wtorek, 27 sierpnia 2013

Fifteen

Minął już tydzień. Pewnie was zastanawia jaki on był, huh? Pusty, cichy, spokojny. Tak, to dziwne bo te trzy słowa, wcale nie opisują tego co działo się wcześniej w moim życiu. Teraz nie czułam przy sobie żadnego napięcia, strachu czy też smutku, żadnej adrenaliny. Harry… Harry zniknął. Od tamtej pory gdy rozkazałam mu aby wynosił się z mojego domu, to zrobił tak i nie pojawiał się w moim życiu cały tydzień. Nie nawiedzał mnie więcej. Nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim. Nie wiedziałam nawet czego sama chcę, zgadza się to wszystko przeze mnie, że on opuścił mój dom. Musiałam przyznać jedno… moje życie bez tego człowieka było o wiele nudniejsze. Tylko czy ja byłam z tego zadowolona? Na to nie miałam satysfakcjonującej odpowiedzi, na nic nie miałam i właśnie w tym był problem. Nie wiedziałam sama czy chciałam aby ten człowiek istniał w moim życiu. Czy chciałam aby te wszystkie potworne emocje grały ze mną w parze.
 Przez te całe siedem dni, zdążyłam przywrócić wszystko do porządku dziennego. A między innymi szkołę, relacje z przyjaciółmi a przede wszystkim z rodzicami. Poukładałam sobie to co wcześniej dawało mi w kość. Rodzice widząc to, że się staram postanowili kupić mi nowy telefon ale stwierdzili też, że to tylko dlatego żebym mogła się z nimi skontaktować w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Jak na razie to nic mi nie groziło. Przynajmniej tak mi się zdaje. Oczywiście próbuję nie myśleć o tym incydencie z zeszłego tygodnia. Mam na myśli faceta który wkradł się do mojego domu dobierając się do mnie. Staram się nie wracać w czasie do tej okropnej sytuacji.
-Nie obraź się ale wyglądasz obrzydliwie!- powiedziała marudnie Sue kiedy przemieszczałyśmy się szerokim korytarzem szkolnym. Jej oczy były skierowane na mnie, badając mnie z góry na dół.
-Dziękuję ci bardzo, najlepsza przyjaciółko.- syknęłam sarkastycznie, popychając drzwi do wyjścia ze szkoły. Miała racje, wyglądałam obrzydliwie. Myślę, że nie tylko tak wyglądałam ale także czułam się równie paskudnie.
-Wiesz co? Strasznie schudłaś. Ty cokolwiek jesz?- oburzyła się dorównując mi kroku. Czasem potrafiła być nieznośna, zachowując się dokładnie tak jak moja matka a uwierzcie, że to było niewyobrażalnie irytujące.
-Tak jem, mamo.- jęknęłam z niezadowoloną miną. Tak, przyznaję się. Miała racje z tym, że schudłam, nawet świętą racje. Moja waga nieco się zmniejszyła bo ciągle byłam w niezłym stresie. Muszę też wspomnieć, że przez te katusze które przeżywałam z Harrym i całą resztą nawet nie było czasu na to żeby włożyć cokolwiek do ust. W takich chwilach nawet nie myślałam o jedzeniu ale to już wróciło do normy.
-Mam świetny pomysł! Chodźmy dzisiaj się rozerwać. No wiesz taki odskok od rzeczywistości.- podnieciła się Sue wymachując rękoma z podekscytowania.
-Co masz dosłownie na myśli?- zagadnęłam krzywiąc na nią twarz. Tego jeszcze nie było żeby jedna z moich ‘ułożonych’ przyjaciółek chciała się rozerwać.
-Chodźmy na jakąś imprezę.- stwierdziła dorównując mi kroku który znacznie przyśpieszyłam.
-Chyba kompletnie zwariowałaś. Żartujesz prawda? Wiesz czym się skończyła moja ostatnia impreza. Nie ma takiej opcji, odpada! Nawet o tym nie myśl.- zaśmiałam się nie dowierzając, że próbuje wyciągnąć mnie na kolejną chorą imprezę, jeszcze po tym jak opowiedziałam jej całą prawdę związaną z Harrym. Wszyściutko, nawet o tym, że mnie uprowadzono a ona wymyśla jakieś durne imprezy.  
-No ale pomyśl logicznie. Przecież pójdziemy do jakiegoś spokojnego klubu, mało tłocznego. Dobrze wiesz, że nie będzie z nami Ness bo złapała grypę żołądkową, więc bez niej tym bardziej nie spotka nas nic upiornego. No weź nie daj się prosić! Chyba nie masz zamiaru resztę życia spędzić przed książkami, prawda?- trochę mnie przerażało to co mówi. Przecież to była Sue Jones, moja najlepsza przyjaciółka. Ta spokojna, ta opanowana. A przede wszystkim ta dziewczyna która także wolała spędzać czas na nauce zamiast alkoholu, tańcu, czy też innych podobnych rzeczach.
A co do Ness to postanowiłyśmy jej nic nie mówić, nie mówić całej prawdy. Razem z Sue uznałyśmy, że to będzie dość ryzykowne wyznać jej kim naprawdę jest Harry, ponieważ Jones była dość gadatliwą osobą i nie raz ani nie dwa zdołała już wypaplać nasz nie jeden sekret. A ponownie wracając do tematu imprezy to w sumie z jednej strony cieszyłam się, że jej nie będzie. Nie zrozumcie mnie źle bo obydwie dziewczyny były moimi przyjaciółkami, pomijając fakt, iż z Sue bardziej się rozumiałyśmy a Ness to była troszkę inna bajka. Kiedy wychodziłyśmy gdziekolwiek to zawsze spotykały nas jakieś przykre problemy i to przez jej osobę, więc dlatego było to moim powodem do radości.
-Jo! Żyjesz? Kurde no zgódź się a nie myśl o niebieskich migdałach. Powinnaś w końcu zacząć mnie słuchać jak każdy normalny człowiek.- wkurzyła się Sue tuptając nogą jak pięcioletni dzieciak.
-Okej!- wrzasnęłam ciężko wzdychając.
-Co okej?- zmarszczyła brwi w zdezorientowaniu, przyglądając się natarczywie mojej twarzy. Boże, ta dziewczyna była niemożliwa.
-Okej, pójdę z tobą na tę imprezę. Tylko zdradź mi co mam powiedzieć moim rodzicom?- skrzywiłam się przypominając sobie, że rodzice na bank nie puścili by mnie na imprezę. Jedynie w jakimś mało realnym śnie.
- Joela! Jesteś cudowna, Kocham cię!- przytuliła się do mnie łamiąc mi przy tym żebra.
-Ale co z rodzicami?- powtórzyłam się czekając na jakiś pomysł z jej strony.
-Jejku, co za problem? Wytłumaczysz im, że nocujesz u mnie ponieważ mamy do zrobienia ważny referat z biologii. To takie trudne? Przecież jutro jest sobota na pewno się zgodzą.- zajęczała będąc równocześnie zadowolona ze swojego pomysłu. W sumie to musiałam przyznać, iż nie był to taki zły pomysł. Miałam tylko małą nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem bo nie chciałam narobić sobie problemów i to jeszcze teraz kiedy wszystko się ułożyło i wróciło do normy. Szczerze mówiąc to nie było mi dane na tą chwilę przeżywać kolejne porażki.
-Widzimy się u mnie wieczorem. To do zobaczenia później!- pożegnała się w dość podekscytowany sposób całując mnie w policzek i machając na ostatek ręką. Stałam na środku chodnika wpatrując się w moją przyjaciółkę, która skręciła w boczną uliczkę prowadzącą do jej domu. Dosłownie biegła w podskokach. Zaśmiałam się jak głupia.
-Ona jest niemożliwa.- powiedziałam na głos, wyjmując z kieszeni swojego nowego Iphona. Zamówiłam sobie taksówkę ponieważ miałam spory kawałek do domu a jeśli miałam być szczera to byłam całkowitym leniem żeby iść na nogach.
Kiedy tylko dotarłam do domu, na lepszy początek postanowiłam zrobić sobie omlety na słodko. Po wykonaniu ciasta i usmażeniu ich, zasiadłam na kanapie przy telewizorze pochłaniając moje ciepłe danie z marmoladą i nutellą. Wypijając ostatnią szklankę, pomarańczowego soku pozmywałam za sobą naczynia i udałam się do swojej sypialni. Rozpakowałam książki i usiadłam na łóżku zastanawiając się co mam ze sobą zrobić. Wyciągnęłam komórkę poszukując w kontaktach numeru mamy. Dobrze wiedziałam, że razem z ojcem wróci późno z pracy więc wolałam załatwić to przez telefon.
-Słucham kochanie?- po kilku sygnałach odezwał się ciepły głos mojej matki. Musiałam przyznać, że przez ten tydzień jej nastawienie do mnie nieco się zmieniło, oczywiście na lepsze. Nie tylko poprawiłam kilka ocen w szkole ale bardziej przyłożyłam się do nauki i co najważniejsze, nie opuściłam żadnej godziny. Więc tak jak i matka, to i ojciec byli wniebowzięci z poprawy mojego zachowania. A ja wcale nie miałam co narzekać bo w końcu dali mi spokój i nie kontrolowali mnie tak jak wcześniej.
-Hej, mamo. Chciałam zapytać czy mogę dzisiaj nocować u Sue? Robimy razem ważną pracę z biologii.- powiadomiłam ją, próbując jak najbardziej mówić realistycznie.
-Jeśli chodzi o naukę to oczywiście skarbie. A teraz muszę kończyć bo mam ważne spotkanie. Powodzenia w biologii i do zobaczenia jutro.- pożegnała się i natychmiastowo zakończyła połączenie. Nawet nie przepuszczałam, że pójdzie tak łatwo. Spodziewałam się całkowicie innej reakcji, nawet byłam pewna, że będę musiała ją niemal błagać o to aby mnie puściła.
Nie zastanawiając się dłużej nad niczym, pobiegłam pędem do łazienki robiąc ekspresowy prysznic. Kiedy tylko wyszłam z wrzącej wody, założyłam świeżę bieliznę i podłączyłam prostownicę aby miała czas do nagrzania się. W wolnym czasie skoczyłam do pokoju penetrując całą moją szafę, poszukując jakiegoś odpowiedniego ciucha na ten wieczór. W końcu wybrałam miętową sukienkę, dość luźną, na środku miała wszyty biały pas na wzór koronki, była pod samą szyje i miała cienki kołnierzyk także z koronki. Ubrałam na siebie sukienkę po czym wróciłam do łazienki prostując włosy. Kiedy tylko zakończyłam robotę z moimi kłakami, wzięłam się za lekki makijaż który wykonałam w krótkim czasie. Przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze i wróciłam do pokoju dostrzegając wibrującą komórkę na moim łóżku. Odebrałam bez chwili zastanowienia.
-Cześć słodziutka! Kiedy się u mnie pojawisz?- w słuchawce usłyszałam głos Sue.
-Zaraz zamówię taksówkę i od razu do ciebie jadę!- zaśmiałam się ponieważ jej podekscytowania nie dało się inaczej skomentować.
-Czyli nasz plan wypali! Mądre z nas dziewczynki. Okej, to zamawiaj taksówkę i przyjeżdżaj.- stwierdziła szybko na co ja od razu nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Wyciągnęłam ze szafy czarną skórę zakładając ją szybko i zbierając z podłogi torebkę spakowałam do niej potrzebne rzeczy i zbiegłam po schodach. Zajrzałam do komody na moje buty i wyciągnęłam z niej białe szpilki, wciskając je od razu na stopy. Usiadłam przy stole zamawiając taksówkę a kiedy tylko to zrobiłam, wyjęłam z miski na stole jedną z czekoladowych babeczek i zapchałam sobie nią usta. Musiałam przyznać, że teraz kiedy mam czas na jedzenie to robię to z wielką chęcią. Nie patrzę na kalorie tylko ładuje do buzi wszystko co popadnie. Uwierzcie, że nie chcę mieć tej świadomości co w tym tygodniu wylądowało w moim żołądku, było tego dość dużo. Robiąc ostatni kęs babeczki, nalałam sobie wody aby przepłukać usta. Gdy tylko wykonałam te czynności od razu zgarnęłam torebkę z blatu i wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi. Taksówka nadjechała ale musiała trochę poczekać aż zajdę do niej w tych szpilach. Nie było co się śmiać, ponieważ nie byłam dziewczyną z wybiegu więc nie umiałam biegać w takich butach.
Do domu Sue dojechaliśmy w jakieś piętnaście minut. Zapłaciłam taksówkarzowi i zgrabnie wyszłam z samochodu próbując non stop utrzymać równowagę…
*Dwie godziny później*

-Obiecałaś, że nie będziesz więcej pić!- skarciłam rozpitą już Sue która siedziała razem ze mną przy zatłoczonym barze. Od dłuższego czasu nic innego nie robiłyśmy oprócz siedzenia i picia drinków. Sue zapewniała mnie, że będzie to spokojny lokal ale jak zawsze było przeciwnie.
-Dlaczego ja mam nie pić skoro ty ciągle to robisz? Hm?- zaśmiała się moja przyjaciółka wlewając sobie do ust kolejnego drinka. Jej mina nieco się skrzywiła ale już po chwili przybrała wcześniejszy wyraz twarzy.
-Dobra, wygrałaś!- również się zaśmiałam. Miałam nie pić ale ona ciągle prosiła abym się rozluźniła i nie była taka sztywna, więc jej posłuchałam i jak widać obie coraz bardziej zatapiałyśmy się w alkoholu. A to chyba nie był dobry krok.
-Wiesz co Jo? Ten twój Harry to gorący koleś. Na twoim miejscu już dawno bym go przeleciała!- stwierdziła poważnie po czym spojrzała na mnie pytającym wzorkiem.
-Ugh, wiem jest gorący ale jest też straszny, upiory, arogancki, za bardzo pewny siebie i wulgarny.-  powiedziałam poruszając z niezadowoleniem głową.
Nasza rozmowa na Harrym trwała dość długo. Nie martwiłyśmy się czasem ani niczym innym. Dobrze, że matka Sue miała nocne zmiany i tym razem nam się upiecze ponieważ poszła na nockę do pracy. A jeśli chodzi o ojca to już dawno z nim nie mieszkają. Jej rodzice rozwiedli się kiedy miała zaledwie trzy latka, okropność.
-Zaraz się porzygam.- krzyknęła Sue wstając z barowego krzesła i biegnąć do wyjściowych drzwi. Ja nawet nie zwróciłam na nią zbytniej uwagi ponieważ byłam zbyt pijana. Siedziałam chwiejnie na tym krześle i nic innego mnie nie interesowało. Byłam w całkiem innym świecie, ochlana jak nigdy. Nie zdawałam sobie sprawy, że ten wieczór może się skończyć w taki sposób.
Pewnie was zastanawia jak wpuścili nas do klubu i sprzedawali alkohol skoro jesteśmy niepełnoletnie? To wszystko sprawka Ness która już pół roku temu załatwiła nam podrobione dowody, ta dziewczyna miała wszędzie wtyki. Ale równie mocno mogę przysiąść, że nie wiedziałam, iż kiedykolwiek użyje tego dowodu.
Wyszłam z klubu zakładając na ramię swoją torebkę i ściągając buty. Chwyciłam oba w prawą rękę, próbując odnaleźć wzrokiem swoją przyjaciółkę.
-Co ty tu robisz do cholery?- warknął za mną TEN głos. Rozumiecie? On tu był, Harry tu był. Odwróciłam się do niego przodem a na mojej twarzy widniał spory uśmiech.

Z perspektywy Harrego;

Po całym tygodniu ciężkiej roboty postanowiliśmy się z chłopakami w  końcu  oderwać i wyjść się zabawić. Zaparkowaliśmy na parkingu klubu którego dość rzadko odwiedzaliśmy. Wyszedłem z auta dostrzegając resztę chłopaków którzy zaparkowali swoje wozy na wolnych miejscach i ruszyli w moją stronę.
-Styles to nie jest przypadkiem Jo?- zapytał zdziwionym głosem Sam, wskazując na jakąś zachwianą dziewczynę przed klubem. To była Jo. To była ona na sto procent, a nawet na tysiąc. Podbiegłem w jej kierunku zachodząc ją od tyłu.
-Co ty tu robisz do cholery?- syknąłem ponieważ nie mogłem dowierzyć, że ona znajduje się w takim miejscu do tego w takim stanie. Narażała swoje życie przez takie głupoty, na taką małolatę każdy chciałby się rzucić. Obróciła się w moją stronę z pewnym uśmiechem na twarzy, podeszła bliżej ocierając swoim ciałem o moje.
- Cześć Harry, tęskniłam.- zrobiła smutną minę ale już po chwili się roześmiała.
-Wszystko gra?- tuż obok mnie pojawił się Sam a zdezorientowanie nie opuszczało jego twarzy i wcale się mu nie dziwiłem.
-Jak widzisz to nic tu nie gra. Uchlała się jak sam nie wiem co...- powiedziałem z wątpieniem podtrzymując Jo aby nie upadła.
-Muszę poszukać Sue!- nagle się ożywiła wyrywając się z moich objęć i idąc w stronę jakiejś klęczącej dziewczyny która najwidoczniej zwracała zawartość swojego żołądka.
-To pewnie jedna z tych jej przyjaciółeczek.- przewróciłem oczyma w stronę Sama po czym skierowałem się w stronę dziewczyn. Kiedy tam doszedłem obie już stały na nogach zawzięcie dyskutując.
-Jo chodź, jedziemy do mnie do domu.- stwierdziłem łapiąc ją za rękę.
-Czekaj! Przecież musimy odwieźć Sue, nie zostawię jej samej.- zaśmiała się dziewczyna wtulają głowę w moją szyje. Kiedy była pijana to zadziwiająco się do mnie lepiła, ale nie miałem co narzekać bo mi to jak najbardziej pasowało.
-Ja mogę ją odwieźć tylko podajcie adres.- zasugerował nagle Sam podchodząc do nas bliżej.
-Ty jesteś Harry! Harry Styles ten który jest seksowny ale też zły bo znęca się nad moją przyjaciółką!-  blondynka o imieniu Sue nagle się obudziła spoglądając na mnie z zaciekawieniem. Ledwo co trzymała się na nogach ale najbardziej byłem ciekaw jej słów. Przez wszystko co powiedziała mogłem się śmiało zorientować, że Jo się wygadała i powiedziała jej o mnie nieco więcej lecz teraz było to mniej ważne.
Sam wyciągnął od dziewczyn pośpiesznie adres i zaciągnął do samochodu ledwo już chodzącą Sue. Pożegnał się z nami, obiecując przy okazji Jo, że bezpiecznie odwiezie jej przyjaciółkę do domu.
Również postanowiłem się zbierać doprowadzając Jo do mojego wozu i szybko odjeżdżając.
-Co powiedziałaś rodzicom?- zapytałem kiedy znaleźliśmy się już pod moim mieszkaniem.
-Powiedziałam im, że jesteś moim chłopakiem i nie opuszczę cię aż do śmierci.- stwierdziła Jo próbując się nie śmiać.
-Co kurwa?- splunąłem nie wiedząc o czym ona do mnie mówi.
-Nic Harry, nic. Tak sobie z ciebie żartuje mój ty cukiereczku.- zaczęła się ze mną przedrzeźniać co mnie trochę irytowało. Ta dziewczyna robiła się coraz bardziej niemożliwa.
Doprowadziłem ją do mojej sypialni. Usadawiając ją na łóżku zacząłem rozsuwać jej sukienkę.
-Woah, nie tak szybko. Nie powinno być jakiejś gry wstępnej?- wyszczerzyła oczy po czym wstała i tym sposobem jej sukienka zsunęłam się na sam dół spotykając się z podłogą.
-Jo o czym ty gadasz? Jaka gra wstępna?- zaniemówiłem na jej słowa, nie mogąc się opanować i bez przerwy przejeżdżałem wzrokiem po jej ciele które było pokryte tylko koronkową bielizną.
-Chyba o tym…- zaśmiała się krótko po czym zaczęła umieszczać pocałunki na mojej szyi i rozpinać moją koszulę. Nim się obejrzałem stałem już prawie nagi pomijając jedynie czarne bokserki. Wylądowałem na łóżku a na moim ciele górowała rozgrzana Jo, która namiętnie mnie całowała…
*
Ciężko było z tym rozdziałem, ponieważ nie miałam dostępu do Internetu na komputerze. Mam nadzieję, że się spodobał.
+Proszę o zostawianie po sobie opinii.

Jeśli chcecie mnie o coś zapytać to tutaj: http://ask.fm/Patricila 
Mój Twitter: @Patsy_Official
A jeśli macie pytania do Harrego i Jo to zapraszam na ich ask’i: http://ask.fm/JoPoolow http://ask.fm/MonsterSyles
Zapraszam też do zaobserwowania ich na Twitterze: @JoPoolow and @MonsterHStyles

wtorek, 20 sierpnia 2013

Fourteenth

Z perspektywy Harrego;

Nie było co nawet zadawać jakichkolwiek zbędnych pytań, ani nie było czego też ukrywać. Byłem wkurwiony, wkurwiony to mało powiedziane. Zawsze to ja byłem tym najgorszym, zawsze. A ta mała suka znów oczywiście złożyła całą winę na mnie. Przecież to ja uratowałem jej te dupsko i nie może mnie do końca życia winić, że to przeze mnie ją porwano. Bo przecież to nie ja kazałem się jej obrażać. Nic w tym nie było logicznego. Widocznie nie miała nikogo pod ręką żeby się wyżyć więc wypadło na mnie i nie wiem czy z jej strony był to dobry wybór ale pożałuje tego, że to właśnie ja stałem się jej maskotką do której wiecznie miała pretensje. Tak szczerze to gdyby nie ja, jej życie byłoby beznadziejne. Może teraz też jest ale kto kurwa normalny żyje tylko szkołą i wiecznym spokojem? Raczej nikt i właśnie w tym problem. Powinna mi dziękować, przynajmniej będzie miała co wspominać, może nie zawsze będą to piękne i urocze wspomnienia ale zawsze jakieś. Bo co to za życie bez dzikiego seksu? Bez narkotyków i alkoholu? Takie życie nie powinno się nazywać życiem i tyle na ten temat.
Zatrzymałem auto pod naszymi garażami wychodząc z niego i zatrzaskując za sobą mocno drzwi. Już po chwili znajdowałem się w środku. Przeszedłem przez ciemny korytarz kierując się do miejsca gdzie zawsze można było kogoś znaleźć z naszej paczki i wcale się nie pomyliłem.
-Siema Styles…- zaczął zadowolony James.
-Gdzie ten dupek?- warknąłem przewracając oczami. Znów jakiś kretyn nie oddał nam tej pieprzonej kasy. Tak, kurwa łatwo jest odebrać towar ale kiedy już chodzi o zapłatę to nie ma Pana. My nie pieprzyliśmy się z takimi ludźmi, działaliśmy od razu. Nie było czasu na litość. U mnie nie było nawet takiego słowa.
James kiwnął głową abym poszedł za nim. Dorównałem mu kroku domyślając się gdzie idzie a on zaprowadził nas do pomieszczenia w którym najczęściej pozbywaliśmy się różnych typków. Nie było tam przyjemnie ale to było właściwe miejsce do załatwiania takich spraw.
-Przejdę do rzeczy stary. Czemu nie oddałeś tej cholernej kasy?- wykrzywiłem twarz w grymasie kierując te słowa do jakiegoś typka który leżał już okulały na ziemi. Widać chłopaki też się nie pieprzyli ale zazwyczaj kiedy ja potrzebowałem się na kimś wyżyć to czekali z końcowymi sprawami na mnie, a to był właśnie taki dzień w którym potrzebowałem ofiary.
-Nie jest zbyt rozgadany.- stwierdził Max który stał z boku i obserwował całą sytuacje.
-Więc ja też nie będę.- sięgnąłem po broń wyciągając ją z tylniej części moich obcisłych, czarnych spodni i namierzyłem pistolet w stronę bruneta który leżał na betonie w końcu łaskawie na mnie patrząc. Kiedy miał zamiar coś powiedzieć ja nacisnąłem spust a kula wystrzeliła prosto w czoło na co ten momentalnie zmarł. Nie rozumiem niektórych tych skurwysynów. Skoro nie mają kasy to po co kierują się do tego bagna. Nigdy nie zrozumiem takich idiotów jak ten tu leżący w kałuży swojej krwi i to z własnej głupoty. Z nami się nie igra.
-Kolejnego kretyna mniej na tym świecie.- parsknął James, a ja zaśmiałem się na jego obojętne słowa. On zawsze wiedział co powiedzieć w takich sytuacji.
-Pozbądźcie się ciała.- skierowałem te słowa w stronę Olivera i Maxa po czym wycofałem się z pomieszczenia. Można powiedzieć, że takim sposobem wyładowałem swoją złość. Ale czy w pełni? Czy to wystarczyło? Zdecydowanie nie. Żeby te wszystkie emocje ze mnie wyszły musiałbym zabić wszystkich tych debili którzy zawadzają mi w życiu a do tego nie miałem nawet siły, już wolałem męczyć się z własną psychiką niż pozabijać ich wszystkich naraz i włożyć w to tyle trudu.
-Harry, stój. Musimy pogadać.- usłyszałem za sobą głos Sama ale nie byłem jakoś specjalnie chętny do rozmowy z nim. Nie dzisiaj, nie teraz i szczególnie nie po tym wszystkim co się stało. Wiedziałem też, że nie odpuści, to był w końcu Sam.
-Nie mam do tego głowy w tej chwili.- powiedziałem obojętnie wychodząc na zimne powietrze i kierując się do swojego wozu.
-Co jest z tobą nie tak? Czekaj!- warknął Sam który po chwili mnie dogonił. Czy on się kurwa dziś odczepi? Pewnie nie, zdecydowanie nie.
-Wsiadaj do samochodu, nie będę tutaj z tobą gadał.- syknąłem wskazując na miejsce pasażera, a już po chwili jechałem w stronę swojego mieszkania.
-Co jest grane? I nie mów mi, że nic bo za dobrze cię znam stary.- powiedział srogo, wyczekując niecierpliwie odpowiedzi.
-Ona mnie o wszystko obwinia z nią się nie da kurwa normalnie pogadać. Po rozmowie z rodzicami wygarnęła mi całość i kazała się wynosić więc spierdoliłem stamtąd bo czułem, że jeszcze chwila a ona pożałowałaby jakichkolwiek słów które do mnie wypowiedziała.- moje ręce zacisnęły się na kierownicy do takiego stanu, iż ich kolor zmienił się automatycznie na biały.
-Nie uderzyłbyś jej…- zaczął Sam ale kiedy zauważył, że moja twarz go piorunuje w dezorientacji to przerwał bojąc się dokończyć to co miał zamiar powiedzieć.
-Bo?- spojrzałem znów na ulicę dodając trochę gazu. Chciałem znać odpowiedź. Chciałem znać powód dlaczego tak twierdził. Dlaczego tak a nie inaczej. Przecież uderzyłem ją już nie raz to czemu teraz miałbym się wahać? Czy było coś konkretnego na wytłumaczenie jego słów?
-Bo, Harry ty… Po prostu tobie na niej zależy i zanim powiesz, że to pieprzona nieprawda i żebym się walił to przemyśl to. Czy chciałbyś ją ponownie skrzywdzić? Chciałbyś żeby po raz kolejny z jej oczu spływały łzy i to z twojego powodu? No powiedz, chciałbyś?- był tak cholernie pewny tych słów, a ja tak cholernie miałem ochotę mu teraz przywalić. Nie wiedziałem czy to dlatego, że wcale nie ma racji czy dlatego, że on może mieć tą chorą racje.
-Zamknij się albo zaraz wylecisz z tego auta.- splunąłem dostrzegając po chwili, że na twarzy Sama rysuje się uśmiech. Co z niego za chujowy kretyn. Mógł mi oszczędzić tych słów, bo teraz w mojej głowie znajdował się ten jebany mętlik którego tak cholernie nie mogłem się pozbyć. Co za chujowy czas w moim życiu. Przecież poświęcałem się tylko dla zemsty, której jeszcze nawet dobrze nie zacząłem.

Z perspektywy Jo;

Moje przerażenie rosło w górę ale umysł nadal mi podpowiadał abym zeszła na dół i sprawdziła czy nic mi się przypadkiem nie wydaje. Przecież ostatnio ciągle panikowałam przez te wszystkie rzeczy które się wydarzyły, więc miałam nadzieje, że i tym razem moja wyobraźnia płata mi figle. Zeszłam cicho po schodach próbując za bardzo nie hałasować. Obleciałam wzrokiem wszystkie pomieszczenia ale nikogo tam nie znalazłam. Został mi tylko salon. Skierowałam się w jego stronę pewniejszymi krokami i to tylko dlatego, że przeczuwałam, iż mój dom jest całkowicie pusty, pomijając jedynie moją osobę… lecz się myliłam. Zdecydowanie się myliłam kiedy tylko tam dotarłam to zdałam sobie z tego całkowicie sprawę. Na ulubionym, skórzanym fotelu mojego taty leżał rozłożony jakiś mężczyzna zadziornie się we mnie wpatrując. Umierałam od środka, a strach rósł w nieznane.
-No dalej Kochanie, chodź tu do mnie.- mężczyzna starał się ciepło do mnie przemawiać ale co z tego skoro czułam, że ma źle z głową. Gdy tylko te słowa wypłynęły z jego ust zerwałam się natychmiastowo z miejsca ruszając pędem po schodach. Chciałam jak najprędzej stąd uciec ale nie było żadnego wyjścia oprócz mojego pokoju i tarasu. Moje myśli zostały momentalnie rozdarte. Kiedy znajdowałam się na ostatnim schodzie a poczułam, że silna dłoń obcego chwyta mnie za dolną część nogi i z ogromną siłą zwala z nóg targając mnie po schodach z powrotem na dół, czułam silny ból i pokazywałam go w krzykach które wydobywały się z moich ust. Leżałam nieruchomo na ziemi, dokładnie na brzuchu co chwila jęcząc.
-Dasz radę wstać?- no popatrzcie posiada jakieś maniery, martwi się o mnie. Miałam ochotę kopnąć go w jaja i uciec jak najdalej. Witajcie w moim świecie, w świecie psychopatów.  Nadal nie ruszałam się z miejsca, a moje ciało lekko drgało ze strachu ale nie było co się dziwić bo znów byłam w jakieś pułapce. Tylko mi zdarzają się takie rzeczy i zaczęłam coraz bardziej się do tego przyzwyczajać.
Mężczyzna uniósł moje ciało do góry tak, że teraz znajdowałam się przed nim. Miał ciemne puszyste włosy które były porozwalane we wszystkie strony. Wyglądał dokładnie tak jakby zaledwie kilka minut temu uprawiał jakiś dziki seks bez ograniczeń ale co robił wcześniej to tego akurat nie mogłam wiedzieć. Jego oczy były koloru silnej zieleni, usta miał pełne a wzrok taki… taki ciepły ale to wcale nie oznaczało, że był ciepłym człowiekiem bo w końcu wzrok nie mógł mnie zapewnić czy jest z nim wszystko okay. Ale byłam pewna, że raczej nie było skoro wszedł do mojego domu bez pozwolenia i siedział rozwalony w fotelu mojego ojca jakby był niewiadomo kim. No ludzie! nikt normalny tak nie robi.
-Przepraszam, że cię tak potraktowałem, nie miało być tak ostro.- jego mina ukazywała żal do samego siebie. Serio? Lustrowałam jego twarz myśląc, że go przejrzę. Byłam pewna, iż robi sobie ze mnie jakieś żarty ale on był całkiem poważny. Przepraszał mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Mógł przemyśleć dziesięć razy to co robi zanim mnie tak poturbował, co za człowiek.
-Możesz mi tak łaskawie powiedzieć co tu robisz i czego chcesz?- jęknęłam masując sobie udo które zostało stłuczone. Jego mina pozostała nieodgadniona. Po chwili ukazał swoje białe zęby i zaczął się do mnie coraz bardziej zbliżać. Był tak blisko czego było efektem, że wylądowałam na ścianie przylegając do niej silno plecami. Co jest grane?
-Znajomy mnie przysłał. Nie pytaj nawet kto, bo ci i tak nie powiem ale powiedział, że jeśli chcę to mogę robić za twoją seks zabawkę. Co ty na to, skarbie?- zaśmiał się na co ja wystrzeliłam w niego oczami ze zdziwienia.
-Słucham?!- ryknęłam nie mogąc dowierzyć w co on się w ogóle ze mną bawi. Seks zabawkę? Przecież to były chyba jakieś denne żarty. Wcale nie potrzebowałam takiej osoby ale przeczuwałam, że i tak mój głos na stanowcze nie, zapewnie nie będzie brany pod uwagę. Kto był taki nienormalny żeby przysyłać do mnie takiego człowieka? Na pewno nie Harry, byłam pewna, że to nie był on. Przecież on nie pozwalał na to aby ktokolwiek się za mną oglądał a co dopiero był moją SEKS ZABAWKĄ.
-No to teraz się zabawimy.- uśmiechną się do mnie nieznajomy gładząc ręką moją bluzkę i schodząc coraz niżej. Próbowałam się wyrywać ale nic z tego. Jak zawsze miałam najmniej siły od całej reszty. No ale co się dziwić w końcu byłam dziewczyną. Wiem ładne mi to wytłumaczenie.
-Odwal się!- wyrywałam się tak silno jak tylko mogłam. Napięcie we mnie rosło coraz bardziej ale po chwili przygasało bo zdawałam sobie sprawę, że nie wygram. Nie wygram z tym popaprańcem. Jego palce zjechały w dół docierając do mojej kobiecości. Wzdrygnęłam się na jego dotyk bo tylko ciemna warstwa dżinsów dzieliła tą ohydną przestrzeń. Myślałam, że zwymiotuje. Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę nic zrobić moje oczy się zaszkliły, ale już po chwili deska ratunkowa była w drodze gdy usłyszałam głośny dzwonek do drzwi. Nieznajomy się wzdrygnął i spojrzał na mnie z lekkim strachem.
-Słuchaj młoda, jeśli piśniesz komuś chociaż słówko to pożegnaj się z rodziną i przyjaciółmi, mamy na nich oko i na ciebie zresztą też kochanie. Harry też ma się nie dowiedzieć. Do zobaczenie następnym razem.- zagroził po chwili się żegnając. Skierował się do salonu wychodząc przez drzwi balkonowe. Nie było go tak szybko jak się pojawił.
Spojrzałam szybko w lustro ocierając łzy i wachlując rękoma swoją twarz. Rozpuściłam włosy idąc w stronę drzwi.
-Sue? Co ty tutaj robisz?- zdziwiłam się kiedy ujrzałam swoją przyjaciółkę w progu. Zdziwiłam się ale równie mocno czułam w sobie radość. Stęskniłam się za nią, tak bardzo. Dziewczyna wpadła mi w ramiona nic nie mówiąc.
-Woah! Tylko tyle masz do powiedzenia? Rozumiem, że masz chłopaka ale żeby do najlepszej przyjaciółki się nie odzywać? No wiesz co!- powiedziała oburzona odsuwając się ode mnie o kilka kroków. Kiedy ja nie odpowiadałam weszła do domu zamykając za sobą drzwi.
Czułam się teraz taka krucha. Chciałam jej wszystko opowiedzieć, wszyściutko. Pragnęłam tego jak diabli. Nie miałam z kim się podzielić swoim małym horrorem a ona tu była i czekała na wyjaśnienia. Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem i tak po prostu się rozpłakałam.
-Muszę ci coś powiedzieć…- jęknęłam rozpaczliwie dobrze wiedząc, że mam zamiar wyznać jej całą historię. Pomijając oczywiście te zdarzenie z przed kilku minut, ponieważ nie mogłam narażać moich bliskich aby ktokolwiek się o tym dowiedział.
*
ZWIASTUN został już wykonany i można obejrzeć go w zakładce o nazwie 'ZWIASTUN' która znajduje się u samej góry po prawej stronie :)
+Mam nadzieję, że i tym razem pojawi się więcej komentarzy skoro ciągle was przybywa. Dla mnie jeden rozdział to czasem kilka godzin pracy a dla was jeden komentarz to zaledwie dwie minutki. Dziękuję.
++Jeśli chcecie o cokolwiek pytać to na moim ask’u: http://ask.fm/Patricila

+++ Powtarzam! Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdział to proszę wpisywać się do zakładki INFORMOWANI!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Thirteen

-Wierzę w ciebie!- powiedział głośnym tonem Harry na co moje oczy przewróciły się po raz kolejny. Fajnie, że on wierzył we mnie tylko szkoda, iż ja tej wiary nie miałam w sobie ani chrzty. Ostatnio ciągle kłamałam i ciężko mi było zrobić to po raz kolejny, jeśli chodzi o kolejną ściemie w kierunku rodziców. Bardziej nie wiedziałam co wymyślić niż przykro mi było robić to po raz kolejny, to dziwne ale zaczynałam się przyzwyczajać do takiej postawy jaką teraz przybrałam. Kłamliwa suka, to chyba tyle na mój temat. Mogłam się tłumaczyć jedynie tym, że nikt nie jest idealny. Ugh, to jednak bardzo głupia wymówka i właśnie zdaje sobie z tego sprawę lecz i tak nic mi nie pozostało jak oszukiwanie samej siebie.
-Patrz jak ja wyglądam, co mam im niby powiedzieć?- syknęłam zrezygnowana nie potrafiąc uruchomić swojej wyobraźni. Dla niego mogło wydawać się to proste ale dla mnie? Nie, zdecydowanie nie. Przecież wyglądałam jak śmieć a moim rodzicom to raczej nie umknie. Zdecydowanie nie. Chciałabym aby zrobił to za mnie ktoś inny, najlepiej ktoś kto byłby w mojej skórze bo ja nie mam już ochoty przechodzić kolejnych zmagań w kwestii kłótni. Moja psychika była zdecydowanie wyczerpana a nie mogłam jej nawet teraz podładować, ponieważ kolejne poturbowanie czeka mnie kiedy przekroczę próg drzwi. Oficjalnie mogłam przyznać, że już nie żyłam.
-Wymyślisz coś. Przecież jesteś mądrą dziewczynką.- Styles uśmiechnął szeroko na co ja po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać czy on w ogóle zdaje sobie sprawę w jak poważnej sytuacji się znajduje. Z moimi rodzicami nie było tak łatwo, a poza tym nie było mnie w domu przez tyle czasu a do tego wrócę do niego z siniakami na twarzy. Chyba nie będę się tłumaczyć słowami, że upadłam na ziemie, prawda? Jeszcze by pomyśleli, że mają córkę chorą umysłowo. W sumie to za dużo by się nie pomylili bo moje teraźniejsze towarzystwo właśnie taką osobę ze mnie robiło.
-Jasne, łatwo się mówi a trudniej robi, zresztą nieważne raz się żyje.- wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z jego auta które zaparkował w takim miejscu aby nikt nie mógł go dostrzec z okna mojego domu. Bo tego mi jeszcze brakowało, żeby ojciec zauważył, że ten bandyta przywiózł mnie ponownie do domu. Oh, wole nie wiedzieć w jakich tarapatach bym się znajdowała i tak już miałam przesrane.
-Później sprawdzę jak się potoczyły sprawy.- Styles wypowiedział te zdanie po czym odjechał wolno autem nie zwracając na siebie uwagi. Co dziwo podczas jazdy więcej się już nie kłóciliśmy ale nie byłam zbytnio zadowolona z tego, że miał zamiar później mnie odwiedzić, jeśli mogę ująć to w taki a nie inny sposób. Przecież i tak miałam już za dużo kłopotów a nie chciałam sobie sprawiać kolejnych.
Ruszyłam w stronę domu a ręce miałam jak z galarety. Moje nogi równie się trzęsły a w moim umyśle panował całkowity Haos. Położyłam na klamce dłoń i otworzyłam bezgłośnie drzwi zamykając na chwile oczy a po chwili je otwierając. Tak, szkoda, że to nie sen. Mogłam się tylko modlić o cud, ale wątpię aby i on był mi dany.
-Jo! Matko Święta, Jo!- Moja mama zauważyła mnie gdy tylko pojawiłam się korytarzu. Naskoczyła na mnie obejmując mnie, widziałam na jej twarzy ulgę ale coś jeszcze, coś czego nie mogłam odszyfrować.
-No tak Jo, a kto inny.- powiedziałam głupkowato na co moja mama momentalnie zmroziła mnie wzrokiem odsuwając się o trzy kroki.
-Gdzieś ty była?- wlepiła we mnie ślepia bombardując mnie piekielnym spojrzeniem.
-Właśnie, gdzieś ty była? Przedzwoniliśmy twoich wszystkich znajomych, całą okolice. Szukaliśmy cię wszędzie a ty co? Mam nadzieję, że masz jakieś dobre wytłumaczenie młoda damo bo jeśli nie…
-Boże! Co ci się stało?- moja mama spojrzała na moją twarz z rysującym się przerażeniem. No pięknie i co teraz?
-Ktoś ci zrobił krzywdę?- ojciec natychmiastowo zlustrował mnie z góry na dół na co ja w końcu musiałam się odezwać bo robiło się coraz bardziej nieciekawie.
-Nie, nie. Byłam u koleżanki na noc…- znów wymyśliłam totalną bzdurę ale to całkiem do mnie podobne.
-No i co dalej? U jakiej koleżanki? Czemu nam nie powiedziałaś? - chrząkną ojciec coraz bardziej się niecierpliwiąc. Widziałam gniew a zarazem przerażenie w ich oczach. Boże istna makabra.
-To było pidżama party. Wiecie taka dziewczyńska mała imprezka w piżamach z mnóstwem słodyczy itd. Nie powiedziałam wam, ponieważ wy już spaliście a nie chciałam was budzić. A wiadomość o naszym spotkaniu dotarła o dość później godzinie. Wiem, że miałam kare ale zapomniałam o tym a obiecałam dziewczynom, że wpadnę na sto procent.- gadałam a zarazem jąkałam się. Pidżama party? Czy ktoś organizuje jeszcze coś takiego? Serio? Ja nawet nigdy nie byłam na żadnej pidżama party, myślę, iż naoglądałam się za dużo filmów.
-Ale to nie tłumaczy tego jak wyglądasz, więc? I pilnie powiedz mi u jakiej koleżanki byłaś skoro nie mamy nawet z nią kontaktu?- ojciec zawarczał a moja matka ciskała we mnie piorunami. Okay i co dalej? Skoro zaczęłam to musiałam też to skończyć.
-Pokłóciłyśmy się…- spuściłam głowę kompletnie nie wiedząc jaki będzie ciąg dalszy mojej chorej historii.
-Nadal nie rozumiem.- syknął ojciec wyczekując moich dalszych tłumaczeń.
-No bo wiecie, nie znacie tych dziewczyn ponieważ nie wszystkich moich znajomych przyprowadzam do domu. A dziewczyna o imieniu Jane ćwiczy boks i tak się składa, że z nią nie potrzebnie zadarłam i skończyłam właśnie tak…- mruknęłam wskazując dłońmi na swoją twarz.
-Ty chyba żartujesz.- mama zakpiła a jej twarz ukazywała zdziwienie ale nadal patrzyła na mnie jakby miała ochotę zaraz mnie zasztyletować i pogrzebać gdzieś głęboko pod ziemią z moimi przodkami którzy już dawno są po drugiej stronie. Moje myśli są przerażająco głupie.
-To może wydawać się nierealnie ale było właśnie tak jak mówię. Pokłóciłyśmy się o chłopaka który podoba mi się tak samo jak i jej…- powiedziałam udając zawstydzenie. Koloryzowanie tej historii całkiem mi wychodziło tym bardziej, że naprawdę byłam dziewczyną która lubiła chłopców. Tak, to wydaje się całkiem obcy temat dla mnie lecz nie jeden i też nie dwa razy przyprowadzałam chłopaków do mojego domu więc moi rodzice w tej kwestii nie mieli co się dziwić.
-Dobrze dajmy, że ci wierzymy ale czemu do cholery nie odbierałaś naszego telefonu?- ton głosu mojego ojca momentalnie spoważniał i rozniósł się po całym pomieszczeniu. On jeśli tylko chciał to mógł zabijać nawet spojrzeniem, seryjnie.
-Ponieważ…
-No słucham cię?- mama coraz bardziej się niecierpliwiła.
-Nie zabijecie mnie?- powiedziałam ze spuszczoną głową. Chyba coraz bardziej wczuwałam się w tą całą presje. Czyżbym uczyła się kłamać? Niedługo będę udzielała lekcji dotyczących kłamania prosto w oczy, lub też prosto w oczy podłogi.
-To zależy od tego co powiesz.- zaszydził mój tata po czym wypuścił oddech zmęczenia ze swoich ust.
-Zgubiłam go.- szepnęłam udając smutek. Już nie przejmowałam się telefonem i wiedziałam też, że moi rodzice również nie będą tak strasznie oburzeni tym faktem. Raczej wciąż bałam się jaki będzie mój wyrok. Najlepiej gdyby zamknęli mnie w pokoju i nie wypuszczali przez miesiąc. Szczerze? Wcale nie byłabym oburzona z tego faktu, a raczej podekscytowana.
-Nie wiem co powiedzieć, zawiodłaś nas.- na mamy twarzy nie widziałam złości, widziałam żal, smutek, zwątpienie ale zero gniewu. Czy powinnam się cieszyć?
-Zawiodłaś nas nie dlatego, że zgubiłaś ten głupi telefon lecz powód jest taki, że ostatnio kompletnie się nie kontrolujesz. Twoje zachowanie jest straszne. Mam nadzieję, że zaprzestaniesz zachowywać się jak gówniarz tylko wrócisz z głową do swojego normalnego życia. Nie czas trzymać jej w chmurach tylko tu, na dole.- mój tata przemawiał spokojnie a jego smutny wzrok ciągle skanował moją twarz.
-Przepraszam… ja tak bardzo przepraszam.- to były zdecydowanie szczere słowa z mojej strony. Zawiodłam ich i to bardzo. Nie krzyczeli, nie wypominali mi, nie ględzili. Ich to zabolało. Zauważyłam, że ojciec przedziera się obok mnie i z obojętną miną wychodzi z domu. Nie minęła sekunda a usłyszałam klakson auta taty.
-Nie musisz iść dzisiaj do szkoły, nie w takim stanie. Tylko nie wychodź z domu.- stwierdziła mama po czym wyszła a po chwili usłyszałam jak auto odjeżdża.
Ani trochę nie byłam z siebie zadowolona. Pomimo tego, że rodzice uwierzyli w tą stertę kłamstw, tak przynajmniej myślę, to i tak zżerało mnie poczucie winy. Tak cholernie boleśnie jadło mnie od środka a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Nigdy nie chciałam zawieść swoich rodziców. Nigdy, tym bardziej, że cierpiałam na sam widok ich min. Nie byłam już tą samą osobą, moja osoba przypominała mi robota. Wszystko się zmieniło i nic nie mogłam z tym zrobić.
Łza jedna po drugiej zaczęła spływać po moim policzku. Czułam się jak popapraniec który żyje tylko po to aby okłamywać własną rodzinę, byłam podła ale czy chciałam to zmienić?
Nie miałam zielonego pojęcia.
Wbiegłam bo schodach jak burza i wparowałam do swojego pokoju rzucając się na łóżko. Ze mną było coś nie tak, nie tylko ze mną bo z całym moim życiem było coś bardzo nie tak. Okay, wszystko się zmieniło, tak jakby zawaliło na moją głowę ale nie mogłam się ciągle tym tłumaczyć, nie mogłam. W końcu musiałam się otrząsnąć ale nie teraz, nie tego dnia. Czułam, że pękam jak nigdy i w tej chwili nikt ani nic mi nie pomoże. Sama, zagubiona w swoim nieżywym świecie… czy coś wam to mówi? Jeśli wam nie, to mi zdecydowanie tak. Ja jestem sama, ja jestem zagubiona a mój dawny świat już wieki temu umarł. Wszystko było inne, a może i takie same tylko, że to ja stałam się innym człowiekiem? Wszędzie tylko pytajniki a gdzie odpowiedzi na te wszystkie pytania? Gdzie one się do cholery kryją. Chyba na dnie morza do którego nigdy nie dotrzesz. To takie przykre, iż sama nie mogę kontrolować siebie i swojej nikczemnej psychiki. Kiedyś było inaczej ale to było kiedyś. Nie ma powrotu.
Naciągnęłam na siebie ciepłą kołdrę okrywając ją swoje ochłodzone ciało. Słona substancja która wydobywał się z oczy nie przestawała cieknąć i wcale a wcale nie miała takiego zamiaru. W tym dniu tkwiłam w piekle rozpaczy.
-Jo?- moje serce zabiło natychmiastowo. Nie spodziewałam się go teraz tutaj. Nie chciałam go w takiej chwili. Nie teraz kiedy mam ochotę wszystkich pozabijać, nie w danym momencie gdyż wyglądam jak coś co wcale nie przypomina człowieka. Po prostu nie teraz lecz jak zawsze zbyt duże stawiałam wymagania.
-Czego chcesz?- warknęłam próbując powstrzymać szloch ale nie mogłam, jak wspominałam przestałam mieć na sobą kontrolę. To wszystko nie było takie łatwe jak mogło się wydawać. Tak na serio, to nic nie było łatwe, nic co dotyczyło mnie ale o tym wszyscy mogliśmy się łatwo przekonać i jestem w miarę pewna, iż nikt by nie zaprzeczył mojej postawionej tezie. NIKT.
-Uspokój się, co się stało? Przecież aż tak źle być nie może.- mówił to normalnie. Obojętnie, cicho ale ja w tej chwili nie mogłam być spokojna kiedy moje życie ciągle przybierało czarnych barw. Wszystko stało się jedną, wielką papką.
Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, wstałam z łóżka kierując się w stronę Harrego pewnym krokiem. Moja złość rosła, a ból w oczach było można pewnie rozpoznać na kilometr. Moje ciało przystanęło zaraz naprzeciwko jego. Już nie mogłam wytrzymać bo napięcie rosło we mnie tak, że nie byłam w stanie się powstrzymać aby nie wypowiedzieć jakiś gorzkich słów.
-Wiesz co się stało? Moje życie jest do dupy! Patrz jak ja wyglądam, spójrz kim ja się stałam. Widzisz tu jeszcze jakąś Jo Poolow? Widzisz? Bo ja kurwa nie widzę, a wiesz kogo to jest wina? No wiesz?
-Kogo?- z jego ust wydobyło się tylko jedno krótkie słowo. Widział, że jestem na skraju wytrzymałości, byłam pewna, iż czuł to. Domyślał się, że nie warto ze mną dyskutować w jakiś podły sposób tym bardziej, że to on był wszystkiemu winien ale czy zdawał sobie z tego sprawę? Tego nawet ja nie byłam w stanie wyczytać z jego oczu.
-To twoja jebana wina Harry. To wszystko co mi się przytrafiło to twoja wina, rozumiesz? Pewnie jesteś zadowolony z siebie jak zawsze. Wiesz co? Osiągnąłeś swój cel, zniszczyłeś mnie i moje życie. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć, wynoś się stąd.- moje słowa były przesiąknięte nienawiścią jakiej nigdy nie stosowałam. Właśnie o takie zachowanie mi chodziło. Na każdym kroku byłam podła lecz nie mogłam zastopować, nie mogłam zatrzymać kolejnych drzwi które otwierały coraz więcej wulgaryzmu i nienawiści. To było straszne, ja stałam się strasznym człowiekiem.
-No to kurwa wypierdalam stąd, proszę bardzo.- miał wściekłą minę, cały się trząsł ze złości. Ja zatem nadal stałam jak słup z całą zapłakaną twarzą i zaciśniętymi pięściami, wpatrując się jak Styles wychodzi przez taras zostawiając mnie samą z zimnym powietrzem które wtargnęło do mojego pokoju. Nie mogłam się otrząsnąć wbijając swoje w paznokcie w gołą skórę brzucha, którą zdążyłam odkryć poprzez rosnący we mnie gniew. Nienawidziłam tego uczucia. Próbowałam się opanować, starałam się nawet powstrzymać łzy który non stop spływały mi po twarzy ale nie dałam rady. Stojąc na środku pokoju uniosłam głowę ku górze otwierając szeroko buzie. Zaczęłam krzyczeć. Tak głośno aby wyzwolić z siebie te wszystkie złe emocje. Czy pomogło? Tego nie byłam do końca pewna. Moje wrzaski wydobywające się z ust po chwili ucichły a ja sama usiadłam pod ścianą tamując rękami słoną ciecz.
Uspokoiłam się stukając palcami o podłogę. Patrzyłam przed siebie zastanawiając się czy warto żyć na tym świecie. Było cholernie trudno ale chyba warto.
Moje ciało momentalnie podskoczyło a po chwili zesztywniało kiedy usłyszałam jakiś odgłos. Był dzień ale to wcale nie oznaczało, że czułam się bezpieczniej. Wstałam z chłodnej podłogi kierując się do drzwi pokoju. Ponownie usłyszałam jakieś szmery, dochodziły one z dołu.
-Harry?- odezwałam się przystając zaraz przed schodami. Cisza, kompletna cisza.-Harry to ty?- ponownie się odezwałam a moje oczy ukazywały jedynie przerażenie.
To nie był Harry, miałam takie przeczucie i pewność, że nie był to on. Wiedziałam też, że nie był to nikt z kim mogłabym równie się dogadać. Moje ciało kompletnie zamarło kiedy do moich uszu doszły ciężkie kroki które dochodziły najprawdopodobniej z salonu…

*
Pod ostatnim rozdziałem było ledwo co 30 komentarzy, a podobno czyta mnie ponad 100 osób. Uwierzcie, że piszę się lepiej kiedy pozostawiacie po sobie ślad. A jeśli to dla was problem to postaram się zrozumieć.
+Już na jutro będzie gotowy zwiastun!

++Jeśli macie do mnie jakieś pytania to śmiało- http://ask.fm/Patricila

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Twelve

 To było dla mnie trudne zadanie ponieważ moje powieki ani trochę nie ułatwiały mi sprawy a wręcz przeciwnie, utrudniały ten proces i to w bardzo ciągły sposób. Kilka krotnie poddawałam się próbie ich otwarciu ale nic z tego. Były zbyt ciężkie i obolałe, co prawda moja psychika była w równie gorzkim stanie ale bynajmniej doszłam do siebie i mój stan fizyczny bardziej pokazywał się we znaki. Nienawidzę nie mieć nad sobą kontroli. To było moje ciało więc tym bardziej powinnam ją posiadać, a więc znalazł się kolejny powód do wstydu no to też po raz setny brawo oczywiście dla mnie. Zaskomlałam w duchu, iż poczułam, że moja twarz przeżywa tortury w przebraniu bólu. Czemu ci ludzie potraktowali mnie tak strasznie? Czy oni będą po raz kolejny zadawać mi ten okropny ból? Czy spróbują jeszcze raz tego co zrobili? Nie zapomnę ich zadowolenia z przyprawiania mi cierpienia do końca życia. Nie wybaczę. Nigdy. Po prostu nigdy. Tak się nie traktuje ludzi tym bardziej jeśli oni nic złego nie uczynili a ja na pewno nic takiego nie zrobiłam. Gdyby nie fakt, że poznałam tego przeklętego Stylesa. Gdyby nie ten pieprzony fakt...
-No i co teraz?- odezwał się nagle jakiś glos którego wcześniej nie mogłam dosłyszeć to pewnie dlatego, że byłam zbyt zajęta swoimi psychicznymi przemyśleniami.
-Ale co kurwa 'no i co teraz'?- to był on.
Harry tu był? Ale skąd? Jak? Może to wszystko było jednak tym snem. Nie, nie te przeżycia były zbyt prawdziwe aby uważać je za 'tylko' okropny sen. Ten ból był zbyt rzeczywisty. Nawet teraz.
-Co zamierzasz dalej z tym wszystkim zrobić?- odezwał się po raz drugi tajemniczy mężczyzna. Czy był on tajemniczy? Oh, nie. Po prostu moja głowa nie była w stanie się odświeżyć i przypomnieć sobie do kogo on należał. Wiedziałam tylko jedno, że nie był mi on obcy.
-Nie możesz do cholery normalnie powiedzieć co masz na myśli a nie bawić się ze mną w jakieś jebane klocki? Dobrze wiesz, że tego wręcz nienawidzę.-zawarczał srogo Harry czekając na sugestywną odpowiedź tamtego.
-Nie mów mi co mam robić kiedy to właśnie ty się bawisz w te klocki. Najpierw chodzisz za nią krok w krok nie odstępując jej ani na chwilę. Zapoznajesz ją z nami czego nigdy nie robiłeś. Zapewne maltretujesz. Straszysz, grozisz i po tym jak ona się ciebie boi to jestem pewny, że ją bijesz. Okay, robiłeś to wcześniej z innymi ale to trwało zaledwie jeden dzień i ani minuty dłużej. W co ty grasz Harry? Huh? Powiedz mi? Może chcesz ją po prostu zabić tak dla zabawy? Albo się sprawić by poczuła cię w sobie? Bo jeśli tak to zrób to szybciej bo poważnie zaczynam się nudzić.- po tak długiej przemowie tego człowieka jego głos coraz to bardziej kogoś mi przypominał. Mogłam teraz przysiąść, że był to James. Na sto procent a nawet i więcej. Nie rozmyślałam już nad tym kto jest właścicielem tego głosu, dopingowałam tylko Harremu aby w końcu się odezwał chciałam znać odpowiedź. Teraz. Tak cholernie chciałam wiedzieć czego on ode mnie chciał?
Chciał mnie zabić?
Zgwałcić?
Na tą porę nic więcej nie przychodziło mi do głowy. Czas się tak cholernie dłużył a on wciąż nic nie mówił.
-Harry?- James również zaczął się niecierpliwić.
Cisza.
-Poolow. Jo Poolow. -odezwał się w końcu Harry dając tak krótką i dziwną informacje. Chciałam się czegoś dowiedzieć a on? On wypowiada moje imię i nazwisko i co dalej? Po godzinie mam poznać część dalszą?
-Rozumiem...- powiedział krótko James. Po tym usłyszałam jak ktoś szura krzesłem, wstaje i zamyka za sobą drzwi. Co to było w ogóle? On brzmiał tak jakby serio zrozumiał co mu chodziło po głowie. Ani jeden z nich nie posiadał czegoś takiego jak rozum. Wszyscy mieli równie nasrane w głowie. Jakiś koszmar. Nie minęło wiele czasu a już następna osoba wyszła z pomieszczenia. Zostałam sama. Może i to nawet dobrze bo nie musiałam się niepotrzebnie denerwować czy też niecierpliwić. Byłam osobą która nie lubiła czekać to musiałam przyznać. Wolałam wszystko wiedzieć natychmiastowo a nie po jakimś czasie, tylko szkoda, iż przy nich byłam zmuszona do noszenia takiego ciężaru jak moja 'niecierpliwość' której nikt nie miał zamiaru ugasić. Super.
Rozglądając się po pokoju zdałam sobie sprawę, że w końcu to zrobiłam, otworzyłam oczy nie będąc nawet tego świadom. Przynajmniej to mi wyszło.
Był to pokój średniej wielkości, ani wielki ani też mały. Przytulny i milo się na niego patrzyło. Co do tego to nie miałam co narzekać. Lecz wciąż nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Okay, byłam w klubie z Harrym no wiadomo, ze nie przyszłam tam z własnej woli ale mniejsza z tym. Siedziałam przy stole obok Maxa z czego Styles nie był ani trochę zadowolony. Kiedy wrócił pokłóciłam się z nim i wygarnęłam mu to na co wcześniej nie miałam odwagi. Zatem uciekłam do toalety a kiedy z niej wyszłam spotkałam Liona. Śmiesznego Liona z nieświeżym oddechem, tego nie da się zapomnieć. Pojawił się też jakoś niepoczytalny facet któremu nadałam ksywkę 'szef' a później? Pamiętam tylko, że 'zapożyczył’ sobie mój telefon twierdząc, iż nie będzie mi dłużej potrzebny. Byłam w pewien sposób uzależniona od mojego Iphona a on tak po prostu mnie go pozbawił. To był mój najcenniejszy dobytek ale musiałam się pogodzić z teraźniejszością, że już go nie mam i prawdopodobnie nie odzyskam, aż mi się płakać chciało na samą myśl.
Co działo się dalej? Wywlekli mnie z tego głupiego klubu jak jakiegoś seryjnego terrorystę a nie bezbronną dziewczynę. To było dość okropne doświadczenie patrząc wstecz i uświadamiając sobie, że jakiś trzech obcych mężczyzn których wcześniej nie widziałaś na oczy obmacuje cię i jednocześnie wynosi z imprezy. Niecodzienny widok. Wszystko co stało się później pamiętam przez mgłę. Ale nie zapomnę nigdy jednego. Dwóch obleśnych facetów schylających się nad moim osłabionym ciałem jeszcze bardziej go torturując. Nie myśli o tym... W środku mnie te cztery słowa automatycznie się powtarzały. Serio? Nie myśli o tym? O tym co się stało tak po prostu nie mogłam zapomnieć.
A kolejną rzeczą z którą bałam się zmierzyć?
To?
To co?
Rodzice!
Patrzę na zegarek, jest już południe. Bałam się otworzyć ten temat w mojej głowie ale w końcu nadszedł czas. Powinnam być juz w szkole... Ja w ogólnie powinnam być w domu. A wcale mnie tam nie ma i wcale się też nie zapowiada abym w najbliższym czasie miała się znaleźć właśnie w tym miejscu. Mogłam sobie wyobrażać moją matkę która odchodzi od zmysłów. A ojciec? Hm, miałam tylko nadzieje, że nie wszczął poszukiwania mnie na własną rękę. W końcu to była tak jakby jego praca. Chce już wrócić do domu, wymyślić kolejną kłamliwą historię na temat tego gdzie się zaszyłam, przyjąć każdą krytykę od rodziców na klatę i w końcu zapaść w sen zimowy. Jak zawsze prosiłam o zbyt wiele.
-Nareszcie!- do pokoju wtargnął Harry a jego oczy przewróciły się momentalnie z irytacji kiedy zauważył, że 'w końcu' wstałam.
-Musisz zawieźć mnie do domu.- stwierdziłam szybko, próbując wstać z łóżka. Najpierw się zachwiałam ale już po chwili odzyskałam równowagę siadając na jego kancie.
-Tylko tyle masz do powiedzenia?- jego twarz skrzywiła się w grymasie a obrzydzenie wtargało się w jego oczy.
Czego on znów chciał?
-Chcesz może żebym cię jeszcze całowała po stopach, że zakłócasz mój spokój?- zaśmiałam się pod nosem wcale nie traktując tych słów poważnie.
-Nie kurwa, wystarczyło powiedzieć tylko dziękuję za to, że uratowałem twoje dupsko.- warknął machając głową z niezadowoleniem.
-Gdyby nie ty to wcale bym tam nie trafiła! Wiesz co? Pieprz się! Sama sobie poradzę.- byłam zła, wściekła, oburzona. Tego nie dało się nawet opisać słowami! To wszystko co mi się wydarzyło to była jego zasrana wina! Wszyściutko! Nie widziałam miny tego palanta ale nawet nie miałam ochoty i czasu na niego zerkać. Po prostu zbiegłam po schodach, wyszłam drzwiami i szłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie jestem, poznałam, że był to dom Harrego ale nie oznaczało to, iż sama potrafię wrócić do swojego. Nie znałam tych okolic tym bardziej, że było tu dość nieciekawie, wszędzie tak mroczno a to zdecydowanie nie dla mnie. Nawet Ludzie byli tu przerażający. Wiedziałam tylko to, że wyglądam jak śmierć. Brudne ubrania, poplamione krwią a o twarzy wolałam juz nie wspominać. Choć kiedy wychodziłam ze sypialni mogłam dostrzec, że moje rany były oczyszczone i oskarżone pewnie wtedy kiedy spałam Styles postanowił się nade mną zlitować. Szłam tak wzdłuż drogi jakieś pięć minut a już czułam się wyczerpana i kompletnie do niczego. To było upokarzające, to że nawet nie mogłam samodzielnie trafić do domu. Ja byłam cała upokarzająca.
-Jo, Proszę! Przestań się obrażać.- jękną Harry którego auto zwolniło jadąc zaraz obok mnie. Zauważyłam, że szybę ma do połowy otwartą a jego twarz z jednej strony ukazywała rozbawienie a z drugiej lekką irytację.
-Nie rozmawiam z obcymi.- powiedziałam poważnym głosem nadal idąc przed siebie. Nie chciałam go widzieć, znać ani mieć z nim cokolwiek wspólnego. To chyba proste. Może i uratował mi życie ale to właśnie on się przyczynił do tego wszystkiego. Do tego, że stałam się taka a nie inna, do tego, że wyglądam tak a nie...
-Nawet nie wiesz gdzie jesteś.- zaśmiał się na co mój humor jeszcze bardziej pobladł. Chciałam się odegrać jakkolwiek, tu i teraz. Obejrzałam się dookoła zauważając, że jakieś porsche ma zamiar skręcić w moją lewą stronę od razu machnęłam ręką aby się zatrzymali dostrzegając, że siedzi w nim dwóch kolesi.
-Liczę do trzech a jeśli zaraz nie wsiądziesz do tego auta to zabiję tych dwóch kutasów którzy siedzą w tym aucie i lepiej się pospiesz bo dobrze wiesz, że nie żartuje.-kiedy usłyszałam ton jego głosu to na serio się przestraszyłam. Wolałam nie ryzykować więc pospiesznym krokiem obtoczyłam auto i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Grzeczna dziewczynka- przyznał Harry lecz jego ton ani trochę nie złagodniał. Nadal mógł mnie szantażować jak tylko chciał a ja nie mogłam na to nic poradzić bo jakbym spróbowała to nie tylko narażałabym swoje życie ale także innych osób które nie miały nic wspólnego z całym tym gównem.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mnie czasem wkurwiasz.-odezwał się z nienacka Harry czego kompletnie się nie spodziewałam. Ja go wkurzałam? Ja?
-Daj mi w końcu normalnie żyć to nie będziesz musiał mnie dłużej znosić.-powiedziałam normalnym tonem a starałam się jak tylko mogłam. Zauważyłam, że jego twarz się momentalnie krzywi a on sam dodaje gazu. Po chwili spuścił wzrok z drogi i spojrzał na mnie.
-Bardzo mi z tego powodu przykro ale nie mogę dać ci świętego spokoju.- zamruczał cicho pod nosem ale tak abym mogła dosłyszeć te słowa. Jego twarz ukazywała obojętność. Kompletną obojętność. Co mnie jeszcze bardziej gubiło w moich przemyśleniach. Po jego mimice nie mogłam nic wyczytać, co wiązało się z pogłębieniem mojej irytacji.
-A możesz tak łaskawie powiedzieć mi, czemu po prostu się ode mnie nie odczepisz?- zaskomlałam cicho marszcząc brwi. Tak długo czekałam na tą odpowiedź, tak długo, że moja ciekawość zżerała mnie od środka i czułam, iż dłużej nie wytrzyma bez prostej i zrozumiałej odpowiedzi. Chciałam wiedzieć i to w tej chwili.
-Bo zostałaś częścią mojego życia…- szepnął obracając głowę w moją stronę przyglądając się mojej twarzy.
Byłam… oszołomiona? Ja zostałam częścią jego życia, ale w jakim sensie? Nie rozumiałam nic. Mimo, że dostałam tą odpowiedź to była ona zaciągnięta mgłą więc ani trochę nie posiadała takich cech jak zrozumiałość i prostota.
-W jakim sensie jestem częścią twojego życia? Nic z tego nie rozumiem.- zauważyłam, że obraca głową w stronę jezdni a mały uśmiech formuje się na jego ustach. Nie był to zły uśmiech, fałszywy, czy też uśmiech mordercy. To był uśmiech Harrego, jeden ze szczerych i uprzejmych a wcześniej nie wiedziałam, iż taka strona może w ogóle istnieć.
-Oh, Jo. Po prostu teraz nikt ani nic nas nie rozdzieli. Przetwórz to sobie w głowie, czy chciałabyś abym zniknął z twojego życia? Przemyśl to uważnie.- jego głos był pewny siebie ale czy miał racje? To było pytanie które buzowało w mojej głowie.
Czy chciałam żeby zniknął z mojego życia? Raz na zawsze? Czy tego właśnie chciałam?
Przecież był tylko złem, piekłem które za mną chodziło i nie odstępowało mnie na krok ale… czy chciałam żeby dał mi spokój aby moje życie wróciło na swoją starą nudną ścieżkę? Czy potrzebowałam dawnego życia? Sama nie byłam pewna czego chcę a czego nie. Raz miałam ochotę nacisnąć guzik i cofnąć się momentalnie w czasie a teraz? W tym momencie? Nie chciałam tego. Chciałam zmienić jego. Pragnęłam tego żeby mój potwór przestał nim być. Tylko czy była taka możliwość? Czy jest taka możliwość? Czy on zdoła się zmienić pod moim wpływem? Czy będzie tego chciał? To się dopiero okażę.
*
Połowę tego rozdziału napisałam na Węgrach. Zamiast spać to brałam komórkę, siadałam na balkonie i pisałam! A wy co?
Piszecie mi na asku takie coś jak „kurwa ,to wracaj i pisz
Pięknie się odwdzięczacie.
_______________________
Jeśli chcecie mnie o coś zapytać to tutaj: http://ask.fm/Patricila 
Mój Twitter: @Patsy_Official
A jeśli macie pytania do Harrego i Jo to zapraszam na ich ask’i: http://ask.fm/JoPoolow  http://ask.fm/MonsterSyles
Zapraszam też do zaobserwowania ich na Twitterze: @JoPoolow and @MonsterHStyles

Powtarzam! 'Jeśli chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach wpisz się do zakładki 'INFORMOWANI' Znajduję się ona u samej góry po prawej stronie. Dziękuję'

PS: Nie mogę wejść na stronę na której zamówiłam zwiastun! Potrafi może z was ktoś robić?