sobota, 6 lipca 2013

Seven

Budząc się czułam wielki ból pod prawym okiem a głowa mi po prostu pękała. Rozejrzałam się po mojej sypialni. Byłam sama. Postanowiłam wstać, ale kiedy tylko próbowałam postawić stopy na podłodze od razu dostałam zawrotów i mdłości które mogły doprowadzić człowieka do szaleństwa. Wzięłam kilka głębokich oddechów i podpierając się o łóżko wstałam na równe nogi ubezpieczając się ścianą, tak abym nie upadła. Kiedy poczułam się już pewniej w swoim ciele, skierowałam się żółwimi krokami w stronę toalety. Spojrzałam w lustro i dokładnie wtedy moje usta uformowały się w literkę 'o'. Wielki siniak znajdował się pod moim okiem. Wyglądał okropnie, ja wyglądałam okropnie. Już miałam pobeczeć się z kompletnej bezradności kiedy usłyszałam kogoś kroki, byłam przerażona obawiając się najgorszego.
-Jo, zejdź na dół musimy porozmawiać.- To była moja matka. Cale szczęście, że nie On.
Miała dość spokojny głos co mnie trochę zdziwiło a zarazem zaniepokoiło. Domyślałam się, że jeśli zejdę to będzie czekać mnie totalna burza.
-Okay! zaraz tam będę- odkrzyknęłam próbując opanować drżenie swojego ciała. Otworzyłam swoją kosmetyczkę nakładając na twarz dużą zawartość podkładu tak aby nie było widać mojego sińca. Czułam się jak konkretna wywłoka. Jego cios był tak silny, że straciłam przytomność! Co on sobie wyobrażał? Traktował mnie tragicznie. Ugh, ja po prostu chce trochę spokoju, czy proszę o tak wiele? Myślę, że zdecydowanie tak i to było w tym wszystkim najsmutniejsze.
-Gotowe.- popatrzyłam w swoje odbicie dostrzegając, że mój siniec jest niewidoczny. Tak jakby nigdy go ta mnie było. Tak jakby ten bezczelny typ nie wycelował we mnie pięści, tak jakby to się nigdy nie zdarzyło. Ja tylko marzyłam, marzyłam w myślach. Byłam zwykłą dziewczyną która nie zasługiwała na takie traktowanie. Nie uczyniłam nic złego, wręcz przeciwnie! Na każdym kroku próbowałam wszystkim pomagać, nigdy nie byłam zła i nigdy nie zamierzałam być taką osobą. Nie byłam przecież jakimś zawodowym bokserem więc nie mogłam mu też oddać. Ale mogłam winić tylko siebie za to jak bardzo jestem słaba.
Przerywając swoje rozmyślenia popatrzyłam ostatni raz w lustro ledwo co powstrzymując się od płaczu z powodu swojego marnego wyglądu. Wyszłam ze sypialni schodząc bezgłośnie po schodach i kierując się w stronę salonu.
-Siadaj.-Mój ojciec syknął kiedy tylko znalazłam się w polu jego widzenia. Już po jego minie mogłam stwierdzić, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Byłam tego całkowicie świadoma i sam ten fakt zaczynał mnie przerażać zważając na to, że mój ojciec nigdy nie był taki chłodny w stosunku do mnie. Usiadłam na przeciwko rodziców i spoglądałam na nich wyczekując jakiejś reakcji.
-Co się z tobą dzieje?- Zapytała zawiedziona matka głośno wzdychając.
-Nic się nie dzieje, a co ma się dziać? -Zmarszczyłam lekko brwi spuszczając wzrok na swoje dłonie. Co się ze mną działo? Nie wiem, nie miałam pojęcia. W tej chwili wariowałam w myślach przez mordercę który nie odstępuje mnie na krok. Ale nie mogłam im tego powiedzieć. On mi zabronił. Nie mogłam. Wiedziałam, że kiedy tylko próbowałabym puścić parę z ust pożałowałabym tego natychmiastowo. Był zdolny do wszystkiego i tego „wszystkiego” właśnie się obawiałam.
-Nic się nie dzieje? Dziecko! Wróciłaś do domu ubrana jak tania dziwka z chłopakiem... Z chłopakiem z którym nie powinnaś mieć nic wspólnego!- Wydarł się mój ojciec łapiąc się za głowę. Miałam ochotę wydrzeć się mu w twarz, że wcale nie chciałam wrócić w takim ubiorze do domu, że wcale nie chciałam spędzać tego cholernego czasu z tym przestępcą. Ja nic nie chciałam oprócz świętego spokoju który najwidoczniej nie był mi dany ani wczoraj, ani dziś i zgaduje też, że nie będzie mi dany przez kolejne stulecie!
-Byłam na imprezie... Jakiś głupek wylał na moją sukienkę alkohol więc kolega pożyczył mi swoją koszulkę no i potrzebowałam podwózki i ten Harry… zjawił się jak anioł stróż. To chyba tyle...- Jąkałam się jak diabli ale nie dziwicie się! Te bzdety wymyśliłam dokładnie w danej chwili. Wcześniej nie miałam nawet czasu o tym myśleć. Ale szczerze mówiąc lepsze to niż nic… Prawda?
-Tylko tyle masz do powiedzenia? Czy ty w ogóle się słyszysz? Poszłaś na imprezę bez naszej zgody? To nie do przyjęcia! Okłamałaś nas! -Warczała moja mama mierząc mnie karcącym wzrokiem na co ja natychmiastowo dostałam gęsiej skórki.
-Ale...
-Żadnego ale! Marsz do swojego pokoju! Masz kare na wszystko i skończy się ona wtedy kiedy tak postanowię! - Wiedziałam, że tak będzie. To w końcu była moja 'mama'.
-Mamo...-zaczęłam ale niestety mi przerwano... Po raz kolejny.
-Idź do swojego pokoju, proszę cię. Rób to co ci karze matka. - Chrząknął ojciec wskazując palcem na drzwi. Wybiegłam po schodach niczym torpeda. Nie miałam nawet osoby która mogła mnie wesprzeć. Nie miałam nikogo oprócz dwóch przyjaciółek które były mało zainteresowane tym co się ze mną działo! Oh, to okropne uczucie wiedzieć, że jestem niepotrzebna na tym świecie.
-Jesteś nikim Jo! Nikim.-Skarciłam siebie na głos i zaniosłam się szlochem. Moje życie było idealne na swój sposób. Zanim poszłam na tą przeklętą imprezę, wszystko było idealne. A teraz? Teraz wszystko było do dupy i na moje mega szczęście zdałam sobie sprawę, iż jutro jest poniedziałek. Szkoła, szkoła. Ale może to i lepiej? Zdaje mi się, że w tłumie będę bardziej bezpieczna niż w pustym domu do którego ON mógł sobie wejść jak do własnego. Co za psychopata.
Wyszłam na taras wciągając do płuc zimne powietrze. Wróciłam z ulgą do pokoju ciesząc się, że przynajmniej tym razem ten potwór nie pojawił się gdzieś w pobliżu. Przemyłam swoją twarz używając toniku aby pozbyć się maski za którą kryłam ślad po uderzeniu. Kiedy wykonałam odświeżające czynności nastawiłam budzik na szóstą i spakowałam swoje książki do torby bojąc się, że rano nie będę miała do tego głowy, jak zawsze. Zakryłam się kołdrą po same uszy i usnęłam, tak bezproblemowo.
***
Obudził mnie dźwięk którego tak bardzo nienawidziłam. Ale byłoby to dziwne aby ktoś kochał piosenkę która wybudza go każdego ranka z tego błogiego świata. Wstając niechętnie z łóżka wyciągnęłam z szafy czarne obcisłe rurki do tego założyłam zwykłą białą koszulkę i luźny oliwkowy sweterek. Nałożyłam na twarz korektor, dostrzegając iż mój siniak wcale nie malał. Zamiast tego spuchł i wyglądał jeszcze gorzej niż poprzedniego dnia. Postanowiłam, że nie będę o tym dłużej myśleć więc zrobiłam szybko makijaż, chwyciłam swoją torbę i wyszłam z pokoju. Zbiegłam do kuchni chwytając czerwone jabłko które od razu przykuło moją uwagę
-Odwiozę cię do szkoły.- Stwierdził mój ojciec siedząc przy stole i zatapiając swój wzrok w gazecie.
-Nie dzięki, pojadę metrem.- Odpowiedziałam gryząc swój owoc, kiedy tylko podążyłam w stronę drzwi wciskając na stopy czarne niskie conversy mój tata ponownie się odezwał, tym razem jego ton był ostry.
-Ja się ciebie nie pytam. Mówię, że cię odwiozę to odwiozę, nie będę się powtarzał dwa razy.-Spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem po czym odłożył gazetę biorąc swoją teczkę w dłoń a w drugą chwytając kluczyki od auta. Wyszłam przed nim aby nie musieć dłużej na niego spoglądać. Oni wszyscy mnie tak bardzo irytowali. Otworzył drzwi swojego czarnego Jeepa po czym zatrzasnął je tak głośno dając mi tym do zrozumienia, że mam ruszyć swój tyłek. Wsiadłam nie odzywając się ani słowem. Jechaliśmy w ciszy, ale tak w sumie było zawsze. Nie byłam w bliskich relacjach z ojcem zresztą z matką tak samo. Interesowali się tylko moimi stopniami w szkole i pilnowali abym nie wychodziła zbyt często z domu, to tyle. Poza tym byli bardzo zapracowani i nie mieli czasu na takie „głupoty” jak rozmawianie z własną córką na jakiś inny temat niż tylko szkoła ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić i nie miałam zamiaru tego opłakiwać. Mój tata łagodnie zahamował tuż przy szkolnym krawężniku, mruknął coś pod nosem i już go nie było. To chyba na tyle. Nie zastanawiając się dłużej nad takimi błahymi rzeczami podążyłam w stronę swojego durnego liceum. Wszyscy nazywali je szkołą dla nadzianych dzieciaków ale mimo to, mnie kompletnie nie obchodziło co mówili inni ludzie.
-Cześć słoneczko, jak ci minęła noc?- Tuż za mną, ten głos… Obrócić się? Nie zwracać na niego uwagi? Iść przed siebie? No co mam robić do jasnej cholery? Nawet nie miałam pojęcia skąd on się tu wziął, bo mogłam się założyć o własne życie, że nie chodził do mojej szkoły. Nie zdążyłam wybrać nawet żadnej z opcji które krążyły mi po głowie ponieważ jego ciało dorównało mojemu i szliśmy na równi. Wyciągnął swoją rękę i obtoczył nią moje ramię. Postanowiłam iść przed siebie i tak też robiłam. Oczywiście ten palant ruszył razem ze mną a jego ręka nie ruszała się z miejsca. Chciałam jakoś zareagować ale nie mogłam, zresztą tak jak zawsze. Wszystkie spojrzenia były zwrócone na nas. Widziałam, że oczy dziewczyn z mojej szkoły po prostu gwałcą Harrego wzrokiem a ja chciałam do nich krzyknąć aby się tak nie gapiły bo to jest mój prześladowca nie ich, mój morderca nie ich!

Z perspektywy Harrego;

-Oh, kto
ś tu jest zazdrosny… -Zaśmiałem się spoglądając na Jo która obrzucała wszystkie gapiące się na nas dziewczyny morderczymi spojrzeniami.
-Chyba śnisz.-Zakpiła odważając się na prychnięcie.
-Wmawiaj sobie. Ale słoneczko nie idziemy dalej, obrót.- Chwyciłem ją w talii obracając w stronę wyjścia. Widziałem kantem oka, że jej twarz pokrywa się zdezorientowaniem.
-Gdzie my idziemy?- Zapytała histerycznie widząc, że przekraczamy bramę szkoły.
-Do mojego auta.-Stwierdziłem obojętnie ciągnąc ją za nadgarstek.
-Ej ale ja nie mogę! Co ze szkołą? -Oburzyła się próbując wyrwać dłoń z mojego uścisku, niestety nie miała na tyle siły.
-Kiedy jesteś ze mną wszystko możesz.-Zaśmiałem się pakując ją nachalnie do mojego wozu. Jęknęła pod nosem a jej twarz pokazywała tylko niezadowolenie. Wiedziałem też, że jest przerażona… jak diabli ale to nie był mój problem.
Odpaliłem silnik kierując się w stronę swojego mieszkania. Wiedziałem już o tej dziewczynie wszystko co było mi potrzebne. Chciałem się zemścić, zemścić za to co zrobił jej ojciec. Miałem brata ale zginął. Ten chuj Poolow zastrzelił go rok temu twierdząc, że było to we własnej obronie. Chrzanić to. Mogłem zemścić się odbierając mu to co najcenniejsze, jego córkę. Nie zamierzałem jej zabić, przynajmniej nie teraz. Moim jedynym planem było to aby się we mnie zakochała po uszy. Aby czuła, że jestem jej jedynym, tym który zawsze będzie przy niej. A co później? Co będzie później to właśnie będzie się nazywać zemstą. Zemstą którą Richard Poolow zapamięta na zawsze. Zemstą która będzie go zabijać od środka, tak jak mnie zabijała śmierć mojego brata.
-Gdzie mnie zabierasz? –Zapytała Jo nie spuszczając wzroku z przedniej szyby.
-Do przyjaciół.- Odpowiedziałem obojętnie zatrzymując się na miejscu.
-C…co? –Zająkała się a jej twarz przedstawiała zmieszanie. Postanowiłem nie wysilać się więcej wyciągając kluczyk i wychodząc z auta. Dziewczyna także wyszła stojąc jak słup.
-Chodź.-Kiwnąłem głową aby się pośpieszyła.
-J… jasne.-Popatrzyła na mnie próbując być obojętną ale dobrze wiedziałem, że prawie sikała w gacie. Przecież w moich znajomych nie było nic przerażającego, pomijając fakt, że byli robotami do zabijania.
Chwyciłem ją za nadgarstek tak jak to miałem w zwyczaju i prowadziłem za sobą otwierając drzwi i kierując się do pełnego już salonu. Była tam już cała paczka. Kiedy zauważali mnie w progu drzwi od razu ucichli posyłając w moją stronę i Jo chytre uśmieszki.
-Yo, bracie! Widzę, że przyprowadziłeś nam towarzystwo.-Zaśmiał się James idąc w naszą stronę.
-Hey mała. Poprzednim razem nie było nam dane się poznać. Jestem James.-Przedstawił się arogancko puszczając jej oczko.
-Jo… mam na imię Jo.-Odpowiedziała wpatrując się w swoje stopy. Yeah, były strasznie ciekawe. Pozostawiając ją tam samą z chłopakami poszedłem w stronę kuchni. Nie minęła nawet sekunda a obtoczyli ją jak wataha hien. Już wychodząc z domu powiadomiłem ich, że przyprowadzę im nową koleżankę, nie powiem, że nie byli zadowoleni bo byli i to w cholerę. Skierowałem się z powrotem w ich stronę zabierając ze stolika swój telefon i puszkę coli.
-Muszę coś załatwić. Wy tym czasem pilnujcie Jo, ale bez dotykania.-Warknąłem spoglądając na każdego z osobna. Oni tylko pokiwali głowami śmiejąc się pod nosem. Co za debile. Spojrzałem na przerażoną dziewczynę siedzącą pomiędzy Samem a Oliverem.
-A ty się trochę rozluźnij, mogę się założyć, że cię nie zjedzą.-Przewróciłam oczyma z dezaprobatą widząc, że w tej chwili to ona na pewno błagała w myślach aby się stamtąd ulotnić, jakkolwiek. Nie czekając dłużej wyszedłem z domu i odjechałem…

Z perspektywy Jo;

-Jo, mo
że się z nami napijesz? -Zapytał blondyn o imieniu Oliver. Spojrzałam na niego jak na totalnego debila widząc, że wyciąga w moją stronę całą butelkę jakiegoś drogiego whisky.
-Ja nie pije.-Stwierdziłam szybko, błagając w myślach aby nie odzywali się już do mnie ani słowem.
-Jesteś strasznie sztywna.-Skrzywił się Oliver podstawiając przede mną butelkę alkoholu.
-Wcale nie.- Zaprzeczyłam od razu krzywiąc twarz w zupełnym grymasie.
-Oh, nie? No to pokaż nam jaka jesteś odważna i napij się.- Zaśmiał się James co mnie jeszcze bardziej wkurzyło. On był strasznie denerwujący. A brzydziłam się nim jeszcze bardziej z powodu nocy w hotelu, przecież próbował się do mnie dobrać uważając mnie z dziwkę a wcale nią nie byłam.
-Ale ja nie chcę.-Powiedziałam obojętnie.
-No dalej Jo! Napij się z nami!- Krzyknął chłopak w rudych włosach. Przedstawił mi się jako Max i wydawał się całkiem spoko w porównaniu do całej reszty. Sam który siedział tuż obok mnie ciągle mi się przyglądał co mnie straszliwie krępowało.
-Nie bądź cipką… chyba, że się za nią uważasz to nie, nie pij bo stracisz jej miano.-Dodał znowu James. Jego irytujący głos zaczął wyprowadzać mnie z równowagi. Czy on nie mógł się w końcu zamknąć? Nie byłam do cholery żadną cipką i postanowiłam im to udowodnić aby w końcu przestali się czepiać. Nie myśląc ani chwili dłużej sięgnęłam do stolika po ciemną butelkę whisky i nachyliłam ją nad ustami sącząc tak jakbym biegała ponad dwie godziny, a moje pragnienie było niesamowicie wielkie. Od razu tego pożałowałam bo kiedy tylko położyłam alkohol z powrotem na róg stołu, przez mojego gardło przeszło ostre pieczenie zaczęłam krzywić swoją twarz z obrzydzenia.
-Dajcie coś do picia! -Warknęłam nie mogąc się dłużej powstrzymać. Wszyscy rzucili się na stół podając mi kubki z jakimiś kolorowymi zawartościami. Nie patrząc od kogo biorę pociągnęłam wielki łyki po czym odstawiłam kubek na miejsce ponownie krzywiąc swoją twarz.
-Idioci! Chciałam coś do przepicia a nie kolejną porcje alkoholu.- Syknęłam oniemiała zdając sobie sprawę, że te debile wcale nie wiedzieli co miałam na myśli krzycząc aby dali mi coś do picia, co za ludzie. Na moje słowa towarzysze wokół mnie pokryli się głośnym śmiechem a ja po prostu nie mogłam wytrzymać i dołączyłam do nich.
Sama nie dowierzałam w to co robię kiedy pod mój nos były podstawiane kolejne drinki a ja je tak po prostu chwytałam do ręki i połykałam całą zawartość jak jakiś perfidnie doświadczony żul, co nie było wcale do mnie podobne.
-O Boże! Jo, jesteś już najebana. Może wystarczy tego alkoholu?- Zaśmiał się Sam. Przez chwilę próbował wskrzesić na swojej twarzy jakieś ostre spojrzenie ale nie minęła sekunda a on zanosił się śmiechem, alkohol w jego żyłach też działał ale nie tak jak u mnie. Czułam się taka wolna. Bez problemów, bez mojego potwora i z ludźmi z którymi mogłam się pośmiać. To było komiczne uczucie, muszę robić to częściej.
-Powiedz mi dziewczyno, skąd cię wytrzasnął Styles?- Zarechotał Oliver obejmując mnie ramieniem.
-Spadłam mu z nieba.- Pisnęłam jak małe dziecko na co reszta pokryła się śmiechem.
-Co jest do diabła?- Zauważyłam Harrego który przemieścił się z szybką prędkością znajdując się tuż przed naszą piątką.
-Rozluźniłam się Harry, rozluźniłam się tak jak mi kazałeś.- Powiedziałam obojętnie popijając kolejnego drinka i wpychając do buzi garść chipsów.
-Nie kazałem ci pić idiotko.-Warknął zdenerwowany a jego twarz automatycznie poczerwieniała.
-Styles spokojnie, przecież nic się nie dzieje.-Zaczął uspakajać go Max.
-Nie będę kurwa spokojny kiedy ta mała zdzira upija się w moim domu i zachowuje się jak kretynka.-Splunął a jego twarz zrobiła się taka jak wtedy, wtedy gdy mnie uderzył. Od razu oprzytomniałam zdając sobie sprawę co narobiłam. Znów wyciągnęłam go z jego pola równowagi, znów ją przekroczyłam…
-Przepraszam Harry. Nie… nie bij mnie.- Mruknęłam cichutko a kilka łez spłynęło po moich policzkach.
-Harry daj spokój… -Powiedział łagodnie Sam wpatrując się w moją zapłakaną twarz.
-Wypierdalać mi stąd, wypierdalać! Mieliście jej pilnować a nie upijać. Wynoście się.- Jego głos budził grozę. Był tak makabryczny, że chłopcy widząc jego zdenerwowanie od razu stanęli na równe nogi wychodząc z domu bez słowa. Wcale się im nie dziwiłam. Spojrzał na mnie szkaradnym wzrokiem które wyrażało tak dużo negatywnych myśli. Drgnęłam na jego odrażające spojrzenie. Podszedł w moją stronę na co natychmiastowo spuściłam wzrok wpatrując się w swoje stopy. Zauważyłam, że wyciąga dłoń w moim kierunku ale już po chwili wziął w garść moje włosy i zaczął mną targać za sobą. Jęczałam tak głośno jak tylko mogłam, to było niewyobrażalnie trudne nie wydać z siebie dźwięku w takiej chwili…
-Zamilcz!- Ryknął dalej ciągnąc mnie za włosy. Próbowałam opanować swój lament ale to było trudnym zadaniem. Pociągnął mnie w stronę schodów a kiedy dotarliśmy na górę popchnął mnie w stronę ściany tak, że uderzyłam w nią głową. Prosiłam w myślach o odrobię współczucia z jego strony, ale wiedziałam, że będzie ciężko.
-Proszę, proszę cię.- Załkałam spoglądając w jego stronę. Stał przede mną, widziałam, że się nad czymś zastanawia. Tylko nad czym?
Podszedł do mnie powolnym krokiem a jego twarz nie wyrażała już takiej złości jak kilka sekund wcześniej. Jego wzrok złagodniał. Łapiąc mnie w pasie przybliżył moje ciało do swojego i tak po prostu się we mnie wtulił. On na serio posiadał uczucia?
-Przepraszam.- Powiedział krótko mocniej mnie obejmując. Moje serce zabiło mocniej kiedy poczułam jego ciepło. Czy Harry Styles mnie właśnie przeprosił? Przecież jeszcze przed momentem widziałam w jego oczach, że ma ochotę mnie zabić, więc co z nim było nie tak?
Mimo całkowitego niedowierzenia w to co robił, oddałam uścisk wtulając się w niego z całej siły. Nie zwracałam uwagi, że to właśnie on doprowadził mnie do „takiego” a nie innego stanu, chciałam kogoś bliskości. Chciałam kogoś ramion które mogły mnie wesprzeć. Tylko był pewien problem, nie wiedziałam czego oczekuje ode mnie ta bestia, która miała dwie strony pojawiające się w mało oczekiwanych chwilach. Jedna strona to ta która próbowała się do mnie dobrać, ta która mogła mnie zabić w każdej chwili. A druga? Druga pojawiała się nieco rzadziej, to była właśnie ta strona w której on mnie obejmował. Dobra strona, choć od początku wątpiłam, że taką posiada.
*
Ask Jo i Harrego;
Oraz ich konta na Twitterze;
To jest ostatni rozdział przed moim wyjazdem! W poniedziałek jadę na obóz na którym będę do soboty!
Jeśli macie jakieś pytania to tutaj;  http://ask.fm/xPatrycjax3
Dziękuję za wszystko, jesteście niesamowici! xx



24 komentarze:

  1. Wow zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jezuuu ta scena z przutyleniem byla suuper *-* Tego sie nie spodzielam, swietny rozdzial ;D Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny i szybko dodany. Miłego obozu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite *-*
    Czekam na next :>

    OdpowiedzUsuń
  5. coś czuje ze moi rodzice zachowywaliby sie tak samo , gdyby mnie porwali na dwa dni lub trzy to oni po moim powrocie daliby mi karę za to ze pewnie gdzieś z kolegami sie szlajałam lub uciekłam z domu -,-

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest taki niesamowity! :) A ta końcówka hggythfvcb *.*
    @TheSecondHope

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój boziu to jest genialne świetne wywołuje tyle emocji i wgl *_* czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko Boska Zouisowska! * _ * Rozdział genialny! Gif me more! Czekam na więcej! Lubie pisać 'wykrzkniki'! #hihi

    OdpowiedzUsuń
  9. zajebisteeeee.! kc.! < 33 @BERRYSTYLES69

    OdpowiedzUsuń
  10. wspaniały<3 jak ja wytrzymam tydzień bez tego opowiadania :c no ale cóż trudno i tak jestem ci mega wdzięczna. miłej zabawy na obozie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. NIE DAM RADY WYTRZYMAĆ BEZ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU. JEZU JAKIE EMOCE OMFG *O* KOCHAM CIĘ ZA TO <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  12. dhjsdghfsdsfghfghsfdg dawaj szybko nowy *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. O Mój Boże...
    Cudny *.*

    Baw się dobrze na obozie :)

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Zajebisty! :D Kocham tego bloga, jest naprawdę świetny! :D Życzę udanego wyjazduu.. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnyyyyy! :D czekam na kolejny. szkoda, że tak długo poczekam :c hahaha xD @LuvsYa1D

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże, ten rozdział był super. AWESOME!!! A ta końcówka... Proszę, napisz szybko po obozie nowy, akcja się rozpędza, ale niech Jo szybciej się zakocha :) Baw się dobrze, słoneczko na wyjeździe ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. no to miłego obozu
    rozdział jak zawsze jfdhjzfbvhesbrhrvh/@yourToouch

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże jaki zajebisty rozdział. *o* cudowny!...:) miłego wyjazdu. :p czekam na nexta. :) @franxcollins

    OdpowiedzUsuń
  19. fdhgcedhjshenwdjskfden Czekam nn.<3 @SwagMasta691D

    OdpowiedzUsuń
  20. o boże kocham Cię <33 czekam na next :D xx

    OdpowiedzUsuń
  21. Awwwwwww *-* Uwielbiam ten blog! Czekam na next'a :3
    @Emilakobus

    OdpowiedzUsuń
  22. Plisss wstaw kolejny rozdział. Kocham tego bloga... Awww xxx

    OdpowiedzUsuń