Budząc się czułam wielki ból pod prawym okiem a głowa
mi po prostu pękała. Rozejrzałam
się
po mojej sypialni. Byłam sama. Postanowiłam
wstać, ale kiedy tylko próbowałam
postawić stopy na podłodze od razu dostałam
zawrotów i mdłości które mogły
doprowadzić człowieka do szaleństwa.
Wzięłam
kilka głębokich oddechów i podpierając
się
o łóżko
wstałam na równe nogi ubezpieczając
się
ścianą,
tak abym nie upadła. Kiedy poczułam się już pewniej w swoim ciele, skierowałam
się
żółwimi
krokami w stronę toalety. Spojrzałam w lustro i dokładnie
wtedy moje usta uformowały się w literkę 'o'. Wielki siniak znajdował
się
pod moim okiem. Wyglądał okropnie, ja wyglądałam
okropnie. Już miałam pobeczeć się z kompletnej bezradności
kiedy usłyszałam kogoś kroki, byłam przerażona obawiając
się
najgorszego.
-Jo,
zejdź na dół musimy porozmawiać.-
To była moja matka. Cale szczęście,
że
nie On.
Miała
dość
spokojny głos co mnie trochę zdziwiło a zarazem zaniepokoiło.
Domyślałam się, że jeśli zejdę to będzie czekać mnie totalna burza.
-Okay!
zaraz tam będę- odkrzyknęłam próbując opanować drżenie swojego ciała.
Otworzyłam swoją kosmetyczkę
nakładając
na twarz dużą zawartość podkładu tak aby nie było
widać mojego sińca. Czułam się jak konkretna wywłoka.
Jego cios był tak silny, że straciłam przytomność!
Co on sobie wyobrażał? Traktował mnie tragicznie. Ugh, ja po prostu chce
trochę spokoju, czy proszę o tak wiele? Myślę,
że
zdecydowanie tak i to było w tym wszystkim najsmutniejsze.
-Gotowe.-
popatrzyłam w swoje odbicie dostrzegając,
że
mój siniec jest niewidoczny. Tak jakby nigdy go ta mnie było.
Tak jakby ten bezczelny typ nie wycelował we mnie pięści,
tak jakby to się nigdy nie zdarzyło. Ja tylko marzyłam,
marzyłam w myślach. Byłam zwykłą dziewczyną która nie zasługiwała
na takie traktowanie. Nie uczyniłam nic złego, wręcz przeciwnie! Na każdym
kroku próbowałam wszystkim pomagać, nigdy nie byłam
zła
i nigdy nie zamierzałam być taką osobą. Nie byłam przecież jakimś zawodowym bokserem więc
nie mogłam mu też oddać. Ale mogłam winić tylko siebie za to jak bardzo jestem słaba.
Przerywając
swoje rozmyślenia popatrzyłam ostatni raz w lustro ledwo co
powstrzymując się od płaczu z powodu swojego marnego wyglądu.
Wyszłam ze sypialni schodząc bezgłośnie po schodach i kierując
się
w stronę salonu.
-Siadaj.-Mój
ojciec syknął kiedy tylko znalazłam się w polu jego widzenia. Już
po jego minie mogłam stwierdzić, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Byłam
tego całkowicie świadoma i sam ten fakt zaczynał
mnie przerażać zważając na to, że mój ojciec nigdy nie był
taki chłodny w stosunku do mnie. Usiadłam
na przeciwko rodziców i spoglądałam na nich wyczekując
jakiejś reakcji.
-Co
się
z tobą dzieje?- Zapytała zawiedziona matka głośno
wzdychając.
-Nic
się
nie dzieje, a co ma się dziać? -Zmarszczyłam
lekko brwi spuszczając wzrok na swoje dłonie.
Co się ze mną działo? Nie wiem, nie miałam
pojęcia.
W tej chwili wariowałam w myślach przez mordercę
który nie odstępuje mnie na krok. Ale nie mogłam
im tego powiedzieć. On mi zabronił. Nie mogłam. Wiedziałam,
że
kiedy tylko próbowałabym puścić parę z ust pożałowałabym tego natychmiastowo. Był
zdolny do wszystkiego i tego „wszystkiego” właśnie się obawiałam.
-Nic
się
nie dzieje? Dziecko! Wróciłaś do domu ubrana jak tania dziwka z chłopakiem...
Z chłopakiem z którym nie powinnaś
mieć
nic wspólnego!- Wydarł się mój ojciec łapiąc
się
za głowę. Miałam ochotę wydrzeć się mu w twarz, że
wcale nie chciałam wrócić w takim ubiorze do domu, że
wcale nie chciałam spędzać tego cholernego czasu z tym przestępcą.
Ja nic nie chciałam oprócz świętego spokoju który najwidoczniej nie był
mi dany ani wczoraj, ani dziś i zgaduje też,
że
nie będzie mi dany przez kolejne stulecie!
-Byłam
na imprezie... Jakiś głupek wylał na moją sukienkę alkohol więc
kolega pożyczył mi swoją koszulkę no i potrzebowałam
podwózki i ten Harry… zjawił się jak anioł stróż. To chyba tyle...- Jąkałam
się
jak diabli ale nie dziwicie się! Te bzdety wymyśliłam
dokładnie
w danej chwili. Wcześniej nie miałam
nawet czasu o tym myśleć. Ale szczerze mówiąc
lepsze to niż nic… Prawda?
-Tylko
tyle masz do powiedzenia? Czy ty w ogóle się słyszysz? Poszłaś
na imprezę bez naszej zgody? To nie do przyjęcia!
Okłamałaś
nas! -Warczała moja mama mierząc mnie karcącym
wzrokiem na co ja natychmiastowo dostałam gęsiej skórki.
-Ale...
-Żadnego
ale! Marsz do swojego pokoju! Masz kare na wszystko i skończy
się
ona wtedy kiedy tak postanowię! - Wiedziałam,
że
tak będzie. To w końcu była moja 'mama'.
-Mamo...-zaczęłam
ale niestety mi przerwano... Po raz kolejny.
-Idź
do swojego pokoju, proszę cię. Rób to co ci karze matka. - Chrząknął
ojciec wskazując palcem na drzwi. Wybiegłam
po schodach niczym torpeda. Nie miałam nawet osoby która mogła
mnie wesprzeć. Nie miałam nikogo oprócz dwóch przyjaciółek
które były mało zainteresowane tym co się
ze mną działo! Oh, to okropne uczucie wiedzieć,
że
jestem niepotrzebna na tym świecie.
-Jesteś
nikim Jo! Nikim.-Skarciłam siebie na głos
i zaniosłam się szlochem. Moje życie
było
idealne na swój sposób. Zanim poszłam na tą przeklętą imprezę, wszystko było
idealne. A teraz? Teraz wszystko było do dupy i na moje mega szczęście
zdałam
sobie sprawę, iż jutro jest poniedziałek.
Szkoła, szkoła. Ale może to i lepiej? Zdaje mi się,
że
w tłumie
będę
bardziej bezpieczna niż w pustym domu do którego ON mógł
sobie wejść jak do własnego. Co za psychopata.
Wyszłam
na taras wciągając do płuc zimne powietrze. Wróciłam
z ulgą do pokoju ciesząc się, że przynajmniej tym razem ten potwór nie
pojawił się gdzieś w pobliżu. Przemyłam swoją twarz używając toniku aby pozbyć
się
maski za którą kryłam ślad po uderzeniu. Kiedy wykonałam
odświeżające
czynności nastawiłam budzik na szóstą
i spakowałam swoje książki do torby bojąc
się,
że
rano nie będę miała do tego głowy,
jak zawsze. Zakryłam się kołdrą po same uszy i usnęłam,
tak bezproblemowo.
***
Obudził
mnie dźwięk którego tak bardzo nienawidziłam.
Ale byłoby to dziwne aby ktoś kochał piosenkę która wybudza go każdego
ranka z tego błogiego świata. Wstając
niechętnie z łóżka wyciągnęłam z szafy czarne obcisłe
rurki do tego założyłam zwykłą białą koszulkę i luźny oliwkowy sweterek. Nałożyłam
na twarz korektor, dostrzegając iż mój siniak wcale nie malał.
Zamiast tego spuchł i wyglądał jeszcze gorzej niż
poprzedniego dnia. Postanowiłam, że nie będę o tym dłużej myśleć więc zrobiłam szybko makijaż,
chwyciłam swoją torbę i wyszłam z pokoju. Zbiegłam
do kuchni chwytając czerwone jabłko które od razu przykuło
moją
uwagę…
-Odwiozę
cię
do szkoły.- Stwierdził mój ojciec siedząc
przy stole i zatapiając swój wzrok w gazecie.
-Nie
dzięki,
pojadę metrem.- Odpowiedziałam gryząc swój owoc, kiedy tylko podążyłam
w stronę drzwi wciskając na stopy czarne niskie conversy mój
tata ponownie się odezwał, tym razem jego ton był
ostry.
-Ja
się
ciebie nie pytam. Mówię, że cię odwiozę to odwiozę, nie będę się powtarzał dwa razy.-Spojrzał
na mnie lodowatym wzrokiem po czym odłożył gazetę biorąc swoją teczkę w dłoń a w drugą chwytając kluczyki od auta. Wyszłam
przed nim aby nie musieć dłużej na niego spoglądać.
Oni wszyscy mnie tak bardzo irytowali. Otworzył drzwi swojego czarnego Jeepa po czym
zatrzasnął je tak głośno dając mi tym do zrozumienia, że
mam ruszyć swój tyłek. Wsiadłam nie odzywając
się
ani słowem. Jechaliśmy w ciszy, ale tak w sumie było
zawsze. Nie byłam w bliskich relacjach z ojcem zresztą
z matką tak samo. Interesowali się
tylko moimi stopniami w szkole i pilnowali abym nie wychodziła
zbyt często z domu, to tyle. Poza tym byli bardzo
zapracowani i nie mieli czasu na takie „głupoty” jak rozmawianie z własną
córką na jakiś inny temat niż
tylko szkoła ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić
i nie miałam zamiaru tego opłakiwać. Mój tata łagodnie
zahamował tuż przy szkolnym krawężniku,
mruknął coś pod nosem i już
go nie było. To chyba na tyle. Nie zastanawiając
się
dłużej
nad takimi błahymi rzeczami podążyłam w stronę swojego durnego liceum. Wszyscy
nazywali je szkołą dla nadzianych dzieciaków ale mimo to, mnie
kompletnie nie obchodziło co mówili inni ludzie.
-Cześć
słoneczko,
jak ci minęła noc?- Tuż za mną, ten głos… Obrócić się? Nie zwracać
na niego uwagi? Iść przed siebie? No co mam robić
do jasnej cholery? Nawet nie miałam pojęcia skąd on się tu wziął, bo mogłam się założyć o własne życie, że nie chodził
do mojej szkoły. Nie zdążyłam wybrać nawet żadnej z opcji które krążyły
mi po głowie ponieważ jego ciało dorównało mojemu i szliśmy
na równi. Wyciągnął swoją rękę i obtoczył nią moje ramię. Postanowiłam
iść
przed siebie i tak też robiłam. Oczywiście ten palant ruszył
razem ze mną a jego ręka nie ruszała
się
z miejsca. Chciałam jakoś zareagować ale nie mogłam,
zresztą tak jak zawsze. Wszystkie spojrzenia były
zwrócone na nas. Widziałam, że oczy dziewczyn z mojej szkoły
po prostu gwałcą Harrego wzrokiem a ja chciałam
do nich krzyknąć aby się tak nie gapiły
bo to jest mój prześladowca nie ich, mój morderca nie ich!
Z perspektywy Harrego;
-Oh, ktoś tu jest zazdrosny… -Zaśmiałem się spoglądając na Jo która obrzucała wszystkie gapiące się na nas dziewczyny morderczymi spojrzeniami.
-Chyba
śnisz.-Zakpiła
odważając się na prychnięcie.
-Wmawiaj
sobie. Ale słoneczko nie idziemy dalej, obrót.- Chwyciłem
ją
w talii obracając w stronę wyjścia. Widziałem
kantem oka, że jej twarz pokrywa się zdezorientowaniem.
-Gdzie
my idziemy?- Zapytała histerycznie widząc,
że
przekraczamy bramę szkoły.
-Do
mojego auta.-Stwierdziłem obojętnie ciągnąc ją za nadgarstek.
-Ej
ale ja nie mogę! Co ze szkołą? -Oburzyła się próbując wyrwać dłoń z mojego uścisku,
niestety nie miała na tyle siły.
-Kiedy
jesteś ze mną wszystko możesz.-Zaśmiałem
się
pakując ją nachalnie do mojego wozu. Jęknęła
pod nosem a jej twarz pokazywała tylko niezadowolenie. Wiedziałem
też,
że
jest przerażona… jak diabli ale to nie był
mój problem.
Odpaliłem
silnik kierując się w stronę swojego mieszkania. Wiedziałem
już
o tej dziewczynie wszystko co było mi potrzebne. Chciałem
się
zemścić,
zemścić
za to co zrobił jej ojciec. Miałem brata ale zginął.
Ten chuj Poolow zastrzelił go rok temu twierdząc,
że
było
to we własnej obronie. Chrzanić to. Mogłem zemścić się odbierając mu to co najcenniejsze, jego córkę.
Nie zamierzałem jej zabić, przynajmniej nie teraz. Moim jedynym
planem było to aby się we mnie zakochała
po uszy. Aby czuła, że jestem jej jedynym, tym który zawsze będzie
przy niej. A co później? Co będzie później to właśnie będzie się nazywać zemstą. Zemstą którą Richard Poolow zapamięta
na zawsze. Zemstą która będzie go zabijać
od środka,
tak jak mnie zabijała śmierć mojego brata.
-Gdzie
mnie zabierasz? –Zapytała Jo nie spuszczając
wzroku z przedniej szyby.
-Do
przyjaciół.- Odpowiedziałem obojętnie zatrzymując
się
na miejscu.
-C…co?
–Zająkała się a jej twarz przedstawiała
zmieszanie. Postanowiłem nie wysilać
się
więcej
wyciągając kluczyk i wychodząc
z auta. Dziewczyna także wyszła stojąc jak słup.
-Chodź.-Kiwnąłem
głową
aby się pośpieszyła.
-J…
jasne.-Popatrzyła na mnie próbując być obojętną ale dobrze wiedziałem,
że
prawie sikała w gacie. Przecież w moich znajomych nie było
nic przerażającego, pomijając
fakt, że byli robotami do zabijania.
Chwyciłem
ją
za nadgarstek tak jak to miałem w zwyczaju i prowadziłem
za sobą otwierając drzwi i kierując
się
do pełnego już salonu. Była
tam już cała paczka. Kiedy zauważali
mnie w progu drzwi od razu ucichli posyłając w moją stronę i Jo chytre uśmieszki.
-Yo,
bracie! Widzę, że przyprowadziłeś
nam towarzystwo.-Zaśmiał się James idąc w naszą stronę.
-Hey
mała.
Poprzednim razem nie było nam dane się
poznać. Jestem James.-Przedstawił
się
arogancko puszczając jej oczko.
-Jo…
mam na imię Jo.-Odpowiedziała wpatrując się w swoje stopy. Yeah, były
strasznie ciekawe. Pozostawiając ją tam samą z chłopakami poszedłem
w stronę kuchni. Nie minęła nawet sekunda a obtoczyli ją
jak wataha hien. Już wychodząc z domu powiadomiłem
ich, że przyprowadzę im nową koleżankę, nie powiem, że
nie byli zadowoleni bo byli i to w cholerę. Skierowałem się z powrotem w ich stronę
zabierając ze stolika swój telefon i puszkę
coli.
-Muszę
coś
załatwić.
Wy tym czasem pilnujcie Jo, ale bez dotykania.-Warknąłem
spoglądając na każdego z osobna. Oni tylko pokiwali głowami
śmiejąc
się
pod nosem. Co za debile. Spojrzałem na przerażoną
dziewczynę siedzącą pomiędzy Samem a Oliverem.
-A
ty się trochę rozluźnij, mogę się założyć, że cię nie zjedzą.-Przewróciłam
oczyma z dezaprobatą widząc, że w tej chwili to ona na pewno błagała
w myślach aby się stamtąd ulotnić, jakkolwiek. Nie czekając
dłużej
wyszedłem z domu i odjechałem…
Z perspektywy Jo;
-Jo, może się z nami napijesz? -Zapytał blondyn o imieniu Oliver. Spojrzałam na niego jak na totalnego debila widząc, że wyciąga w moją stronę całą butelkę jakiegoś drogiego whisky.
-Ja
nie pije.-Stwierdziłam szybko, błagając
w myślach aby nie odzywali się
już
do mnie ani słowem.
-Jesteś
strasznie sztywna.-Skrzywił się Oliver podstawiając
przede mną butelkę alkoholu.
-Wcale
nie.- Zaprzeczyłam od razu krzywiąc twarz w zupełnym
grymasie.
-Oh,
nie? No to pokaż nam jaka jesteś odważna i napij się.-
Zaśmiał
się
James co mnie jeszcze bardziej wkurzyło. On był strasznie denerwujący.
A brzydziłam się nim jeszcze bardziej z powodu nocy w
hotelu, przecież próbował się do mnie dobrać
uważając
mnie z dziwkę a wcale nią nie byłam.
-Ale
ja nie chcę.-Powiedziałam obojętnie.
-No
dalej Jo! Napij się z nami!- Krzyknął chłopak w rudych włosach.
Przedstawił mi się jako Max i wydawał
się
całkiem
spoko w porównaniu do całej reszty. Sam który siedział
tuż
obok mnie ciągle mi się przyglądał co mnie straszliwie krępowało.
-Nie
bądź
cipką… chyba, że się za nią uważasz to nie, nie pij bo stracisz jej
miano.-Dodał znowu James. Jego irytujący
głos
zaczął wyprowadzać mnie z równowagi. Czy on nie mógł
się
w końcu zamknąć? Nie byłam do cholery żadną
cipką i postanowiłam im to udowodnić
aby w końcu przestali się czepiać. Nie myśląc ani chwili dłużej
sięgnęłam
do stolika po ciemną butelkę whisky i nachyliłam
ją
nad ustami sącząc tak jakbym biegała
ponad dwie godziny, a moje pragnienie było niesamowicie wielkie. Od razu tego pożałowałam
bo kiedy tylko położyłam alkohol z powrotem na róg stołu,
przez mojego gardło przeszło ostre pieczenie zaczęłam
krzywić swoją twarz z obrzydzenia.
-Dajcie
coś
do picia! -Warknęłam nie mogąc się dłużej powstrzymać.
Wszyscy rzucili się na stół podając mi kubki z jakimiś
kolorowymi zawartościami. Nie patrząc od kogo biorę
pociągnęłam wielki łyki po czym odstawiłam
kubek na miejsce ponownie krzywiąc swoją twarz.
-Idioci!
Chciałam coś do przepicia a nie kolejną
porcje alkoholu.- Syknęłam oniemiała zdając sobie sprawę,
że
te debile wcale nie wiedzieli co miałam na myśli krzycząc aby dali mi coś
do picia, co za ludzie. Na moje słowa towarzysze wokół
mnie pokryli się głośnym śmiechem a ja po prostu nie mogłam
wytrzymać i dołączyłam do nich.
Sama
nie dowierzałam w to co robię kiedy pod mój nos były
podstawiane kolejne drinki a ja je tak po prostu chwytałam
do ręki i połykałam całą zawartość jak jakiś perfidnie doświadczony
żul,
co nie było wcale do mnie podobne.
-O
Boże!
Jo, jesteś już najebana. Może
wystarczy tego alkoholu?- Zaśmiał się Sam. Przez chwilę
próbował wskrzesić na swojej twarzy jakieś
ostre spojrzenie ale nie minęła sekunda a on zanosił
się
śmiechem,
alkohol w jego żyłach też działał ale nie tak jak u mnie. Czułam
się
taka wolna. Bez problemów, bez mojego potwora i z ludźmi
z którymi mogłam się pośmiać. To było komiczne uczucie, muszę
robić to częściej.
-Powiedz
mi dziewczyno, skąd cię wytrzasnął Styles?- Zarechotał
Oliver obejmując mnie ramieniem.
-Spadłam
mu z nieba.- Pisnęłam jak małe dziecko na co reszta pokryła
się
śmiechem.
-Co
jest do diabła?- Zauważyłam Harrego który przemieścił
się
z szybką prędkością znajdując się tuż przed naszą
piątką.
-Rozluźniłam
się
Harry, rozluźniłam się tak jak mi kazałeś.-
Powiedziałam obojętnie popijając
kolejnego drinka i wpychając do buzi garść
chipsów.
-Nie
kazałem ci pić idiotko.-Warknął
zdenerwowany a jego twarz automatycznie poczerwieniała.
-Styles
spokojnie, przecież nic się nie dzieje.-Zaczął
uspakajać go Max.
-Nie
będę
kurwa spokojny kiedy ta mała zdzira upija się
w moim domu i zachowuje się jak kretynka.-Splunął
a jego twarz zrobiła się taka jak wtedy, wtedy gdy mnie uderzył.
Od razu oprzytomniałam zdając sobie sprawę
co narobiłam. Znów wyciągnęłam go z jego pola równowagi, znów ją
przekroczyłam…
-Przepraszam
Harry. Nie… nie bij mnie.- Mruknęłam cichutko a kilka łez
spłynęło
po moich policzkach.
-Harry
daj spokój… -Powiedział łagodnie Sam wpatrując
się
w moją zapłakaną twarz.
-Wypierdalać
mi stąd, wypierdalać! Mieliście jej pilnować
a nie upijać. Wynoście się.- Jego głos budził grozę. Był tak makabryczny, że
chłopcy
widząc jego zdenerwowanie od razu stanęli
na równe nogi wychodząc z domu bez słowa.
Wcale się im nie dziwiłam. Spojrzał
na mnie szkaradnym wzrokiem które wyrażało tak dużo negatywnych myśli.
Drgnęłam na jego odrażające spojrzenie. Podszedł
w moją stronę na co natychmiastowo spuściłam
wzrok wpatrując się w swoje stopy. Zauważyłam,
że
wyciąga dłoń w moim kierunku ale już
po chwili wziął w garść moje włosy i zaczął mną targać za sobą. Jęczałam tak głośno jak tylko mogłam,
to było niewyobrażalnie trudne nie wydać
z siebie dźwięku w takiej chwili…
-Zamilcz!-
Ryknął dalej ciągnąc mnie za włosy.
Próbowałam opanować swój lament ale to było
trudnym zadaniem. Pociągnął mnie w stronę
schodów a kiedy dotarliśmy na górę popchnął mnie w stronę
ściany
tak, że uderzyłam w nią głową. Prosiłam w myślach o odrobię
współczucia z jego strony, ale wiedziałam,
że
będzie
ciężko.
-Proszę,
proszę cię.- Załkałam spoglądając w jego stronę.
Stał
przede mną, widziałam, że się nad czymś zastanawia. Tylko nad czym?
Podszedł
do mnie powolnym krokiem a jego twarz nie wyrażała już takiej złości jak kilka sekund wcześniej.
Jego wzrok złagodniał. Łapiąc mnie w pasie przybliżył
moje ciało do swojego i tak po prostu się
we mnie wtulił. On na serio posiadał uczucia?
-Przepraszam.-
Powiedział krótko mocniej mnie obejmując.
Moje serce zabiło mocniej kiedy poczułam jego ciepło.
Czy Harry Styles mnie właśnie przeprosił?
Przecież jeszcze przed momentem widziałam
w jego oczach, że ma ochotę mnie zabić, więc co z nim było
nie tak?
Mimo
całkowitego
niedowierzenia w to co robił, oddałam uścisk wtulając
się
w niego z całej siły. Nie zwracałam
uwagi, że to właśnie on doprowadził
mnie do „takiego” a nie innego stanu, chciałam kogoś bliskości. Chciałam kogoś ramion które mogły
mnie wesprzeć. Tylko był pewien problem, nie wiedziałam
czego oczekuje ode mnie ta bestia, która miała dwie strony pojawiające
się
w mało oczekiwanych chwilach. Jedna strona to ta która
próbowała się do mnie dobrać,
ta która mogła mnie zabić w każdej chwili. A druga? Druga pojawiała
się
nieco rzadziej, to była właśnie ta strona w której on mnie obejmował.
Dobra strona, choć od początku wątpiłam, że taką posiada.
*
Ask
Jo i Harrego;
Oraz
ich konta na Twitterze;
To
jest ostatni rozdział przed moim wyjazdem! W poniedziałek
jadę
na obóz na którym będę do soboty!
Dziękuję
za wszystko, jesteście niesamowici! xx
Wow zajebisty <3
OdpowiedzUsuńOooo jezuuu ta scena z przutyleniem byla suuper *-* Tego sie nie spodzielam, swietny rozdzial ;D Brawo!
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny i szybko dodany. Miłego obozu :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :>
coś czuje ze moi rodzice zachowywaliby sie tak samo , gdyby mnie porwali na dwa dni lub trzy to oni po moim powrocie daliby mi karę za to ze pewnie gdzieś z kolegami sie szlajałam lub uciekłam z domu -,-
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki niesamowity! :) A ta końcówka hggythfvcb *.*
OdpowiedzUsuń@TheSecondHope
O mój boziu to jest genialne świetne wywołuje tyle emocji i wgl *_* czekam na nn <33
OdpowiedzUsuńMatko Boska Zouisowska! * _ * Rozdział genialny! Gif me more! Czekam na więcej! Lubie pisać 'wykrzkniki'! #hihi
OdpowiedzUsuńzajebisteeeee.! kc.! < 33 @BERRYSTYLES69
OdpowiedzUsuńfaajny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńwspaniały<3 jak ja wytrzymam tydzień bez tego opowiadania :c no ale cóż trudno i tak jestem ci mega wdzięczna. miłej zabawy na obozie :D
OdpowiedzUsuńNIE DAM RADY WYTRZYMAĆ BEZ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU. JEZU JAKIE EMOCE OMFG *O* KOCHAM CIĘ ZA TO <33333333333
OdpowiedzUsuńdhjsdghfsdsfghfghsfdg dawaj szybko nowy *.*
OdpowiedzUsuńO Mój Boże...
OdpowiedzUsuńCudny *.*
Baw się dobrze na obozie :)
Mwahh ♥
Zajebisty! :D Kocham tego bloga, jest naprawdę świetny! :D Życzę udanego wyjazduu.. :)
OdpowiedzUsuńŚwietnyyyyy! :D czekam na kolejny. szkoda, że tak długo poczekam :c hahaha xD @LuvsYa1D
OdpowiedzUsuńBoże, ten rozdział był super. AWESOME!!! A ta końcówka... Proszę, napisz szybko po obozie nowy, akcja się rozpędza, ale niech Jo szybciej się zakocha :) Baw się dobrze, słoneczko na wyjeździe ;)
OdpowiedzUsuńno to miłego obozu
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze jfdhjzfbvhesbrhrvh/@yourToouch
Boże jaki zajebisty rozdział. *o* cudowny!...:) miłego wyjazdu. :p czekam na nexta. :) @franxcollins
OdpowiedzUsuńfdhgcedhjshenwdjskfden Czekam nn.<3 @SwagMasta691D
OdpowiedzUsuńo boże kocham Cię <33 czekam na next :D xx
OdpowiedzUsuńAwwwwwww *-* Uwielbiam ten blog! Czekam na next'a :3
OdpowiedzUsuń@Emilakobus
Plisss wstaw kolejny rozdział. Kocham tego bloga... Awww xxx
OdpowiedzUsuńczeeekam ♥♥
OdpowiedzUsuń