. W tygodniu kiedy ani razu nie odwiedziłem Jo, byłem strasznie zarypany przeróżnymi zleceniami i wcale nie miałem zamiaru dać jej spokój. To nawet nie wchodziło w grę. Chciałem jeszcze się przekonać czy będzie za mną tęsknić i co? Sprawdziło się. Zawsze miałem racje ale w tej sytuacji było mi jej piekielnie szkoda. Nie wiedziałem, że aż tak się tym wszystkim przejmie, nawet się tego nie spodziewałem.
-Dbasz tylko o siebie! Powiedz mi jedno. A gdyby mi się coś stało to… to przejąłbyś się? Chociaż troszkę?- jej głos drżał a słowa były takie nietrwałe, takie niezdecydowane. Bała się usłyszeć odpowiedzi, bała się piekielnie tego jakie będzie moje zdanie. Przybliżyłem się do jej ciepłych pleców obejmując ją w talii. Moje usta zbliżyły się do jej ucha.
-Jo, uspokój się przecież nic się nie stało.- wypowiedziałem to próbując się opanować. Nie chciałem na nią krzyczeć bez powodu. Nie chciałem rujnować między nami tej ciepłej atmosfery ale najwidoczniej to ona już prysła.

Z perspektywy Jo;

Moje serce biło trylion razy szybciej niż w normalnych okolicznościach. On sprawiał, że mój oddech stawał się ciężki a zarazem lekki jak motylek. Nie mogłam kontrolować niczego. Raz towarzyszyła mi złość, raz smutek, radość. To było piekielnie trudne. Ale kiedy usłyszałam z jego ust takie słowa jak ‘Jo, uspokój się przecież nic się nie stało.’ Miałam ochotę uderzyć go w twarz i to tyle? Przecież to nie była nawet odpowiedź na moje pytanie. Doprawdy? Kiedy jego słowa nie były mi wcale potrzebne, to miał zawsze dużo do gadania a kiedy dawałam mu głos to odpowiadał jednym, krótkim i do tego beznadziejnym zdaniem.
-Po pierwsze to nie odpowiedziałeś na moje pytanie a po drugie? Po drugie! to skąd wiesz, że mi się nic nie stało? Przecież wcale cię przy mnie nie było. Wolałeś załatwiać inne gówno niż przyjść do mnie i zobaczyć czy wszystko gra. Nie wierzę, że jesteś takim kretynem, Harry nie wierzę.- powiedziałam z wątpieniem a kiedy moje słowa dobiegły końca poczułam, że ciało Harrego sztywnieje. Był zły? Nie wiem, nie obchodziło mnie to. To była jego wina, nie moja. To on najpierw zachowywał się jak chory i nie opuszczał mnie na krok a później znikał i nie było po nim żadnego, pieprzonego śladu. Tak w końcu mogłam się do tego przyznać. Tęskniłam za nim przez te całe ciągnące się siedem dni. Tęskniłam jak cholera ale próbowałam o tym nie myśleć.
-Robisz dramat z niczego.- powiedział słabo trochę się uspakajając. A ja? wtedy to już nie mogłam. Wiedziałam, że to koniec, wiedziałam, że zaraz wybuchnę jak nigdy. Robisz dramat z niczego? Z niczego robie dramat? Z dramatu robie nic? Po prostu, kurwa no nie. Byłam szatańsko wkurzona.
-Oh, tak? Bo w sumie to, że ktoś włamał się do mojego domu dobierając się do mnie i gdyby nie moja przyjaciółka to dawno byłaby zgwałcona to dla ciebie nic? Jesteś bezczelny, wiesz?- śmiałam się mu prosto w twarz, dokładnie tak. Kiedy tylko wyprowadził mnie z równowagi nie mogłam tak po prostu siedzieć i mówić jak grzeczna dziewczynka. Od razu rzuciłam się na proste nogi i zamiast poważnego głosu śmiałem się bo wydawało mi się to bardziej odpowiednie. Ale czy było? Nie wiedziałam. Nie wiedziałam ponieważ nie byłam pewna czy cokolwiek co robiłam pod wpływem alkoholu było odpowiednie. Dopiero po minie Harrego uświadomiłam sobie co zrobiłam. Odnowiłam maszynę, maszynę do wściekłości, gniewu, wulgarności i przemocy. Maszynę do zabijania. Harry patrzył prosto w moje oczy a ja momentalnie zesztywniałam. Przecież nie powinnam była tego mówić. To było zabronione. On mi zabronił, on mi zagroził. Cofnęłam się o kilka korków zdając sobie sprawę, że popełniłam kilka bardzo poważnym błędów.
-Słucham?- Harrego głos był twardy i srogi, wiedziałam, że nie odpuści.
-Nic. Tak tylko żartuje. Wiesz po pijanemu mówi się różne głupoty…- próbowałam improwizować ale nawet to mi się nie udawało.
-Nie rób ze mnie debila, idiotko.- znów spieprzyłam sprawę. Dla niego znów byłam głupią idiotką a to bolało. A kiedy takie słowa wydobywały się z jego słów to czułam się gorzej niż zazwyczaj, gorzej niż do dupy a nie wiem czy tak się dało.
-Po prostu nie ważne. Nie możemy o tym zapomnieć? Proszę.- zaskomlałam cicho, błagając w myślach aby posłuchał i zaprzestał być tak natarczywy. W sumie to i tak wiedziałam, że nic z tego nie będzie ale nadzieje można mieć.
-Jak on wyglądał? Kiedy to było? Powiedz i przestań kłamać.- jego ton był ostry. Tak ostry, iż momentalnie na moim ciele pojawiły się ciarki. Spojrzałam na niego obolałym wzrokiem i siadłam na dywanie opierając się plecami o łóżko.
-Nie mogę ci powiedzieć Harry. Jeśli ci powiem to on zabije kogoś z mojej rodziny… przyjaciół albo… albo ciebie.- czułam się tak bezradna. Było mi piekielnie głupio. Co ja sobie myślałam? Co ja sobie do cholery myślałam? Zawsze wszystko szło w najgorszym kierunku.
-Nie pieprz głupot Poolow. Ja sam umiem zadbać o siebie, czego nie można powiedzieć o tobie. Mów albo załatwimy to inaczej.- zmurowało mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. On mi groził? Jeszcze kilkanaście minut temu prawie się z nim kochałam. Teraz tylko mogłam dziękować Bogu, że do niczego poważniejszego nie doszło.
-Wiesz co Harry? Nic ci nie powiem a wiesz dlaczego? Bo już bym wolała być zgwałcona przez tego kolesia, niż żebyś ty znów próbował położyć na mnie te brudne rapska. Jak możesz być … być taki jaki jesteś? Jak? O co ci tak naprawdę chodzi? Myślisz, że bicie jest lepsze od gwałcenia drugiej osoby? Myślisz, że ból sprawia mi przyjemność? Nie! To nie jest miłe kiedy mi grozisz. Właśnie w takich chwilach modle się abyś zniknął, rozumiesz? Więc zniknij! Odejdź lub cokolwiek!- byłam roztrzęsiona i to chyba odpowiednie słowo. Zauważyłam, że chłopak zbliża się do mnie owalnymi krokami. Patrząc w podłogę ujrzałam jego stopy przed oczami. Nie minęło nawet pięć sekund a on przykucnął przy mojej osobie.
-Przepraszam.- wyznał cicho ale szczerze. Skąd wiedziałam, że to było szczere? Po prostu wiedziałam i tyle. Jego wzrok był szczery. Cały on był w tej chwili taki wyrazisty. Spojrzał mi w oczy. Jego dłoń uniosła się w kierunku mojej twarzy a wtedy jego opuszki palców przejechały leciutko po moich ustach. Chciałam się odezwać… powiedzieć cokolwiek ale nie mogłam. Zamilkłam razem z powiekami które leciutko się przymknęły na jego przyjemny dotyk ust. Pocałował mnie, tak delikatnie. Tak jak nigdy.
*
Chciałam tylko napisać, że zaczyna się rok szkolny i rozdziały będą rzadziej! Chyba wiadomo z jakich powodów. Bo SZKOŁA i NAUKA. Jak ja nienawidzę tych słów.

Dziękuję za 91 obserwujących. Za 38,422 wyświetleń. 713 komentarzy. 138 osób które wpisało się do zakładki ‘informowani’.
Dziękuję, że jesteście!

Jeśli chcecie o coś zapytać to mój ask: http://ask.fm/Patricila