środa, 31 lipca 2013

Eleven

Usłyszałam kolejny huk i kolejny. To było nie do wytrzymania, zupełna dezorientacja przepływała przez moje myśli. Nie wiedziałam co oni tam wyprawiają ale byłam pewna jednego, mogłam się założyć, że nie robili nic pożytecznego dla świata a wręcz przeciwnie.
Jakieś dziesięć minut temu opuścił mnie Lion, nawet nie wiecie jaką ulgę przeżyłam kiedy postanowił odpuścić i wyjść z mojego zamknięcia. To był jak jakiś chory cud. No właśnie, ja potrzebowałam cudu w tej chwili. Tak cholernie go potrzebowałam, chyba jak nigdy dotąd ale nie zbierało się na to aby ten cud spadł mi z nieba. A sama nie mogłam sobie pomóc bo dobrze wiedziałam, że do niczego się nie nadaje a już na pewno nie walki w wersji fizycznej. No proszę was, zostałabym zabita w pierwszą sekundę tego pojednania. Ja nawet porządnie nie potrafię zabić głupiego komara a co dopiero walczyć z jakimś mężczyzną. Tylko bym się ośmieszyła, nawet kiedy o tym myślę to już mogę stwierdzić, że się ośmieszam. Jestem durna bo nawet mądre myślenie mi nie wychodzi.
Moje oczy uniosły się momentalnie ku górze kiedy usłyszałam, że ktoś próbuje otworzyć metalowe drzwi które prowadziły do mojego małego więzienia w którym się znajdowałam. Trochę się przeraziłam jeśli wiecie co znaczy to „trochę” w moim słowniku. Trochę strasznie, tak brzmi lepiej nawet dla mojego sumienia. Modliłam się w duchu aby moim odwiedzającym nie okazał się tak zwany „szef” przerażał mnie sam fakt, że mógłby ponownie na mnie choćby nawet spojrzeć. Był upiorny. Widać było na pierwszy rzut oka, że miał problemy z samokontrolą zresztą tak jak Harry, ale Styles to był Styles a ten facet… przerażał mnie do szpiku kości. Jeszcze po tym incydencie kiedy oberwałam od niego wielokrotnie i to z niemiłosiernie potężną siłą. Do tego tak bezczelnie wyszarpał mnie z klubu jak jakieś ścierwo. To było niemiłe ale on pewnie nie zdawał sobie sprawy co takie słowo może oznaczać. Myślę, że ja też zawaliłam mówiąc, iż jestem życiową partnerką Stylesa. Mogłam powiedzieć, że nie znam żadnego Harrego i po prostu wyrwać się z ich objęć i uciec, mogłam? Mogłabym ale nie wiem czy bym potrafiła a jest jednak między tym różnica. Nie było co gdybać, stało się i nie mogłam tego odwrócić nie miałam mocy ani sprzętu aby cofnąć się w czasie a szkoda ponieważ bardzo tego potrzebowałam.
Mężczyzna przy kości wszedł do ciemnego pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowałam. Zaświecił lampkę która ledwo co ukazywała jakieś promienie. Wyglądał obleśnie. Biała koszulka na ramiączkach która opinała się na jego ciele była pokryta jakimiś starymi plamami a także świeżymi z jedzenia, również zauważyłam na niej po lewej stronie kilka dużych plam krwi. Jej krój ukazywał jego grom tatuaży na ciele. Brak włosów na głowie, lekki wąsik pod nosem i pedofilskie spojrzenie. Zaczął przerażać mnie fakt, że ten człowiek znajdował się tuż przede mną. Przerażało mnie to, iż będę miała z nim jakąkolwiek styczność. Po co tutaj przyszedł i czego chciał? Kto go przysłał? Szef? Lion? Czy jakiś większy psychopata i bardziej bezduszny człowiek? jeśli jeszcze taki istniał choć wcale by mnie to nie zdziwiło jeżeli znalazłby się gorszy człowiek w ich gronie, bo każdy jeden był nie lepszy od drugiego. Oni wszyscy po kolei byli popaprani, każdy na swój wyjątkowy sposób który budził we mnie grozę.
-Złotko, czekają cię ciężkie minuty w moim towarzystwie.-zaśmiał się jakby naprawdę wypowiedział jakiś chorobliwie śmieszny żart. Mnie wcale nie było do śmiechu, miałam ochotę go opluć, wydrzeć się, skopać, pokazać nawet język i na koniec zbesztać. Ale to byłam tylko ja, mogłam marzyć ale nic nie robić. Poza tym byłam dziewczyną a on facetem i to bardzo dużym facetem. Czy ja byłam tak bardzo dziwna? Myślę, że tak ale ten człowiek też zdecydowanie odstawał, oni wszyscy odstawali w ten upiorny sposób który wywierał u mnie ogromną presje. Mogłam ich pozabijać wszystkich ale tylko w swojej głowie, mogłam marzyć jak podnoszę pistolet i strzelam każdemu prosto w głowię. Jo!
Co z tobą nie tak?
Co się dzieję do jasnej pały?
Stałam się inna. Zachowuje się jak osoba niepoczytalna. Moje myśli coraz bardziej wskazywały na to, że wcale nie byłam lepsza od tych wszystkich morderców, narkomanów, złodziei. Przesadzam, zdecydowanie przesadzam. –Spróbuję wytrzymać.- jęknęłam dając mu w końcu tą odpowiedź ale nie miałam odwagi by na niego spojrzeć. On zatem nic nie odpowiedział posyłając mi jedynie uśmiech który przyprawiał mnie o wymioty. Byłam głodna, zmęczona i chciało mi się spać. Dajcie mi wszyscy do cholery spokój. Moja głowa pękała od natłoku myśli, nic nie mogłam zrozumieć, nic nie mogłam pojąć.
-Już jestem.-w drzwiach pojawił się kolejny mężczyzna, przynajmniej wyglądał bardziej przyzwoicie niż ten obok mnie.
-Masz sprzęt?- zapytał otyły wpatrując się w tamtego. Jaki sprzęt? Po co oni tu przyszli? Moje ciało zaczęło się trząść jeszcze bardziej kiedy zauważyłam, że tamten kiwa głową a w ręce niesie jakąś czarną torbę. Zbliżyli się do mnie z wyrysowanymi uśmiechami na twarzy. Szkoda, że ja nie miałam takich powodów do radości no i szkoda, że nie wiedziałam co ci dwaj zaplanowali.
-Mamy kilka zasad. Masz nie krzyczeć, nie prosić, nie wiercić się i nie zawracać nam niczym dupy. Rozumiesz?- spoglądali na mnie oboje wyczekując jakiejś odpowiedzi ale byłam zbyt przerażona aby wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo. Mój żołądek się ścisnął, czułam niemal flaki które się w nim wywracały z całej tej plątaniny. Nigdy nie przeżywałam takiego horroru. Może to był tylko sen? Jakaś ukryta kamera? Nagrywają ze mną film w roli głównej? Nie, to nie było nic z tych rzeczy. Mój limit szczęścia w końcu musiał się kiedyś wyczerpać i zamiast spokojnego, normalnego życia zafundować mi dni totalnego piekła. To koszmar, istny koszmar któremu nie mogłam zapobiec.
Jak wszystko mogło runąć w tak krótkim czasie? Nie wiem. Wszyscy się na mnie uwzięli.
Oboje przy mnie uklęknęli otwierając torbę pokrytą czernią. Próbowałam dostrzec co się w niej znajduje ale słabe światło mi to uniemożliwiało. Od teraz PECH to będzie moje drugie imię.
-To na dobry początek.- zaśmiał się mężczyzna któremu dałam nazwę ‘bardziej przyzwoity’ ta jego przyzwoitość zniknęła w moich oczach kiedy tylko wycelował ściśniętą pięść w moją twarz. Oh, zabolało i to nawet bardzo czułam jak moje siły i starania aby być twardą opadały z każdą sekundą. Bolała mnie cała twarz, tak szatańsko bolała a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Nie zdążyłam nawet zareagować czy krzyknąć ponieważ poczułam na prawym policzku cięcie które zadał mi grubszy facet. Widziałam, że trzyma w ręce jakiś ostry przedmiot który coraz bardziej rozcinał mi skórę. Wydałam z siebie odgłos bólu. Ścisnął moją twarz swoimi wielkimi, brudnymi paluchami naciągając skórę i robiąc kolejne cięcie. Jęknęłam raz drugi. Poczułam na moim brzuchu takie samo uczucie pieczenia. Po raz kolejny czułam się jak bezwartościowe gówno. Byłam gównem. Zdecydowanie nim byłam. Zaczęli niszczyć nie tylko moją psychikę ale mój wygląd. Zapewne wyglądałam obrzydliwie, posiniaczona twarz, cała zakrwawiona. Nie chciałam o tym myśleć, nie chciałam ale obraz mojej gęby ciągle wracał przed moje oczy. Okropność, brudna i widoczna okropność.
-Na dzisiaj koniec.-stwierdził jeden z mężczyzn kopiąc mnie w udo na co cicho mruknęłam. Moja głowa była tak zdezorientowana, że nie wiedziałam nawet który to powiedział czy nawet to uczynił. Nie kontaktowałam, ani moich ruchów ani wzroku który przedstawiał jedynie zamazany obraz, nic nie kontrolowałam.
Czułam, że jedyne co znajduje się w tej klitce to moje ciało, a rozum? Myśli? Słowa? Wszystko uciekło od tego piekła. Wszystko poszło w inną stronę ale to też wyłącznie przez te piekło i w tym był problem. Byłam gdzie indziej, poszarpana, popłakana, pobita i pozbawiona wszystkiego co kojarzyło mi się z człowieczeństwem byłam nikim a zarazem niczym. Dosłownie.
Z perspektywy Harrego;
Nie mogłem wytrzymać tego napięcia które narastało we mnie coraz bardziej z nieprzewidywalną prędkością której nie mogłem zapobiec. Zatracając się w złości dodałem gazu tak aby się wyżyć, warkot silnika działał na mnie kojąco ale nie tak, abym uspokoił się całkowicie bo do tego było mi daleko i to stanowczo za daleko. Nikt nie potrafiłby zapanować nad tym co teraz czułem, nikt nie potrafiłby mi pomóc. Chciałem dotrzeć w to cholerne miejsce jak najszybciej. Jo, Nie była moją dziewczyną, nie była dla mnie nikim oprócz zabawki ale kiedy ja sobie coś przywłaszczałem to nikt nie miał mi prawa tego odbierać pod żadnym pozorem, to było moje i tylko moje. Ta wizja która pojawiała się przed moimi oczyma, że Stiv to wszystko zaplanował sprawiała, iż miałem ochotę udusić go gołymi rękami tak aby jego krew spływała mu z buzi, oczu, nosa… ze wszystkiego i taki też był mój zamiar. Zabić go tak, że wszyscy zapamiętają na zawsze to morderstwo.
Mój oddech stał się cięższy kiedy zdałem sobie sprawę, że prawie dojeżdżamy na miejsce, ta podróż nie trwała dość długo ponieważ prędkość aut jaką wymusiliśmy na jezdni była dość szybka, szybka to mało powiedziane. Zaparkowałem na uboczu. To miejsce było jeszcze większym zadupiem niż nasze garaże, dramat. Wysiadłem z auta wyciągając potrzebną broń zamknąłem drzwi z hukiem pakują do kieszeni kluczyki. Nie czekałem nawet na chłopaków tylko od razu skierowałem się przed siebie. Miałem wszystkich w dupie, chciałem tylko odebrać to co moje i także dobić swojego, bo nie zamierzałem nikogo kto macał w tym palce pozostawić przy życiu. Ze mną się nie zadziera. Ze Stylesem się nigdy nie zadziera a Stiv najwidoczniej o tym zapomniał, czemu się dziwie bo kiedy tylko zabiłem jego dziwkę to on przez jakiś czas unikał pobytu w tym mieście a teraz znów tu wrócił i najwidoczniej mu się nudzi lub też pragnie jakiejś nieczystej gry którą tak bardzo uwielbiałem, czyżby zemsta? Tylko nie wiem po co kurwa pakował w to wszystko Jo. Przegiął ale jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, a szkoda bo jego śmierć będzie dość bolesna.
-Wejdę z Tobą od przodu a reszta tyłem.- powiadomił mnie James po czym dorównał mi korku. Zauważyłem, iż Max, Oliver oraz Sam przyśpieszyli poszukując tylnich drzwi, już po chwili znikli z pola mojego widzenia. Pokiwałem tylko głową do Jamesa wrzucając do tylniej kieszeni małe granaty które były tymczasowo zabezpieczone. Jedną broń włożyłem do połowy w bokserkach a drugą trzymałem w dłoniach. Kiedy tylko dotarliśmy do drzwi wejściowych postanowiłem, że nie będę się ukrywać tylko pokażę kto tu powinien się bać. James od razu to zrozumiał kiedy tylko wycelowałem kopa w drzwi na co one od razu się otworzyły. Moje nerwy coraz bardziej puszczały kiedy tylko zbliżałem się do słyszalnych mi głosów. Dla mnie nie było pieprzenia się i litości, czysta rutyna. Weszliśmy do zasyfionego pomieszczenia natykając się na bandę buraków siedzących przy szklanym stole na jakiś starych kanapach zapijali się piwskiem i palili trawkę grając w jakieś durne karty. Czułem, że miałem do czynienia z bandą istnych idiotów. Co za jebane skurwysyny. Kiedy tylko podnieśli na mnie oczy nie było mowy o jakimś gadaniu podniosłem natychmiastowo broń i zacząłem wypuszczać ostro z niej pociski które lądowały na paskudnych gębach tych chujów. Zauważyłem, że James też się nie pieprzy i pomaga mi w skończeniu tej roboty. Wiedziałem, że Stiva nie była przy tym stoliku, jego bym nie zabił w tak oczywisty sposób. Dla niego przygotuje coś lepszego, coś  bardziej wyjątkowego. Kiedy zauważyłem, że wszystkie ciała są w bez ruchu zdałem sobie sprawę, iż wszyscy są już po drugiej stronie tego świata. Pewnie tam na dole, jak to  pięknie brzmi. Mam nadzieję, że chociaż temperatura będzie im odpowiadać może nie byli zbyt marudnymi chłopcami i wręcz odpowiada im takie miejsce. A szczerze? Chuj mnie to obchodziło.
-Harry chodź!- zawołał mnie James krzywiąc brwi kiedy zobaczył, że jestem w swoim transie zadowolenia iż, po raz kolejny pozbawiłem ludzi życia którzy byli na nie zbyt bezwartościowi. Podążyłem za nim widząc, że kieruję się w stronę jakiś metalowych drzwi, rdza się do nich dobierała ale widać, że były nieskazitelnie silne. James kiwnął na nie głową próbując je jakoś otworzyć ale nie dał rady, zaczęliśmy używać wspólnych sił ale nic z tego. Usłyszałem, jakieś głośne kroki więc od razu obróciłem się w swoją prawą stronę dostrzegając tam jakiegoś mężczyznę bez koszulki, całe jego ciało było pokryte krwią a z ust nie schodził mu uśmiech, nie wahałem się długo po czym podniosłem broń i wycelowałem w niego kilka pocisków. Upadł bezwładnie na ziemie a z jego ciała spływało coraz więcej krwi.
-To był jakiś psychol.- odezwał się mój towarzysz przyglądając się całej tej pieprzonej akcji.
-Wiesz, zdążyłem to zauważyć.- moja twarz nadal ukazywała zdezorientowanie. Mam nadzieję, że Poolow wyjdzie z tego cała i nie miała żadnej styczności z takimi pajacami jak ten przed chwilą. Szmery ucichły i właśnie wtedy dosłyszałem cichutki szloch. Przyłożyłem ucho do drzwi przysłuchując się płakaniu dziewczyny, to była Jo. Zdecydowanie ona. Nie mogłem się mylić ponieważ już nie jeden raz się przy mnie rozryczała a te łkanie mogłem rozpoznać po grubych latach. Nie zastanawiając się długo wyciągnąłem z tylniej kieszeni nie wielki granat pozbawiając go ochrony, natychmiastowo podrzuciłem go pod żelazne drzwi po czym dałem znak Jamesowi aby wiał póki może. Sam schowałem się za pobliską ścianą. Kiedy tylko granat wybuchł wyłoniłem się z za ściany odganiając z oczu rękoma pył brudu i szkód które wyrządziłem wybuchem granatu. Takie piękne widoki. Powietrze się oczyściło więc zbliżyłem się do drzwi próbując dostrzec w nich kogokolwiek. Zauważyłem po chwili Jo która leżała na jakimś wiotkim, starym, zabrudzonym materacu który ledwo odżywał w moich oczach. Była skulona, w takiej pozycji przypominała kulkę. Jej głowa nie uniosła się ani na sekundę i wiedziałem też, że nie ma takiego zamiaru. Bała się jak nigdy. Jej ciało drżało… kiedy próbowałem podejść w jej stronę głos kogoś kogo tak bardzo nienawidziłem w końcu się ujawnił.
-Styles? Wiedziałem, że przyjdziesz. Jak miło cię znów widzieć.-zaśmiał się szyderczo Stiv stojąc zaraz za mną. Usłyszałem jakieś strzały w tle. Dobrze wiedziałem, że była to broń moich chłopaków która oddawała specyficzne strzały. Pewnie mieli jakieś towarzystwo. Jeszcze raz spojrzałem w stronę Jo i dopiero wtedy zauważyłem jej posiniaczone ręce, dojrzałem iż jej koszulka jej zabarwiona czerwoną substancją. Krew.
-Co wyście jej kurwa zrobili?- splunąłem obracając ze wściekłością swoje ciało w stronę tego zepsutego już gnojka.
-Nic specjalnego jak widzisz. Trochę tortur jej nie zaszkodziło, wiesz Styles za dużo otwierała buzię w nieodpowiednim czasie. Szkoda tylko, że nie zdążyłem włożyć jej tego do tej gęby.-wypowiedział te słowa klepiąc się po rozporku.
-Ty chory kutasie.- ryknąłem zadając mu pierwszy cios. Z jego nosa polało się sporo krwi a on tylko spojrzał na mnie wycierając ją dłonią. Na jego twarzy nadal widniał uśmiech a ja chciałem go raz na zawsze zedrzeć. Tak, ten cholerny uśmiech i jego właściciela. Zedrzeć go ze skóry. Jego postawa zaczęła mnie irytować więc postanowiłem się dłużej z nim nie bawić bo to było cholernie nudne, czego ja tak bardzo nienawidziłem. Po prostu stał tak obojętnie patrząc na mnie nie jak na człowieka która mógł go zabić w każdej chwili i to mnie najbardziej denerwowało. Podszedłem do niego bliżej zdając sobie sprawę, że nie chcę tego tak zostawić, może i zgnije w piekle ale chciałem aby ten człowiek też się tam znalazł i to już w tej sekundzie. Nie zastawiałem się dłużej i dałem się ponieść emocjom obładowując go pięściami, gdy tylko jego ciało znalazło się nie ziemi kopnąłem go kilka razy w żebra na co ten od razu się skulił. Żadnych prób obrony? Co z nim było nie tak?
Do pokoju wbiegł Max z Samem a po chwili pojawił się też James z Oliverem zaczęli spoglądać z dezaprobatą na obolałego Stiva. Nacisnąłem butem na jego brzuch na co jego twarz momentalnie zrobiła się czerwona.
-Stary on jest prawie przećpany na śmierć. Patrz na jego ręce.-zadrwił Max spoglądając na zwijającego się Stivena. Tak jak mi poradził podążyłem wzrokiem wpatrując się w jego posiniaczone od igieł ręce. Same świeże ślady od dawek. Co za ohydny człowiek. Wcześniej taki nie był, nie brał nic. Zszedł na psy, dosłownie. Podniosłem broń ku górze celując mu w ramie. Prawie nie zareagował na strzał pomijając mrużenie oczu i ciche dyszenie.  
-Nie myśl sobie, że jak mnie zabijesz to twoja nowa zdzira będzie bezpieczna. Jest tu dużo ludzi z którymi masz na pieńku.- zaśmiał się Stiv wywołując u mnie kolejny zły napływ emocji.
-Żryj gruz po drugiej stronie skurwysynie.- to były moje ostatnie słowa wypowiedziane do tego człowieka. Ostatnia kulka była wycelowana w jego czoło, ostatni strzał i po nim. Nie żył. Leżał martwy w kałuży czerwonej cieczy. Byłem tak zafascynowany zemstą na tym człowieku, że dopiero po chwili oprzytomniałem zdając sobie sprawę, że Jo leży nadal w koncie prawie nie kontaktując z rzeczywistością. Podbiegłem do niej masując delikatnie jej ramie.
-Ej, słońce wszystko jest już w porządku… -szepnąłem cicho ale dziewczyna nadal nie reagowała. Była w szoku, roztrzaskana pomiędzy tym wszystkim. – Kurwa Jo, spójrz na mnie.- byłem tak podirytowany, że podniosłem na nią głos na co ona zadrgała kompletnie się nie kontrolując.
-Harry daj spokój jest w szoku, nie bądź dla niej skurwielem za dużo dzisiaj przeszła.- skarcił mnie momentalnie Sam. Nie myślałem dłużej nad tym co mam robić tylko wziąłem Poolow na ręce kierując się do wyjścia. Kiedy jej twarz pokazała się światłu dziennemu zamarłem. Była cała zakrwawiona a cienkie nitki ran oblegały jej policzki.
-Kochanie dasz rade, oboje damy…- powiedziałem cichutko w jej włosy i usadowiłem ją na tylnim siedzeniu auta tak aby nie spadła.
*
Ten rozdział dedykuje wspaniałej ‎@SylwiaCiaston która już w piątek obchodzi swoje urodziny! Wszystkiego najlepszego kochanie! Trzymam kciuki abyś spełniła swoje wszystkie marzenia.
________________________

Mam dla was złą wiadomość! Znów wyjeżdżam! Jeśli chcecie się dowiedzieć co i jak to pytać: http://ask.fm/Patricila


Ps: Dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Jesteście wielcy :)! Wasza opinia motywuje mnie do dalszego pisania. 

46 komentarzy:

  1. O kurczę, ale jatka... Ale reakcja Harrego na widok Jo..coś mi się wydaję, że znaczy dla niego więcej niż sam przed sobą się przyznaje;3 cudny rozdział, zdecydowanie mój ulubiony!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam że pójdę spać ale zrezygnowałam. Doskonałe opowiadanie, uwielbiam je czytać i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Muszę przyznać że na początku mi się nie podobało, było za dużo przemocy, ale coś mnie wciągnęło i tak oto się uzależniłam haha :) Dziękuję, że piszesz i mnie informujesz, pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. hazzie
    zależy
    na
    jo
    fdhjbghdvbdgh
    cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  4. jest świetny.
    znowu? :C

    OdpowiedzUsuń
  5. matkoo.. Zajebisty! :D I ten Harry, te słówka. Oh God! <3 <3 Po prostu kocham twoje opowiadanie!!! Chcę następny, dziś, zaraz, TERAZ! <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Woooooo! Rozdział jest geeeeenialny!! Czekam na więcej!
    'jemu zależy, jemu zależy, jemu zależy' *śpiewa cicho pod nosem*

    Miłych wakacji. Korzystaj póki możesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział jest świetny, jak na razie to mój ulubiony, ahhh i ten Harry.. brak mi słów nie wiem co powiedzieć, no i bardzo ci dziękuję za dedykacje nawet nie wiesz jaką sprawiłaś mi radość, to wiele dla mnie znaczy :)
    Dziękuję też za życzenia, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham gdybyś tu teraz była mocno bym cię wyściskała :*
    Pozdrawiam @SylwiaCiaston xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. chyba nie jestem w stanie powiedzieć czegoś więcej niż :sgfigstgiaegidrgtksgrlidrygt @avonchip

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow Zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  10. JAK MOGŁAŚ PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale fajny rozdział! Dlaczego skończyłaś w takim momencie?! Biedna Joe... ;( Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiedziałam!!! On ją kurwa kocha!!! I mi pieprzył że nie zależy mu...
    Elisabeth

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem Ci, że masz fajne wakacje. Ciągle wyjeżdzasz :D a co do rozdziału, po prostu genialny! jak każdy rozdział tego opowiadania ;) @LuvsYa1D

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialny ♥ jak na razie mój ulubiony rozdział chociaż wszystkie były mega *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. cudowny <3 jeden z najlepszych ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham, kocham i kocham. :) To opowiadanie jest takie aww. Xxxx. Bardzo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  17. To opowiadanie jest niesamowite.:D
    Biedna Jo.;c
    Tak mi jej szkoda!
    Czekam na kolejny rozdział.xx
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  18. o jezu jak zwykle emocje alskfjhsgf

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniały rozdział. Pełno emocji. Szkoda mi Jo :c Czekam na nowy :) / @AwwMyIan

    OdpowiedzUsuń
  20. Biedna Jo :c
    Znowu sobie od nas jedziesz? :(
    Rozdział cudowny jak zwykle i czekam na kolejny :)
    @TheSecondHope

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham to opowiadanie :)
    ono jest takie fguegfuwhfw :)

    czekam na następny rozdział :)

    jeśli będziesz miała chwilkę zapraszam do siebie http://60nieodkrytychmarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Awwwwwwww, zajebiste :D

    ''Żryj gruz po drugiej stronie skurwysynie'' - hahahahaha xd

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie no kocham cię dziewczyno!!! ♥♥♥ zajebisty jak wszystie :D tylko szkoda, że wyjeżdżasz co pewnie wiąże się z tym, że rozdział będzie później... z niecierpliwością będę czekała na kolejny :) życzę weny i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Matko ja płakałam jak oni ją cieli ja...

    -Kochanie dasz rade, oboje damy…- powiedziałem cichutko w jej włosy i usadowiłem ją na tylnim siedzeniu auta tak aby nie spadła.

    kurwa to takie romantyczne *o*
    jest super
    ale oni ją pocieli :o
    co na to jej rodzice?
    co zrobi harry ? :(

    OdpowiedzUsuń
  25. Wow...
    Cóż to za brutalny rozdział xD
    Podoba mi się
    Harry :)

    Czekam na nn

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. jejku ale Harry jest taki aww hahahaha kocham Cię za to że to piszesz <3 @Seksiak_Niall

    OdpowiedzUsuń
  27. Słońce, kochanie... kurwa, to takie słodkie. <3 Opowiadanie jest genialne, a każdy rozdział lepszy od poprzedniego.
    Życzę czasu, weny i chęci w pisaniu.
    + miłego wyjazdu! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  28. jak to czytam, czuję takie dziwne coś w brzuchu. :o

    OdpowiedzUsuń
  29. Awwwwwwwwwwww <3
    Jaki zajebisty rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  30. o ja pierdole ! co za emocje ! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  31. cudowny rozdział ! ; * :)

    zapraszam Cię również do mnie. dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że sam prolog Cię zaciekawi i będziesz z chęcią do mnie zaglądała.

    http://in-my-heart-you-will-always-stay.blogspot.com/ ; *

    OdpowiedzUsuń
  32. Genialny!! A jak pocieszał Jo to było takie czułe, a jednak stać Harry'ego na taki gest! <3

    OdpowiedzUsuń
  33. http://fake-or-true-love.blogspot.com/ ! zapraszam na nowego bloga! kath x

    OdpowiedzUsuń
  34. Zostałaś nominowana do Liebster Award <3 Gratuluję ! Więcej informacji na moim blogu:
    http://uwierz-w-ducha.blogspot.com/2013/08/nominacja-do-liebster-awar-jest.html

    OdpowiedzUsuń
  35. Hej jestem tu nowa ale śmiało mogę stwierdzić że zakochałam dię w tym opowiadaniu :-) i mam do Ciebie pytanie :-)
    Co ike dodajesz rozdziały ?
    Z góry pozdrawiam i czekam z niecierpliwośćsiæ n następny :-*

    OdpowiedzUsuń
  36. o matko boska! ten rozdział jest taki dgdgdhfdddhsj! zresztą jak zwykle :D
    weny życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  37. Zostałaś nominowana do LBA ;) Więcej informacji u mnie :P
    http://only-time-will-tell-imaginy.blogspot.com/2013/08/liebster-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  38. Przerywać w takim momencie? Na serio?? Z niecierpliwością czekam nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  39. kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń